Wystarczy wniosek o wpis do ksiąg wieczystych i nasze spółdzielcze mieszkanie własnościowe przekształci się w odrębną własność. Z mocy prawa i bez udziału kosztownego notariusza. To jedno z założeń nowej ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Jej projekt, przygotowany przez PO, jest już w sejmowych komisjach.
<!** Image 2 align=right alt="Image 162844" sub="Rys. Łukasz Ciaciuch">- Nie wyobrażam sobie, żeby nie przeszedł. Reprezentuje przecież interesy milionów spółdzielców. Porządkuje to, co w obecnej ustawie jest chaotyczne, uciążliwe i utrudnia kontrolę spółdzielczych władz - uważa posłanka Lidia Staroń, współautorka projektu. Liczy na to, że nowa ustawa zyska poparcie i wejdzie w życie, najpóźniej w czerwcu; mimo ostrych protestów jej przeciwników. A tych nie brakuje.
Krajowa Rada Spółdzielcza oskarża władze RP o dyskryminację spółdzielczości. - Przestańcie nas traktować jak
bastion komuchów
- apeluje Jerzy Jankowski przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego KRS. Przypomina, że unijne przepisy ograniczają możliwość ingerencji państwa w działalność spółdzielni, a w Polsce dzieje się odwrotnie. Dlatego KRS wystąpiła do Komisji Europejskiej ze skargą, m.in. na „tanie przekształcanie mieszkań”, narzucone spółdzielniom odgórnie. Za niekonstytucyjny uważa też projekt przekształcania mieszkań w odrębną własność i powołuje się na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z grudnia 2008 r.
<!** reklama>Płyną też z Polski skargi do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Regionalne samorządy skarżą się, że ustawodawca odbiera im prawo decydowania o tym, jak mają wyglądać najwyższe organy spółdzielczej władzy.
W Kujawsko-Pomorskim też podzieliły się głosy. Jednym projekt nowej ustawy bardzo się podoba, inni wieszają na nim psy.
- Nie podoba mi się nieustanne majstrowanie przy ustawie o spółdzielniach. I to, że kolejny raz stawia się organy SM na pozycji szalbierzy i złoczyńców - mówi Jarosław Skopek, prezes bydgoskiej SM „Zjednoczeni”. Jest właśnie po lekturze stanowiska KRS w sprawie nowej inicjatywy poselskiej. - Jest ono miażdżące. Prawnicy zarzucają nowej ustawie niezgodność z konstytucją i wyrażają obawę, że zbyt daleko idące zmiany spowodują w spółdzielniach chaos - zauważa. On sam traktuje projekt PO jako zabieg polityczny. - Chodzi o popularność w najbliższych wyborach - mówi. Nie podoba mu się przekształcanie mieszkań spółdzielczych w odrębną własność: - Po co ten przymus? Każdy ma prawo sam decydować, czy chce mieć coś na własność, czy to go przerasta. A poza tym ten projekt łamie
obywatelskie prawo równości
Jedni za przekształcenie mieszkania płacili, a drugim się odpuszcza - zauważa.
Innego zdania jest Wojciech Piechota, wiceprezes SM „Na skarpie” w Toruniu: - Projekt jest dobry. Obawiam się tylko tego, że gdy trafi do komisji i pod sejmowe obrady, to po poprawkach wyjdzie zupełnie odmieniony - mówi, powołując się na wcześniejsze nowelizacje ustawy o SM. Podoba mu się zapis w sprawie ostatecznego uporządkowania praw do terenu pod spółdzielczymi budynkami. Będzie rok na to, by ujawnili się dawni właściciele gruntu, a potem SM przejmie ziemię w myśl prawa o zasiedzeniu lub odkupi grunt od tych, którzy się zgłoszą.
- To dobra wiadomość dla mieszkańców 4 budynków Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej - cieszy się z tego zapisu jej wiceprezes Leszek Małecki - Spadkobiercy terenów, na których te nieruchomości stoją, już nie żyją, a spadkobierców jest tak wielu, że nie sposób ich znaleźć, zebrać i cokolwiek ustalić - mówi. - Podoba mi się projekt, prezentowany przez Lidię Staroń. Są tam zapisy zmian, które ja postuluję od 10 lat.
Poglądy Małeckiego nie przysparzają mu przyjaciół wśród spółdzielczych decydentów. Nigdy nie wiadomo, z czym się wyrwie i komu powie prawdę
prosto w oczy.
Na listopadowej konferencji, poświęconej przyszłości spółdzielni mieszkaniowej (organizowało ją, m.in., Polskie Towarzystwo Mieszkaniowe) Małecki pozwolił sobie na ostrą krytykę rad nadzorczych i związków rewizyjnych. Sugerował, że kontrola działań zarządów SM jest pozorna i dlatego w niektórych spółdzielniach dochodzi do afer i nadużyć. - Audytor sprawdza dowody księgowe, ale nie weryfikuje ich wiarygodności. Nie sprawdza, czy przypadkiem dokument nie został sfałszowany lub zmanipulowany - twierdzi Małecki i przestrzega przed wiarą w magiczną moc ulubionych stwierdzeń zarządów SM, że „ wszystko zostało sprawdzone przez audytorów, czyli w spółdzielni nie ma przekrętów”.
