Romowie z Inowrocławia odpowiadający za wywożenie Polaków do Wielkiej Brytanii i pobieranie tam na nich zasiłków nie znali nawet języka angielskiego. Pomagali im rodacy z Wysp.
<!** Image 3 align=none alt="Image 212661" sub="Wśród zatrzymanych w związku z wywożeniem ludzi do Anglii była też kobieta [fot.: policja]">
Pisaliśmy już o tym, że do Anglii pojechało co najmniej 40 osób z Inowrocławia i okolic.
- Na Wyspy dostawali się różnie: autobusem i pociągiem. Bilety fundowali naganiacze z Polski - mówi Robert Błażejowski z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy, która prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Podpisać lub kiwnąć głową
Kiedy tam dotarli, przejmowali ich najczęściej tamtejsi Romowie, u których Polacy przez kilka dni mieszkali, jedli i spali.
- Dlatego, że ci, którzy ich w Polsce werbowali do pracy, a potem towarzyszyli w trakcie podróży za kanał La Manche i powrotu, nie znali zwykle angielskiego - dodaje prokurator Błażejowski.
Kiedy Polacy znaleźli się na krótko w Anglii po różnych tamtejszych instytucjach rzeczywiście chodzili. Byli też może i w bankach, ale za bardzo nie wiedzieli, co robią i po co, bo przecież angielskiego nikt z nich nie znał. Ktoś mówił i robił wszystko za nich. Musieli tylko od czasu do czasu coś podpisać albo kiwnąć głową.
<!** reklama>
Na Wyspach wyrabiano im coś, co przypomina polski numer identyfikacyjny PESEL oraz inne dokumenty. Na ich podstawie otrzymywali fikcyjne dokumenty o zatrudnieniu. Płaca na nich widniejąca była tak niska, że automatycznie kwalifikowali się do otrzymania pomocy socjalnej. Jeden zasiłek wyrównywał im w gotówce to, czego brakowało do obowiązującego tam minimum. Mogli też dostać drugi na dzieci.
- Dlatego najbardziej poszukiwani byli ci, którzy mieli ich dużo na utrzymaniu - dodaje prokurator Robert Błażejowski.
Potem oszuści wyrabiali im konto w banku. Na ich nazwiska, tyle że adresami do korespondencji były miejsca w Anglii, gdzie mieszkali ludzie biorący udział w tym przekręcie. To pod nie przychodziły zasiłki.
O pomoc do Anglii
Nim jednak pojawiła się pierwsza gotówka, najpierw listonosz przynosił przypisane do utworzonych kont karty bankomatowe z dołączonym numerem PIN. Wypłata pieniędzy była już formalnością. Tym bardziej, że właściciele kont i kart byli już w Polsce.
Organizowane przez dwa klany Romów z Inowrocławia i okolic wyjazdy do Anglii skończyły się w pierwszej dekadzie maja tego roku, kiedy policjanci z Centralnego Biura Śledczego zatrzymali 11 osób związanych z tymi wyjazdami i przestępstwami.
Tylko jeden z zatrzymanych Romów miał zarejestrowaną działalność gospodarczą. Pozostali byli bezrobotnymi, utrzymywali się z prac dorywczych lub handlu obwoźnego.
- Prowadzone przez nas obecnie śledztwo obejmuje okres do kilku lat wstecz - mówi prokurator Błażejowski.
Teraz bydgoska prokuratura prosi o pomoc w śledztwie kolegów z Anglii, aby ustalić, kto za granicą pomagał polskim podejrzanym i ile z takich nadal wypłacanych jeszcze zasiłków może trafiać w ręce grup przestępczych.
Romka z kartami na polskie nazwiska
Bydgoskie śledztwo nie jest jedynym w Polsce, które dotyczy podobnego mechanizmu wyłudzania pieniędzy.
Jakiś czas temu w Anglii zatrzymano kobietę romskiego pochodzenia, która miała przy sobie sporo kart bankomatowych wystawionych na polskobrzmiące nazwiska.