W Parlamencie Europejskim omawiano sprawy praworządności w Polsce. Jak Pan ocenia tę debatę?
Wolałbym, żeby takich debat w ogóle nie było, bo one kształtują obraz Polski jako państwa szczególnej opieki. Niestety, są powody, by takie debaty się odbywały. Jednym z nich jest Trybunał Konstytucyjny. Nikt tutaj nie potrafi tego pojąć. Kolejne powody to próby ograniczenia praw kobiet i organizacji zgromadzeń.
Ale te próby są kontynuowane. Teraz mówi się o np. wprowadzeniu obowiązku zgłaszania śmierci nienarodzonych dzieci, liczby ciąż…
To odbędzie się kolejna europejska debata.
Co nam kolejne debaty w Europarlamencie dadzą?
Nie wpłyną dzisiaj bezpośrednio na sytuację, ale opinia o Polsce będzie miała znaczenie przy podziale unijnych pieniędzy. Europa zechce pokazać nam, że to jest złe. Zapłacimy za to w przyszłości.
Nie przypuszczałam, że Polacy znowu wyjdą na ulice. Jak Pan ocenia ostatnie protesty?
Rząd postępuje trochę jak walec i chce zmienić rzeczywistość. Pokazywanie absurdów jest konieczne. Poza tym rząd wycofuje się z pewnych decyzji wtedy, kiedy widzi duży opór. Udowodniły to kobiety.
Przed nami seria strajków?
Rząd funkcjonuje dopiero rok, a ja staram się być pragmatykiem. Niestety, opozycja niewiele może, bo rządzący mają wszystko: parlament, prezydenta i za chwilę będą mieli Trybunał Konstytucyjny...
Lech Wałęsa, którego próbuje się wykreślić z kart historii, uważa, że Unia powinna wyrzucić Polskę.
Nie zgadzam się. To wynik obustronnej zapiekłości. Lech Wałęsa ma skrajnie prawicowych wrogów. Polska to nie jest rząd taki lub inny. Trzeba myśleć w kategoriach państwa, a dla Polski ważna jest obecność w silnej Unii.
Polub "Express" na Facebooku