Projekt nowego prawa zakłada marginalizację regionalnych związków rewizyjnych SM. Lustratorzy mają być niezależni, powoływani przez KRS i wybierani przez spółdzielcze rady nadzorcze. Do tej pory kontrolera przysyłał do SM regionalny związek rewizyjny, złożony z przedstawicieli, zrzeszonych w nim lokalnych spółdzielni mieszkaniowych.
- Na wszystkich spółdzielczych zjazdach mówiłem: „Zlikwidujcie te regionalne związki, bo przez nie tracimy wiarygodność” - przypomina Leszek Małecki i bez ogródek powołuje się na lokalny przykład. - Jeżeli bydgoski związek rewizyjny składa się z samych prezesów i wiceprezesów, zrzeszonych w nim spółdzielni to można sobie wyobrazić, jak wygląda kontrola w SM, skoro lustratora wyznacza jej prezes lub jego kolega - mówi. - Lustratorzy to najczęściej emeryci, chcą sobie dorobić. Można się domyślać, że jak komuś ze związku rewizyjnego podpadną, to będą mieć problemy z otrzymaniem kolejnego zlecenia - zauważa. Jego zdaniem o małej wiarygodności takiej lokalnej kontroli świadczy brak doniesień do prokuratury. - Nic przecież nie stoi na przeszkodzie, by niezależny audytor przyjeżdżał z innego miasta - mówi. I nie zraża się tym, że środowisko spółdzielców traktuje go
jak czarną owcę.
- Projekt nowej ustawy ogranicza rolę związków i przewiduje likwidację tych, które zrzeszają mniej niż 50 spółdzielni - martwi się Roman Ratowski, prezes Regionalnego Związku Rewizyjnego SM w Toruniu. Lista niezależnych lustratorów ma być zatwierdzana przez ministra infrastruktury i tu Ratowski ma wątpliwości: - Nie ma gwarancji, że na tej liście znajdą się ludzie z doświadczeniem i znajomością specyfiki SM, a nie
przypadkowe osoby,
które zrobią uprawnienia lustracyjne - zauważa. Jego niepokój budzi też fakt, że audytora ma wybierać rada nadzorcza spółdzielni. - Przecież działalność RN też jest kontrolowana - wytyka niekonsekwencję. Martwi go, że nowa ustawa wyeliminuje z kontroli osoby doświadczone, a rewizyjne związki, z których wycofają się spółdzielnie, padną. - Ich składki pokrywały nasze koszty, za to audyty świadczone dla naszych członków były tańsze - mówi.
- Płaciliśmy rewizyjnym związkom rocznie 14 tys. zł. składki. Po co? - pyta Leszek Małecki z BSM, zwolennik niezależnego, zewnętrznego audytu.
Ryszard Kocieniewski, prezes Regionalnego Związku Rewizyjnego SM w Bydgoszczy, przyznaje, że ustawę o spółdzielniach trzeba uporządkować, ale nie podoba mu się nadzór ministerstwa nad samorządnymi spółdzielniami. Jest też przeciwny odgórnej decyzji przekształcania mieszkań lokatorskich we własnościowe. - Skoro te dotychczas wyodrębnione jeszcze się w takie nie przekształciły, to widać lokatorzy nie mieli chęci ani woli. Z mojej wiedzy wynika, że 70 procent spółdzielczych mieszkań ma lokatorski status. Może dlatego, że nie wszystkich na własność stać. Nie ma zresztą takiego kraju, gdzie wszyscy mieliby własne mieszkania - zauważa prezes Kocieniewski.
Posłanka Lidia Staroń broni tego zapisu: - Status mieszkania własnościowego pozwala przekazać go
w spadku lub sprzedać,
a to dla ludzi ważne - tłumaczy.
Projekt nowej ustawy zakłada, że w skład rady nadzorczej SM nie mogą wchodzić jej pracownicy, jej kadencja nie może być dłuższa niż trzy lata, a członkiem RN można być góra dwie kadencje.
Nie będą już obowiązywały deklaracje, bo członkiem spółdzielni będzie się z mocy umowy z SM. Nie będzie możliwości zastępowania walnego zgromadzenia członków SM zebraniami przedstawicieli. Dopuszcza się natomiast podział walnego zgromadzenia na części, jeśli spółdzielnia ma ponad 500 członków i możliwość powołania pełnomocnika przez tego, kto nie będzie mógł w nim uczestniczyć.
Komentarz
<!** Image 3 align=right alt="Image 162844" >Lidia Staroń, posłanka PO, współautorka projektu nowej ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych
- Obowiązujące prawo (z 1982 r ) było już 30 razy nowelizowane. Są w nim luki prawne i wątpliwości interpretacyjne. Nowy projekt je niweluje. Nawiązuje treścią do ustawy o spółdzielniach z 1920 r. Istotne znaczenie dla spółdzielców będzie miał zapis, regulujący stan prawny terenu i ten, który z mocy ustawy wyodrębnia własność mieszkania bez konieczności wizyty u notariusza. Wystarczy wniosek i właściciel wpisany zostanie do ksiąg wieczystych. Członkowie spółdzielni narzekają na brak możliwości kontroli spółdzielczych władz. Nowa ustawa daje im prawo przeglądania ksiąg i dokumentów spółdzielczych w każdym czasie. Będą też mieli oni prawo bezpośredniego sprawdzania stanu majątkowego i żądania wyjaśnień od zarządu. Są też w naszym projekcie zapisy antykorupcyjne. Jeden z nich mówi o niezależnym audycie.