Dla rodaków za granicą, po decyzji o Brexicie, najgorsza jest niepewność. Wciąż nie wiadomo, jaki status otrzymają Polacy, którzy na Wyspach pracują i prowadzą swoje firmy. Wielu wzięło kredyty na dom lub mieszkanie... Wierzą, że ich przyszłość nie rozpadnie się jak domek z kart. Jak na gorącym krześle czekają, co w ich sprawie zdecyduje Izba Lordów.
Chciał się spełniać
Paweł, 32 lata, już siedem lat mieszka w Londynie. Jest kucharzem w luksusowym hotelu. Z rodzinnego miasteczka wyjechał nie tyle z powodu braku pracy, co - braku perspektyw.
Polecamy: Grasują złodzieje rowerów! Jak się ustrzec?
- Mogłem zahaczyć się w jednej z fabryk, za 1700 złotych na rękę i tak tyrać od rana do wieczora, ale chciałem czegoś więcej - mówi. - Chciałem się spełniać, robić to, co mnie zadowoli.
Swoje miejsce odnalazł w pięciogwiazdkowym hotelu, do którego dojeżdża codziennie, mijając Big Bena. Istna sielanka, dlatego mimo zamieszania z wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, nie zamierza wracać.
- Z tego, co mi wiadomo, zmiany nie dotkną zbytnio osób, które są tu od dłuższego czasu. W strachu są „beneficiarze”, czyli osoby, które ciągną zasiłki. To się na pewno skończy - przewiduje. - Jeszcze przez dwa lata będzie spokój dla przyjezdnych, ale później mówią coś o „work permit” (pozwoleniu na pracę). Mnie już nie wyrzucą, bo mam „pernament residentship” - stałą rezydenturę. A za rok składam papiery o obywatelstwo, co będzie tylko formalnością.
Zobacz także: Brutalna wojna między sąsiadami
Tym śladem podąża wiele osób, które pracują na Wyspach. Według angielskich mediów, liczba wniosków o nadanie brytyjskiego obywatelstwa wśród Polaków wzrosła o ponad tysiąc procent.
W poszukiwaniu przygody
Magda pracuje jako analityk w firmie, która zajmuje się badaniem rynku. W wolnych chwilach dużo podróżuje. Ma również czas na swoje hobby - jazdę motocyklem.
- Nie chciałam zostać w rodzinnym mieście: jest za małe, nic się w nim nie dzieje, zero szans na dobrą pracę. Mogłam wyprowadzić się do większej miejscowości w Polsce albo ruszyć gdzieś dalej - opowiada. - Ale nie miałam noża na gardle, nie wyjeżdżałam ze łzami w oczach. Nic mnie w Polsce nie trzymało, więc wyjazd była raczej przygodą. A Londyn wybrałam, bo już wcześniej tu mieszkałam przez rok, więc znałam już to miasto.
- Nasza sytuacja to rzeczywiście wielka niewiadoma. Nie uważam jednak, żeby mieli wyrzucać Polaków, którzy żyją tu i pracują już kilka lat. Wiele ludzi ma tu kredyty na mieszkanie, inni prowadzą tu własne firmy, zatrudniają pracowników. Byłoby to kompletnie bez sensu - argumentuje Magda. - Patrząc realistycznie, nasza sytuacja nie zmieniła się w drastyczny sposób. Trzeba pamiętać, że istnieje bardzo duża grupa Brytyjczyków mieszkająca w krajach UE, wiec gdy UK zrobi nam „kuku”, to UE zrobi „kuku” Brytyjczykom. Wydaje mi się, że w końcu stanie na tym, że jak już tu mieszkasz i masz pracę, to dostaniesz stałą rezydenturę i na tym koniec. Drugą opcją może być konieczność posiadania wizy pracowniczej, którą trzeba będzie odnawiać co kilka lat, a to wiąże się z kosztami i papierkową robotą, wiec to raczej czarny scenariusz, ale niewykluczone, że tak mogą zrobić.
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>>>
Magda nie zamierza wracać do kraju: - Jeśli nastąpi najczarniejszy scenariusz i nas stad wyrzucą, to wybiorę po prostu inny kraj - zapowiada.
W służbie jej królewskiej poczty
W podobnym tonie wypowiada się Michał, 7 lat na Wyspach. Mieszka w Maiden-head, a pracuje w Poczcie Królewskiej.
