https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Początek procesu po tragedii na UTP [NOWE FAKTY]

Wojciech Mąka
Tomasz Czachorowski
Nie przyznają się, w większości nie chcą składać wyjaśnień. Były rektor, prorektor i dwoje innych osób z UTP pierwszy raz stanęli przed sądem.

Wczoraj przed bydgoskim Sądem Okręgowym odbyła się pierwsza rozprawa oskarżonych o doprowadzenie do tragedii podczas Start-Party na Uniwersytecie Technologiczno-Przyrodniczym jesienią 2015 roku. W nocy z 14 na 15 października zginęło tam troje studentów.

Nikt nie rozmawiał z rodzinami ofiar

Wczoraj na korytarzu sądowym pojawili się rodzice zmarłych. Tomasz K. mówił, że oczekuje od sądu sprawiedliwości i wyciągnięcia konsekwencji od winnych. - Nikt ze mną po tej tragedii nie rozmawiał, nie przeprosił - stwierdził przed salą sądową.

Antoni B., były rektor UTP, jeden z oskarżonych, czekając na rozpoczęcie procesu, stwierdził, że nie będzie udzielał żadnych informacji ani niczego nie skomentuje...

Oprócz niego na ławie oskarżonych zasiedli: była przewodnicząca samorządu studenckiego Ewa Ż., były prorektor ds. dydaktycznych i studenckich Janusz P. oraz szef ochrony, który feralnej nocy decydował o działaniach wynajętej agencji.

Z wczoraj przedstawionego aktu oskarżenia wynika, że Ewa Ż., organizując z ramienia samorządu studenckiego imprezę masową, zrobiła to bez zezwolenia.

W dodatku umożliwiła sprzedaż alkoholu bez odpowiedniego pozwolenia. Andrzej Z. w sposób nieodpowiedni miał rozstawić podlegających mu czternastu ochroniarzy w trzech salach obiektów UTP w Fordonie, nie dając im odpowiedniej liczby krótkofalówek - nie miał z nimi łączności. Między innymi z tego powodu po wybuchu paniki wśród studentów szef ochrony nie zareagował.

Były rektor i prorektor Janusz P. zostali oskarżeni o niedopełnienie obowiązków. Antoni B. miał zaniedbać przygotowanie procedur ochrony uczelni, który to obowiązek ciążył na nim po wprowadzeniu przez rząd odpowiednich obostrzeń po zamachach terrorystycznych.

Z kolei dawny prorektor miał udzielić jedynie ustnej zgody na zorganizowanie imprezy w Fordonie bez porozumienia się z rektorem uniwersytetu.
Troje zduszonych przez uciekający tłum osób - studentki w wieku 24 i 20 lat oraz 19-letni student - zmarło. Z aktu oskarżenia wynika, że przyczyna śmierci całej trójki była taka sama - niedotlenienie z uwagi na ucisk klatki piersiowej.

Nie zawiadomił, bo... zapomniał

Były rektor UTP nie przyznał się wczoraj w sądzie do winy, odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania. Tak samo brzmiały protokoły jego zeznań z postępowania przygotowawczego.

Prorektor także nie przyznał się do winy i nie chciał odpowiadać na pytania. Sędzia Krzysztof Dadełło odczytał więc jego zeznania z prokuratury - stwierdzał w nich, że nie przekroczył swoich uprawnień, a prawo do organizowania imprez dla studentów UTP miał samorząd studencki, co jest zapisane od lat w regulaminie.

- Uznałem, że mogę wydać zgodę na organizację takiej imprezy, a rektora nie powiadomiłem, bo zapomniałem; zresztą był wtedy za granicą - brzmiały zeznania Janusza P.

Do winy nie przyznał się także szef ochrony imprezy na UTP. Odpowiadając jedynie na pytania swojego adwokata, podkreślił, że agencja była wynajęta na czas imprezy jedynie w celu ochrony znajdującego się w budynkach UTP mienia. Resztą mieli się zająć studenci wolontariusze. - Pracownicy mieli ze mną kontakt przez prywatne telefony komórkowe i 5 krótkofalówek - powiedział Andrzej Z.

Nie wiedziała, że to impreza masowa

Szefowa samorządu studenckiego przyznała się jedynie do tego, że pozwoliła na nielegalną sprzedaż piwa podczas imprezy. Długo tłumaczyła sądowi szczegóły przygotowań do Start-Party.

- Wykonywałam polecenia władz uczelni, takie imprezy odbywały się na UTP od kilkunastu lat - powiedziała Ewa Ż. - Za to, co się stało, odpowiedzialne są władze uczelni.

Ewa Ż. tłumaczyła, że nie miała pojęcia, iż organizuje imprezę masową i dlatego trzeba się kontaktować m.in. ze strażą pożarną i policją. Wyjaśniała, że to konkretne osoby spośród pracowników UTP odpowiadają za ograniczenie przestrzeni wewnątrz budynku w dniu imprezy, a ochrona za zabranie klucza do dodatkowych drzwi wyjściowych.

- Czy kiedykolwiek ktoś z władz uczelni mówił, że to impreza masowa? - dopytywał sędzia Krzysztof Dadełło.

- Nie, taka informacja nie padła - odpowiedziała Ewa Ż. - Bez względu na to, czy zostanę uznana winną, wyrażam w stosunku do rodzin ofiar głęboki żal i współczucie. Te osoby to byli moi koledzy, też studenci.

Przypomnijmy, że do tragicznego w skutkach tłoku doszło w łączniku między dwoma salami, w których odbywały się koncerty. Dziś ma zeznawać ojciec jednej z ofiar.

800

studentów przebywało tragicznej nocy w pomieszczeniach budynku UTP w Fordonie

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

x
xyz
Nie chcę zdradzać tożsamości, ale powiem jedynie, że akurat przewodnicząca obecnie zgrywa ofiarę, a może nie jest winna w pełni, ale jej wina na pewno tam jest. Byłam na tej imprezie, nie znam tej dziewczyny za specjalnie, ale..., szkoda gadać.
x
xyz
Brawo, idealny komentarz! Nieznajomośc prawa nie zwalnia z jego przestrzegania. Jak mozna przy takiej ilości uczestników nie wiedzieć, że będzie to impreza masowa? Mogłaby chociaż glupiej nie udawać
O
O.
Przez 2-3 lata obstawiałam medycznie imprezy na UTP i zawsze mówiłam, że jak się tam coś stanie to Samorząd poleci. Nigdy tam nic nie było załatwione zgodnie z prawem, ani wystarczającej obstawy ani ludzi z odpowiednimi kwalifikacjami. Samorząd zawsze sam organizował takie imprezy, nigdy nie mieliśmy jakiegokolwiek kontaktu z kimś z władz uczelni, więc niech ta dziewczyna nie ściemnia że wykonywała polecenia z góry. Chciała być przewodnicząca i dała ciała to niech ma chociaż odwagę się przyznać. Mam nadzieję że poniesie konsekwencje.
z
znawca
z tej maki chleba nie bedzie
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski