- Mamy okazję, by pozbyć się paskudnego targowiska z placu Piastowskiego i przywrócić temu miejscu należną rangę - uważają mieszkańcy Śródmieścia.
- To ostatni symbol komuny w Bydgoszczy. Od tamtych lat na tym targowisku nic się nie zmieniło. Nadal handluje się tu mydłem i powidłem, wódką, papierosami i Bóg wie, czym jeszcze. To wstyd, żeby w tak pięknym niegdyś miejscu straszyło takie coś - nie ma wątpliwości pan Janusz ze Śródmieścia. - W dodatku stacja benzynowa pasuje tu jak pięść do nosa. Jest okazja, by przenieść plac handlowy w okolice tworzonej zajezdni przy ulicy Zygmunta Augusta albo na Rycerską, gdzie kiedyś planowano budowę dworca PKS.
W okresie międzywojennym plac Piastowski był ozdobą miasta. Po wojnie wszystko się zmieniło.
- Sam pomysł jest wart zachodu - mówi radna Felicja Gwincińska. - Od połowy lat 80. są plany, by przy prezydencie powołać radę złożoną z bydgoskich ludzi sztuki, którzy doradzaliby, jak zagospodarować przestrzeń miasta, by poprawić jego estetykę. Jeśli taka rada by powstała, jedną z pierwszych rzeczy, którą mogłaby się zająć, byłby plac Piastowski. Pozostaje jednak pytanie, co zrobić z tamtejszym handlem, by nie ucierpiał biznes, a przez to handlowcy i ich rodziny.
<!** reklama>
- Miasto po wojnie zostało ogołocone z międzywojennych symboli, warto przywrócić je tam, gdzie jest to możliwe. Plac Piastowski należy do takich miejsc - uważa radny Tomasz Rega. - Trudne będzie uregulowanie spraw własnościowych. Nie wiadomo też, czy miasto ma możliwość stworzenia targowiska w innym miejscu.
- Nie możemy pozwolić na to, by przestrzeń publiczna była prywatyzowana przez handlowców, to miejsce musi wrócić do mieszkańców - nie ma wątpliwości Jan Gordon, bydgoski artysta, który w tej sprawie wysłał już list z konkretnymi propozycjami do prezydenta Rafała Bruskiego. - Jeśli będzie trzeba, mogę zacząć zbierać podpisy mieszkańców pod tą inicjatywą.