- Mogło być lepiej, ale nie narzekam - wyznaje. Podobnie jak pozostali rozmówcy, nie przejmuje się specjalnie Brexitem. - Jesteśmy na „stand-by”. Wyczekujemy, co się stanie. Mam pełen komfort psychiczny i po prostu czekam na rozwój sytuacji. W mojej ocenie większe napięcie dawało się odczuć przed referendum. Strach odczuwają raczej osoby mało zorientowane w sytuacji, które słyszą od kogoś: będą nas wyrzucać! Sam czekam na rozwój sytuacji i nie spieszę się, by zyskać status rezydenta czy też by zmienić obywatelstwo, co byłoby tylko formalnością. Liczba wniosków paszportowych znacznie się zwiększyła, widać to w statystykach. Co do nastrojów antyimigranckich, nic takiego nie zauważyłem. Dało się odczuć pewien rodzaj empatii ze strony Brytyjczyków (co się teraz z nami stanie...) i nawet wstyd za tych, którzy głosowali za Brexitem.
Zobacz także: Sto lat temu obiecywano cuda i oszukiwano „na wnuczka”
Do kraju Michałowi się nie śpieszy, a jeżeli przyjdzie mu się wyprowadzić z Anglii, to nie wróci do Polski.
Desant na Irlandię?
Karol, który po liceum wyjechał do Irlandii i tam skończył studia, przekonuje, że większość Polaków w razie opuszczenia Wielkiej Brytanii, zakotwiczy właśnie na sąsiedniej wyspie. Na co dzień jest zastępcą menedżera w firmie, która zajmuje się produkcją i instalacją bram przemysłowych oraz drzwi stalowych.
- Irlandia jako kraj straci na Brexicie, bo spadnie jej eksport - uważa. - Jednak skorzystają na tym Polacy, którzy będą szukać pracy. Irlandia staje na nogi po ostatnim kryzysie i znów dynamicznie się rozwija. W wielu branżach potrzeba pracowników, więc można przebierać w ofertach.
Nad powrotem zastanawia się Piotr, który od 16 lat mieszka w Londynie i prowadzi dobrze prosperującą firmę budowlaną. Od dwóch lat buduje dom pod rodzinnym miastem i niewykluczone, że Brexit przyspieszy jego plany, dotyczące powrotu.
- Szukam ekipy wykończeniowej - śmieje się. - Chociaż z pierwszych stron gazet straszy Brexit, to tak naprawdę nikt nie wie, co to będzie oznaczać w praktyce. Zdaje się że nawet sam rząd jeszcze tego dokładnie nie wie. Część osób zmienia swoje plany i w związku z Brexitem decyduje się na powrót do kraju - mówi. - Z rozmów odbytych z angielskimi znajomymi - mam głównie takich, którzy głosowali za pozostaniem - przebija się jednak wiara i ufność w brytyjski rozsądek.Któryś z rozmówców fajnie to zobrazował:„Owszem chcemy rozłupać łupinę, ale przecież nie chcemy przy tym zmiażdżyć samego orzecha”. Poza tym Anglia, a już z pewnością sam Londyn, stoi emigrantami! Gdyby tak wszyscy nie-brytyjscy obywatele zostali pewnego dnia w łóżkach, zamiast iść do pracy, miasto natychmiast ogarnąłby kompletny paraliż! Stanęłaby komunikacja, szpitale, place budów i centra handlowe. Nie działałaby policja, straż pożarna, muzea, a nawet kościoły! I nie ma w tych słowach nawet cienia przesady. W pamięci mam dość wymowną fotografię zespołu sali operacyjnej jednego z londyńskich szpitali, która ukazała się w jakiejś gazecie dzień czy dwa po referendum. Każdy z lekarzy trzymał przed sobą kartkę z napisem, skąd jest. W piętnastoosobowej ekipie, pośród Hiszpanów, Włochów, Niemców, Polaków, Rosjanina i Francuza, było ledwo dwóch Brytyjczyków...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Orman pokazała córkę na imprezie. Kilka godzin wcześniej rozegrała się tragedia
- Żegnał Romusia, współtworzył "Plebanię". Zmarł ksiądz Bartmiński. Długo cierpiał
- Rutkowski zabrała dzieci i wyleciała z Polski. Tak wygląda krótko przed drugim ślubem
- Rosiewicz trafił do szpitala. Przeszedł wielogodzinną operację [TYLKO U NAS]