<!** Image 1 align=left alt="Image 1434" >Wybory parlamentarne i prezydenckie coraz częściej stają się przede wszystkim wielkim przedsięwzięciem marketingowym. Bardziej od kompetencji, uczciwości i politycznego doświadczenia przy kwalifikowaniu kandydatów na listy wyborcze liczą się zalety innego rodzaju - zasługiw dziedzinach od polityki niezwykle odległych oraz przemijająca popularność medialna. Dobrym kandydatem jest ten, kto jest dobrym znakiem towarowym. Znany piosenkarz, sportowiec czy zwycięzca telewizyjnych igrzysk w bezpośrednim starciu przy urnach może zakasować nawet najbardziej kompetentnego polityka. Wybierając prezydentów, posłów i radnych wyborcy nie zawsze zachowują się racjonalnie. Wybieramy tego, kto się w tej chwili najlepiej sprzedaje, mimo że coraz bardziej jesteśmy świadomi, iż wyborcze kampanie są w dużej mierze podporządkowane sztuce marketingowej manipulacji. To trochę tak, jak byśmy jako pasażerowie samolotu zdecydowali się na demokratyczny wybór pilota i zdecydowali, że najlepszy będzie w tej roli zwycięzca kolejnej edycji Big Brothera, który o pilotażu nie ma zielonego pojęcia. Może więc dobrze się stało, że na regionalnych listach wyborczych dominują znani politycy.
Poseł, czyli towar na rynku
Wybory parlamentarne i prezydenckie coraz częściej stają się przede wszystkim wielkim przedsięwzięciem marketingowym.