Nietypową galą 1 czerwca Pałac Młodzieży będzie świętował piękny jubileusz. O fenomenie tej placówki rozmawiamy z reżyserkami imprezy.
<!** Image 2 align=right alt="Image 120858" sub="Magdalena Bereda i Enia Rożankowska przygotowują z dziećmi galę jubileuszową Fot. Dariusz Bloch">Ekstraligowy zespół żeńskiej siatkówki, który do końca świata będzie nazywany „pałacankami”, bo to w tutejszej sali gimnastycznej zaczynał wielką przygodę. Zespoły taneczne, w których w każdym stylu za pierwszym zespołem idą następne, młodsze, bo chętne nigdy nie mają dosyć. Przeglądy muzyczne, fotograficzne, teatralne, zawody sportowe - które z lokalnych stają się ogólnopolskie, a potem międzynarodowe...
Łączy je Pałac Młodzieży, świętujący właśnie 35 lat istnienia.
Sukces pierwszej szefowej
- To świetny moment, by się zatrzymać i podsumować ten czas - mówi wicedyrektorka placówki, Magdalena Bereda. Razem z nauczycielką tańca, Enią Rożankowską, przygotowuje na poniedziałek wielką jubileuszową galę w Operze Nova. - Policzyliśmy, trochę dla żartu, że przez pałac przewinęło się w ciągu 35 lat 460 tysięcy ludzi.
<!** reklama>Oczywiście, w tym sukcesie najważniejsze miejsce należy się pierwszej szefowej, Dorocie Kempce, przez 19 lat nadającej pracy pałacu ton. Kolejni dyrektorzy kontynuowali tę działalność i modyfikowali ją, w zależności od potrzeb środowiska.
<!** Image 4 align=right alt="Image 120858" sub="Małym baletnicom i starszym chórzystom, oglądającym po latach zdjęcia zrobione podczas zajęć w Pałacu Młodzieży, pewnie zakręci się łza w oku Fot. archiwum PM">Dziś mamy pięć działów - edukacyjny, artystyczny, sztuki, sportu i rekreacji oraz animacji kulturalnej. Dawniej poszczególne pracownie nie osiągały takich sukcesów, teraz miewają one wymiar nawet międzynarodowy czy olimpijski (naszą wychowanką jest wszak kajakarka, medalistka olimpijska, Beata Mikołajczyk). Bezdyskusyjnym osiągnięciem wszystkich pokoleń jest jednak to, że pałac bezustannie tętni życiem, że dzień jest tu niepodobny do dnia.
Dyrektorka opowiada, że najlepiej upływ czasu widać po wychowankach, gdy dorosłych - lub prawie - ludzi spotyka się „na mieście”, gdy przypominają, że oni też są „pałacowi”. Gdy „pałacowe” matki przyprowadzają tu dzieci. A gros z nich, gdy kończy zajęcia w jednej pracowni, przenosi się do drugiej. Z modelarstwa na języki, z fotografii na basen...
- Na tanecznych zajęciach w kilkunastu zepołach gromadzimy uczestniczki od 5. roku życia do studentek - tłumaczy Enia Rożankowska. - Powodzeniem cieszy się każda forma: od baletu po folklor. Chętnych jest tak wiele, że trzeba tworzyć kolejne grupy, stąd Arabesque’a i Arabesque’a II, Amulet i Amulecik...
<!** Image 3 align=right alt="Image 120858" sub="Fot. archiwum PM">Na poniedziałkowej gali będziemy chcieli oddać każdemu z działów choć ździebełko czasu, bo gdyby rzetelnie i sprawiedliwie pozwolić im się zaprezentować, musielibyśmy chyba zaplanować jakieś triduum obchodów. 500 uczestników przygotuje oryginalny pokaz z niespodziankami: salsą w wykonaniu siatkarek, nauką chińskiego na żywo, wyjątkowymi choreografiami wykonywanymi przez połączone siły zespołów tanecznych czy wspólny występ tańczących maluchów i dorosłego big-bandu... Wszystko w nieco baśniowej konwencji - pozwolimy odkrywać nasz pałac mieszkańcom renesansowego pałacu.
Prawdziwie oddani
Czas nieco nadszarpnął mury bydgoskiego Pałacu Młodzieży. Przydałby mu się generalny remont, nie można jednak ze względów ekonomicznych na niego liczyć. Wie o tym najlepiej dyrektorka administracyjna Jolanta Kraszkiewicz, zatrudniona tu już 15 lat, dokonująca cudów, by placówka działała na odpowiednim poziomie.
- Prawdziwie oddanych pałacowi ludzi jest tu zresztą mnóstwo - zapewnia dyrektor Bereda. - Wielu nauczycieli pracuje ponad 20 lat. To szczególnie cenne przywiązanie widać po naszych emerytach, z którymi musieliśmy się po systemowej reformie pożegnać. Ciągle są z nami, ciągle sekundują swoim wychowankom... To także dzięki nim bydgoski Pałac Młodzieży jest ciągle młody.
Moim zdaniem
Dostępne progi
Pamiętam dobrze, gdy Pałac Młodzieży był oddawany do użytku. Wyglądał bardzo nowocześnie, zwłaszcza, że wokół nie było hoteli ani kosmicznych przejść podziemnych. Po latach każdy chyba bydgoszczanin może o sobie powiedzieć, że miał jakiś z nim związek. Sama z wdzięcznością wspominam genialne zajęcia w Dziecięcej Akademii Sztuki, które zastąpiły niegdyś mojej córce przedszkole. Takich jak my, okazuje się, jest 460 tysięcy. Prawie półtora miasta. Wynik, który dziś budzi taki podziw, jak kiedyś „śmiała” sylwetka pałacu o progach dostępnych wszystkim.
Ewa Czarnowska-Woźniak