Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podróż sentymentalna

Iwona Matusiak
Jubileusz pracy to okazja do wspomnień i podsumowań. O swojej drodze zawodowej opowiada Iwona Romińska-Jędrzejczak, kierowniczka Urzędu Stanu Cywilnego w Nakle.

Jubileusz pracy to okazja do wspomnień i podsumowań. O swojej drodze zawodowej opowiada Iwona Romińska-Jędrzejczak, kierowniczka Urzędu Stanu Cywilnego w Nakle.<!** Image 2 align=none alt="Image 197398" sub="Fot. Iwona Matusiak">

Jakie były początki Pani pracy?

Po obronie pracy magisterskiej w czerwcu zrobiłam sobie ostatnie dłuższe wakacje i zaczęłam swoją pracę 1 września 1977 roku w Nakielskim Domu Kultury. Byłam tam pierwszą osobą z tytułem magistra, więc doskonale pamiętam, jak tego pierwszego dnia na schodach stały sprzątaczki i woźny, którzy bacznie mi się przyglądali. Był to bardzo miły początek, bo od razu, z góry dostałam też wypłatę.

Czym się Pani tam zajmowała?

35 lat temu to był dokładnie czas, kiedy zawiązywała się „Krajna”. Trwał nabór i była też akcja zbierania tekstów i utworów. Jeden z pracowników jeździł więc po okolicy do starszych osób i zdobywał te cenne informacje. Była też taka sytuacja z jedną z piosenek, która niektórym kojarzyła się dwuznacznie, dlatego trzeba było ją odrobinę zmienić, ponieważ panie na próbach, za każdym razem przy tym fragmencie, wybuchały śmiechem. Zespół powstał głównie dzięki determinacji i ogromnemu zaangażowaniu Zygmunta Kornaszewskiego. Tam, gdzie wyrzucano go drzwiami, pchał się oknem.

Jaki był następny krok w Pani karierze zawodowej?

W Nakielskim Domu Kultury pracowałam tylko 10 miesięcy, następnie przeniosłam się do Spółdzielni Mieszkaniowej, gdzie zajęłam się działalnością społeczno-wychowawczą. Do świetlicy, którą prowadziłam, przychodziły dzieci z całego osiedla i opowiadały, co dzieje się w szkole czy w domu. Czasami przychodzili rodzice, bo chcieli zobaczyć panią Iwonę, do której dzieci pędzą zaraz po przyjściu ze szkoły. Powstał tam kabaret, który często prezentował się przed członkami Klubu Seniora. Dzieci były fantastyczne, często same wychodziły z inicjatywą, żeby coś zrobić.

Później był stan wojenny...

Tak i w związku z tym działalność świetlicy została zawieszona, a ja 1 maja 1986 roku rozpoczęłam pracę w Urzędzie Miasta, jako pełnomocnik do spraw młodzieży, naczelnikiem był wówczas Bogusław Gałdecki. Moim zadaniem była, między innymi, kontrola placówek kulturalnych. Ten okres również bardzo mile wspominam. Następnie w latach 90. ogłoszono nabór na stanowisko kierownika Biura Pracy.

I zgłosiła się Pani...

Złożyłam papiery i udało się objąć tę posadę. Doskonale pamiętam też pierwszy dzień w tamtej pracy, kiedy to do biura wpadł wściekły bezrobotny z pretensjami i używając wulgaryzmów wykłócał się, że jego zasiłek ma być wypłacony 2, a nie 1 czerwca. Odpowiedziałam mu jego językiem i od razu zmiękł. Był to trudny okres dla wszystkich ludzi, nieznane dotąd bezrobocie zaczęło rozszerzać swoje kręgi. Zaczęły upadać zakłady pracy, a my tak naprawdę nie mieliśmy doświadczenia, jak z nimi rozmawiać i jak im pomóc.

Jak wyglądały te rozmowy?

Przede wszystkim musieliśmy nauczyć się kontrolować własne emocje. Ludzie, którzy tracili pracę często wyładowywali się właśnie na nas, dlatego trzeba było zachować zimną krew. Były dwie grupy bezrobotnych. Pierwsza ta, gdzie brak zatrudnienia był z wyboru i właśnie druga, gdzie ludzie tracili zatrudnienie i była to dla nich tragedia. Często brakowało pieniędzy na wypłaty zasiłków, ale dbaliśmy o to, żeby zawsze były one na czas. Mimo tych wszystkich trudności, wspominam ten okres bardzo miło.

Ale w życiu szykowała się kolejna zmiana.

Myślałam, że w tym miejscu popracuję dłużej, ale niestety, wszystko zmieniło się, gdy powstały samorządy powiatowe, a urzędy pracy zaczęły podlegać pod starostwo. Wówczas zostałam bez pracy, ale doceniam ten okres czasu, ponieważ prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie i to się w moim przypadku sprawdziło. Po jakimś czasie dostałam propozycję pracy ze Spółdzielni Mieszkaniowej na stanowisku windykatora, gdzie spotkałam się z grupą osób, z którymi często miałam do czynienie wcześniej pracując w biurze pracy. Ponownie myślałam, że będzie to praca na dłużej, ale pojawiła się inna propozycja.<!** reklama>

Powrót do Urzędu Miejskiego?

Tak, we wtorek po Wielkanocy zadzwoniła do mnie sekretarka burmistrza Piotra Centały. Umówiłam się na spotkanie, na którym dowiedziałam się o propozycji pracy w roli sekretarza urzędu. Długo się nad tym zastanawiałam, ale w końcu podjęłam nowe wyzwanie. Dwa lata pracy z burmistrzem Centałą na pewno nie były nudne, nigdy nie było wiadomo, czego burmistrz będzie oczekiwał kolejnego dnia. Raz jeden z pracowników pisał dla niego przemówienie, burmistrz stwierdził, że jest za długie, to skróciliśmy je, ale jeszcze było za mało, więc w końcu po prostu zmniejszyliśmy czcionkę i tekst został zaaprobowany.

  • Iwona Romińska-Jędrzejczak

    Od ponad roku pracuje na stanowisku kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Nakle. Pochodzi z Wyrzyska, ale przez wiele lat mieszkała w Nakle, a obecnie w Występie. Ukończyła pedagogikę w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Bydgoszczy, podyplomowo Prawo Administracyjne w Toruniu. W wolnych chwilach zajmuje się ogrodem oraz czyta książki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!