- Zauważyłem, że na stojących na ulicach pompach pojawiły się ostrzeżenia wydziału zarządzania kryzysowego, że pochodząca stamtąd woda jest niezdatna do spożycia. Czy nastąpiło jakieś skażenie? - pyta nasz Czytelnik.
<!** Image 2 align=right alt="Image 63459" sub="Woda z pomp miejskich nie nadaje się praktycznie do picia. Jak jednak widać, latem może służyć, na przykład, do zabawy. /Fot. Tadeusz Pawłowski">Bydgoszczanin twierdzi, że często obserwuje, jak ze studni publicznych korzysta wiele osób. - Niektórzy z moich sąsiadów używają wody do celów gospodarczych: mycia urządzeń lub podlewania roślin. Podejrzewam jednak, że część osób używa jej jednak również do picia. Mam na myśli osoby, którym z różnych powodów odcięto dostęp do wody w ich domach – mówi mieszkaniec Okola.
W Bydgoszczy istnieje 86 studni publicznych - dobrze znanych jako zielone pompy stojakowe umieszczone na naszych ulicach. Wiele z nich pamięta jeszcze czasy przedwojenne. W latach, w których w naszym mieście odnotowywano deficyty wody, organizowano kolejne wiercenia i montaże pomp. Z czasem przybywało ich coraz więcej po to, by stworzyć zabezpieczenie w razie ewentualnej awarii sieci wodociągowej. Obecnie, od 1995 roku, nie ma obowiązku budowy nowych studni publicznych, ale istniejące są utrzymywane dla potrzeb mieszkańców. - Nie ze wszystkich studni publicznych woda nadaje się do spożycia - twierdzi Marzena Boroń, kierowniczka Działu Głównego Geologa MWiK. - Na osiedlach znajdujących się wzdłuż doliny Brdy ujęcia są bardzo płytkie, studnie mogą więc być zanieczyszczone. Tak jest m.in. na bydgoskiej Starówce lub Okolu, gdzie mogą sporadycznie wystąpić substancje chemiczne i niepożądane mikroorganizmy. O wiele lepszej jakości jest woda ze studni znajdujących się w wyżej położonych dzielnicach, na przykład Kapuściskach czy Wyżynach. Tam ujęcia mają w większości głębokość ponad 100 metrów. W tych studniach woda ma wprawdzie nieco więcej niż dopuszczają normy zawartości żelaza i manganu, ale nie jest zanieczyszczona bakteriologicznie. Pierwiastki te nie są pochodzenia przemysłowego, są naturalne, tak stare jak piaski wodonośne - mogą mieć nawet ponad dwa miliony lat.
<!** reklama left>- Nie radzę korzystać nagminnie ze studni publicznych. Znajdująca się tam woda jest zupełnie inaczej filtrowana i jest pobierana z innych ujęć niż ta, która leci w naszych kranach. W razie pilnej potrzeby można ją przegotować, co ją zdezynfekuje, ale zawsze pozostanie ślad żółtego osadu – mówi Stanisław Gazda, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.
- Niebawem rozpoczniemy okresową konserwację studni publicznych. Rozpoczną się też badania znajdującej sie w nich wody. Dodawany będzie do niej m.in. chlor. Zadania te przeprowadzi laboratorium miejskich wodociągów. Mimo wszystko, nie polecam spożywać tej wody na co dzień. Ujęcia te to rezerwa w razie tzw. najczarniejszych scenariuszy i awarii. Pompy należy odróżnić jednak od hydrantów, które służą do zupełnie innych celów. Korzystać może z nich jedynie straż pożarna do gaszenia pożarów - mówi Robert Dobrosielski, zastępca dyrektora Wydziału Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta.