Nie rozpaczali nad brakiem w kanonie lektur Osieckiej i Kaczmarskiego. Gadali, ile poziomów i których gier przeszli, siedząc nad nimi w wakacje do drugiej nad ranem, gdy starzy myśleli, że śpią („stary, nie wiem, czy teraz dam radę wstawać rano”). Nie dyskutowali o tym, czy łączenie klas na religię ma sens. Przerzucali się kontaktami do nowych znajomych, przy czym prym w głośności ich komentowania zdecydowanie wiodły dziewczyny („ja jej mówię, żeby się nie gapiła, a ta szmata zaczęła się jeszcze pruć”).
Początek roku szkolnego, trzeba przyznać, w większości wyglądał tradycyjnie, jeśli chodzi o barwy. Było głównie biało i czarno, ale zdecydowanie kreatywnie, jeśli chodzi o formę ubioru. Przeważała długość znana z dialogu Bridget Jones z Danielem Cleaverem o „bezdyskusyjnie nieobecnej spódnicy”. Na szczęście początek roku zbiegł się z oszałamiająco ciepłą pogodą, nie skutkowało to zatem innymi niż estetyczne konsekwencjami. Powiew szkolnej wolności miał z kolei ten efekt, że nie brakowało też w tramwaju śmiałych realizacji nurtu gotyckiego. We wspomnianym upale należało to szczególnie docenić – czarne spodnie i czarne koszule/kurtki wymagały dużego zacięcia od kreatorów. Ile zaś wytrzymałości od nauczycieli wymaga patrzenie przez kilka godzin na upiorne makijaże, nie śmiem nawet przewidywać... Klasę mistrzowską i tak utrzymują w tę pogodę uczniowie klas mundurowych, których przez cały rok, niezależnie od temperatury, obowiązuje wojskowy outfit.
To też może Cię zainteresować
Ta poniedziałkowa podróż była zdecydowanie energetyczna. Z młodszej i starszej młodzieży emanowała jeszcze radość, która pewnie, wraz z postępem roku, z dnia na dzień gaśnie. I, prawdę powiedziawszy, trudno się im dziwić. Uczniowie starszych klas szkół podstawowych i średnich ćwiczyli na sobie szkolne przewroty, o jakich ich rodzicom się nie śniło. Doświadczyli samotności pandemicznych zajęć zdalnych, wtrącania się polityków do programów nauczania, wyzwań, jakie stawiała integracja z ukraińskimi kolegami, którzy masowo pojawili się w ich klasach. Czy nowy rok szkolny może być satysfakcjonujący? Przyniósł sporo istotnych zmian. Polska szkoła małymi krokami ma zmierzać ku celowi, jakim jest przygotowanie młodego człowieka do życia we współczesnym świecie. Szukania balansu między tym, czego ten świat wymaga, a tym, co absolwent szkoły może i powinien do niego wnieść. Pomoc słabszym, wsparcie utalentowanych. Dostosowanie się do świata, w którym rządy przejmuje sztuczna inteligencja, a encyklopedie spakowane są na dyskach komputerów.
Pewnie, gdyby wsłuchać się wyłącznie w to, co życzyliby sobie znaleźć w nowej szkole moi kompanii podróży tramwajem, trzeba by zatrudniać w niej guru od Minecrafta zamiast pani od geografii. Ale coś już zaczyna się dziać. Edukacja obywatelska zamiast doktrynerskiej „Historii i Teraźniejszości”. Pierwsza pomoc, edukacja dla bezpieczeństwa. i większe jej - być może - poczucie za sprawą standardów tzw. „ustawy Kamilka”.
To też może Cię zainteresować
Jestem tak starej daty, że pamiętam mosiężny dzwonek w rękach woźnego. Za gadulstwo w najmłodszych klasach dostawałam po łapach długą drewnianą linijką (a czasem była to pokrywka drewnianego piórnika). Z matematyki - do matury i po niej - nie kumałam kompletnie nic, poziom stresu szybował więc do końca nauki przez to w chmury, ale dałam radę przeżyć bez niej do emerytury w fachu, który mnie od czasów szkoły kręcił. Mimo tych traumatycznych wspomnień, nie zazdroszczę młodszym i starszym uczniom (ich nauczycielom też) tego, czemu teraz muszą w szkole sprostać. Na pewno jednak i tym razem dacie radę! Może nawet z pewną satysfakcją...
