W ciągu niecałego tygodnia w Pigży koło Torunia padły 124 krowy. Prokuratura wszczęła śledztwo, bo jest poważne podejrzenie, że zostały otrute.
Hodowla krów w Pigży (gmina Łubianka) jest częścią Zakładu Produkcji Rolnej w niedalekim Kowrozie. Dotychczas liczyła około 700 sztuk.
Źle zaczęło się dziać pod koniec stycznia. - Krowy nie chorowały. Padały nagle - podkreślał Piotr Doligalski, prezes spółki. Powiatowy lekarz weterynarii w Toruniu wykluczył, by zwierzęta padły na skutek chorób zakaźnych lub cierpiały na tzw. zoonozy (choroby przenoszone na ludzi).
<!** reklama>
Dlaczego więc padły i to masowo? W okresie od 31 stycznia do 5 lutego zdechły 93 sztuki. 16 lutego, przyjmując zawiadomienie, prokuratorzy wiedzieli już o liczbie 124 zdechłych krów.
Badania w laboratorium we Wrocławiu wykazały, że przyczyną padnięcia bydła było zatrucie środkiem chwastobójczym. Pytanie zasadnicze brzmi:jak trafił do paszy zwierząt - przypadkowo czy celowo. Prezes Doligalski sam złożył zawiadomienie do prokuratury.
- Wszczęliśmy śledztwo w związku z artykułem 35 ustęp 1 Ustawy o ochronie zwierząt, czyli uśmiercenia zwierzęcia. Nie wykluczamy jednak rozszerzenia kwalifikacji o artykuł 181 Kodeksu karnego (spowodowanie masowego zniszczenia w świecie zwierząt) i innych, dotyczących czynów przeciwko mieniu. Jak oszacował prezes spółki, 124 krowy warte były 450 tysięcy złotych - mówi Lubosz Ossowski, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum Zachód.
Szefowie zakładu w Kowrozie podejrzewają celowe otrucie i gubią się w domysłach. Pracownik? Były pracownik? Ktoś z zewnątrz? Odpowiedź ma przynieść dochodzenie. Martwe zwierzęta zostały zutylizowane. Pozostałe krowy, jak zapewnia właściciel zakładu oraz inspekcja weterynaryjna, są zdrowe, a mleko od nich - bezpieczne. Jak nieoficjalnie wiadomo, padły głównie cielęta w jednym budynku.