- Najwięcej pracy mamy podczas wyborów samorządowych, bo wtedy jest najwięcej kandydatów. Najszybciej idzie nam właśnie przy wyborach prezydenckich - mówi Radosław Rataj, szef jednej obwodowej komisji wyborczej w Bydgoszczy.
To, że wybory prezydenckie odbyły się z opóźnieniem, nie oznacza, że przygotowania też zaczęły się później. - Do komisji zgłosiłem się na ochotnika w kwietniu, gdy jeszcze w planach były wybory w pierwotnym terminie, czyli 10 maja - dodaje bydgoszczanin.
Wybory w dobie pandemii
Tak się jednak potoczyło, że wybory przesunięto o ponad 1,5 miesiąca. Wszystko przez te wyjątkowe, koronawirusowe czasy.
Praca w obwodowych komisjach wyborczych też wyglądała wyjątkowo. - Zamiast szkoleń stacjonarnych, przygotowujących osoby do zasiadania w komisji, były szkolenia przez internet - dodaje pan Radosław, na co dzień nauczyciel Technikum Menedżerskiego w Bydgoszczy. - Każdy z nas musiał zapoznać się z materiałami instruktażowymi, m.in. filmikami w sieci. Pierwsze bezpośrednie spotkanie, czyli na miejscu, mieliśmy 19 czerwca.
Praca w obwodowych komisjach wyborczych podczas wyborów prezydenckich 2020 wyglądała wyjątkowo.
Jego OKW ma nr 10 i mieści się w Zespole Szkół nr 16. Tutejsza komisja liczy 11 osób. - Gdy się spotkaliśmy, mieliśmy swoje, czyli prywatne, maseczki lub przyłbice oraz rękawiczki. W naszym gronie wybraliśmy członków, przewodniczącego i jego zastępcę - kontynuuje nasz rozmówca. - Nie pierwszy raz zasiadam w komisji. Mnie ponownie przypadł zaszczyt kierowania nią.
Zaraz po pierwszym stacjonarnym zebraniu udał się do ratusza, żeby zdać protokoły z tegoż zebrania. Wtedy też otrzymał przyłbice dla ludzi ze swojej komisji, no i dla siebie. - Dzień przed wyborami odebrałem natomiast, łącznie z dokumentami, płyny do dezynfekcji. Wcześniej ponownie musiałem stawić się w lokalu, w którym zasiądzie nasza komisja, „dziesiątka”. Trzeba było sprawdzić, czy na miejscu są m.in. flagi, godło oraz czy stoliki są w bezpiecznej odległości.
Nastała niedziela. - Punktualnie o godz. 6 otworzyliśmy lokal wyborczy - zaznacza pan Radosław. - Komisja pracuje na dwie zmiany. Pierwsza przychodzi na 6.00 i jest do 13.30. Druga zmiana zaczyna się właśnie o 13.30, a kończy o 21.00.
I dodaje: - W naszym obwodzie uprawnionych do głosowania jest 2300 osób. W lokalu nie mogło przebywać jednocześnie więcej niż 6 głosujących. To dlatego, że tyle w sali znajduje się stanowisk do głosowania. Zwracaliśmy uwagę osobom wchodzącym bez maseczek. Przed wejściem musiały też użyć płynu do dezynfekcji rąk.
Nawet 500 plus
Gdy lokal wyborczy zostaje zamknięty, w środku pozostają ludzie z drugiej zmiany. Dołączają do nich z pierwszej. Zaczyna się wielkie liczenie głosów. Praca kończy się krótko przed północą albo nawet po północy.
To jednak praca, która popłaca. Szeregowy, czyli członek komisji, dostaje 350 złotych na rękę. Dieta zastępcy przewodniczącego wynosi 400 zł, a szefa komisji - 500.
Jeśli sytuacja się powtórzy, czyli dojdzie do drugiej tury, stawki będą te same.
