Kłopoty bydgoszczan rozpoczęły się po VII wyścigu. Najpierw ubito nawierzchnię, a następnie obficie zlano ją wodą. Na nic zdała się interwencja komisarza toru Roberta Sawiny, który próbował powstrzymać kierowcę polewaczki. Na torze było tak dużo wody, że sędzia Marek Wojaczek zarządził kilkunastominutową przerwę. Na niewiele to się jednak zdało. Na mokrej nawierzchni zdecydowanie lepiej radzili sobie miejscowi.
- Trochę nas oszukali - mówi w rozmowie z naszą gazetą Władsyław Gollob, prezes żużlowej spółki. - Gospodarze celowo zalali tor. Zawodnicy Kolejarza byli przygotowani na zmianę warunków, dokonali odpowiednich zmian w ustawieniach motocykli i zaczęli wygrywać.
GKSŻ zapowiedziała postępowanie wyjaśniające. Jeśli okaże się, że Kolejarz zawinił, grozi mu finansowa grzywna od 50 do 150 tysięcy złotych i odjęcie meczowego punktu.