Powolny wzrost płac nie zahamuje emigracji [ROZMOWA]

Ministerstwo Zdrowia zaproponowało wysokość minimalnego wynagrodzenia lekarzy i pielęgniarek. Federacja Porozumienie Zielonogórskie poprze ten projekt?
Nie. Temat wynagrodzeń jest tematem zastępczym. Wcześniej omawialiśmy projekt nowelizacji ustawy o podstawowej opiece zdrowotnej. Prace jednak ustały. Ale pojawiły się płace. Minister twierdzi, że do 2021 roku będą one samoczynnie wzrastały.
O ile?
Nie wiadomo. Zakłada się, że nastąpi dynamiczny rozwój państwa, będą większe wpływy do budżetu oraz zakłada zwiększenie wysokości składek zdrowotnych, co pozwoli na systematyczne podwyższanie płac przez następne pięć i pół roku. Ale czy za te pieniądze, po 2021 roku, ktoś jeszcze będzie chciał pracować?
Uważa Pan, że jeśli nic się nie zmieni, to Polaków nie będzie miał kto leczyć?
Już brakuje rąk do pracy. Lekarze są przepracowani. Pracują na kilku stanowiskach, ponieważ muszą dorabiać. Na przykład, starszy asystent zatrudniony w dużym, bydgoskim szpitalu zarabia miesięcznie 2,4 tysiąca złotych brutto.
Dlatego lekarzy brakuje?
Oczywiście! Są miejsca, w których nie można znaleźć nikogo. W jednej z miejscowości pod Żninem dyrektor przychodni przez jedenaście miesięcy bezskutecznie szukał pracownika na zastępstwo...
Wielu wyjeżdża z kraju?
Tak. Wystarczy, że pojadą na wycieczkę. Szybko zauważą, że po drugiej stronie Odry płaci się lekarzom dwa-trzy razy więcej i, że jedyną barierą może być język.