https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pracodawca jak ojciec

Hanna Walenczykowska
Co Pan sadzi o zleceniach z wolnej ręki, nad którymi pracuje Komisja Rewizyjna?

Pracownicy marzą o rodzinnej atmosferze w zakładzie, pracodawcy odchodzą od zamordyzmu, a społeczeństwo chętnie swoim uznaniem nagradza tych, którzy zarabiają zbyt mało.

<!** Image 2 align=right alt="Image 146209" sub="Prof. Sławomir Tecław mówi, że stosunki pracodawców i pracobiorców są coraz lepsze - coraz rzadziej pojawiają się postawy roszczeniowe Fot. Miłosz Sałaciński">Wiosną ubiegłego roku największa organizacja pracodawców (Business Centre Club) i jedna z najbardziej liczących się w kraju organizacji związkowych (Forum Związków Zawodowych) rozpoczęły realizację współfinansowanego przez Unię Europejską programu, w którego ramach w każdym województwie odbywały się seminaria poświęcone kulturze organizacji pracy. Prowadzono też badania, których wyniki są dla naszego regionu niezwykle pozytywne.

- Od kilkunastu lat kolejni wojewodowie są inicjatorami i inspiratorami współpracy pracodawców i pracobiorców - wyjaśnia prof. dr hab. Sławomir Tecław, rektor Bydgoskiej Szkoły Wyższej, który przeprowadził wszystkie socjologiczne analizy. - Ważną rolę odgrywa tu Wojewódzka Komisja Dialogu Społecznego. Dzięki niej w województwie nie było żadnych poważnych protestów i strajków.

Okazuje się, że coraz częściej pracodawcy i pracownicy traktują siebie po partnersku, a związki zawodowe, podobnie jak organizacje pracodawców, nie mają większych problemów z dotarciem do władzy.

- Konflikty będą zawsze. Wystarczy tylko trzymać je na stabilnym, bezpiecznym poziomie - mówi prof. Sławomir Tecław.

<!** reklama>Wyniki analiz wskazują na to, że kujawsko-pomorscy pracodawcy coraz częściej sięgają po europejskie standardy zarządzania - na przykład zaczynają udostępniać pracownikom informacje o strategii rozwoju przedsiębiorstwa i pozwalają na to, by na nią wpływali.

- Pracownicy przestają traktować pracodawcę jak krwiożerczego, bezdusznego kapitalistę lub dojną krowę. Coraz rzadziej pojawiają się postawy roszczeniowe. Pracownicy zaczynają brać współodpowiedzialność za firmę oraz, na przykład w okresie kryzysu, godzą się na brak premii i podwyżek - podkreśla Sławomir Tecław. - Zaczyna pojawiać się poczucie wspólnego interesu.

U pracodawców budzi się świadomość tego, że nie są tylko nadzorcami. Obie strony zaczynają podchodzić do siebie z szacunkiem, a empatia nie jest już tylko słowem wyjętym z encyklopedii, ale staje się zasadą.

- Wszyscy zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, że żaden kompromis nie jest dobrym rozwiązaniem - twierdzi prof. Sławomir Tecław. - Obie strony godzą się przecież na kompromis z poczuciem straty i poddania się. Dlatego - nie tylko w sytuacjach konfliktowych - pracodawcy i pracownicy zaczynają szukać innych rozwiązań, które przyniosłyby obu stronom wymierne korzyści.

Która z grup zawodowych jest najbardziej zadowolona z siebie i cieszy się najwyższym społecznym prestiżem? Okazuje się, że na drugim miejscu - po profesorach uniwersytetów - są strażacy. Na ostatnim... politycy. - Społeczeństwo dostrzega, że strażacy nie tylko gaszą pożary. Ryzykując w sytuacjach kryzysowych, ratują życie innych ludzi. Pracują w takim systemie, który daje im więcej czasu dla siebie i swoich najbliższych. Czują się potrzebni i doceniani - mówi rektor Bydgoskiej Szkoły Wyższej i dodaje: - Społeczeństwo swoim uznaniem chętnie rekompensuje braki finansowe niektórych grup zawodowych - na przykład strażaków i nauczycieli.

Kolejne wyniki badań dowodzą, że choć w Polsce nadal istnieje ogromny dystans między przełożonymi a podwładnymi, to pracownicy najlepiej czują się wtedy, kiedy wokół nich panuje rodzinna atmosfera. Lubią być doceniani i traktowani indywidualnie. Dobrze czują się, kiedy mogą nieskrępowanie wykazywać się przebojowością i umiejętnością twórczego myślenia. Wydaje się, że pracodawca, który chce osiągać znaczące sukcesy, powinien oprzeć organizację pracy na kulturze klanu (układ rodzinny) i połączyć ją z elementami adhokracji, czyli organizacji opartej na dynamicznym rozwoju jednostki. W tym układzie powinien pełnić rolę... troskliwego ojca.

Szczegółowe wyniki badań oraz raport na ich temat zostaną opublikowane, a także przedstawione na specjalnej konferencji, która odbędzie się pod koniec marca.


Opinie. Radni kontrolują tylko teoretycznie.

O zleceniach z wolnej ręki i pracach Komisji Rewizyjnej Rady Miasta Bydgoszczy z radnym STEFANEM PASTUSZEWSKIM rozmawia Sławomir Bobbe.

Co Pan sadzi o zleceniach z wolnej ręki, nad którymi pracuje Komisja Rewizyjna?

Część tych zamówień to zamówienia bezsensowne.

Prezydent Grześkowiak mówi, że trudno zorganizować przetarg na koncert Piotra Rubika czy choćby maraton Bydgoszcz-Toruń bez udziału stowarzyszenia Maraton Toruński, które go organizowało.

W pewnych konkretnych wypadkach tak jest. Ale czasem stwierdzenie, że nikt inny jakiejś imprezy nie może zorganizować, to tylko wybieg. Niekiedy mam wrażenie, że imprezę robi się pod konkretnego zleceniobiorcę. To układ dla ludzi, którzy odnoszą z imprezy korzyści.

Które ze zleceń uważa Pan za najbardziej kontrowersyjne?

Szczególnie bulwersująca i skandaliczna jest sprawa kampanii przed głosowaniem do Parlamentu Europejskiego. Nie jest rolą samorządu promowanie udziału w wyborach europejskich. Część społeczeństwa była tą promocją oburzona. Świadczy to o ogromnym woluntaryzmie prezydenta w dysponowaniu środkami publicznymi.

Jakie kompetencje ma Komisja Rewizyjna. Co może zrobić, jeśli stwierdzi uchybienia w wydawaniu pieniędzy?

Gdyby naruszenia były spore, można skierować sprawę do organów ścigania lub przedstawić Radzie Miasta wniosek o nieudzielenie prezydentowi absolutorium. Jego nieotrzymanie jest, niestety, tylko sprawą utraty prestiżu. Możemy jednak dużo mówić, ale niewiele to zmieni. Prezydent ma zapewnioną większość w radzie.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski