17-letni Mateusz po powrocie znad jeziora z godziny na godzinę czuł się coraz gorzej. Gorączka, wymioty, drętwienie rąk i nóg. Diagnoza: udar słoneczny. Z upałem nie ma żartów.<!** Image 2 align=none alt="Image 153281" sub="Trochę wody dla ochłody - na Starym Rynku pojawiła się wodna kurtyna, dzięki której choć trochę można się ochłodzić. Fot. Dariusz Bloch">
Na plaży, jak to na plaży. Trochę słońca, trochę pływania. W taki sposób nastolatek wakacje spędza co roku - nad jezioro ma przecież tylko dwa kilometry. Ale tak źle po powrocie do domu jeszcze nie czuł się nigdy.
- Zaczął wymiotować. Bardzo bolała go głowa z prawej strony, prawe oko. Co wypił, nie mówiąc już o jedzeniu, na które nie mógł patrzeć, to wymiotował. Zaczęły drętwieć mu ręce i nogi. Zmierzyliśmy ciśnienie, które wynosiło 90-50. Wezwaliśmy karetkę - opowiada mama nastolatka, pani Barbara. Okazuje się, że przyjazd lekarza niewiele pomógł, bo ten uznał, że... chłopakowi nic nie jest. - Kazał położyć mu nogi wyżej niż reszta ciała i pić wodę z cytryną. I pojechał. A z synem było coraz gorzej. Zdenerwowani pojechaliśmy na szpitalną izbę przyjęć. Osoba badająca Mateusza, kwalifikująca go do przyjęcia do szpitala, była zaskoczona, że przyjeżdżamy tak późno. Mateusz był już prawie odwodniony. Aż boję się pomyśleć, co byłoby, gdybyśmy jeszcze zwlekali - mówi pani Barbara.
Mateusz był w szpitalu do poniedziałku. Z dnia na dzień czuje się coraz lepiej. Teraz wychodząc z domu nie może zapomnieć o czymś na głowę. Zresztą niewskazane też, by przebywał na zewnątrz w godzinach największego upału. Bo na wypisie ze szpitala napisane jest czarno na białym: udar słoneczny. Podobno zagraża on najbardziej osobom starszym z problemami układu krążenia. To one w czasie upałów powinny się szczególnie pilnować. Ale nie tylko. Słońce i gorączka niebezpieczne są też dla dzieci i młodzieży.<!** reklama>
- Na szczęście, z powodu przegrzania nie trafia do nas zbyt wiele dzieci. Ale musimy pamiętać, by w upały szczególnie uważać na najmłodszych. Oni nie potrafią kontrolować się tak jak osoby dorosłe, nie będą pamiętali, by uzupełniać płyny - usłyszeliśmy w izbie przyjęć Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego.
Jak się okazuje, dorośli bydgoszczanie dbają o siebie - osób z problemami związanymi z przegrzaniem słonecznym na oddziały ratunkowe trafia niewiele. Co nie znaczy, że ratownicy medyczni i pełniący na oddziałach ratunkowych dyżury mają lekko. Wręcz przeciwnie. - Plagą są osoby pijące na słońcu alkohol, który w takiej sytuacji działa ze wzmożoną siła. I my zamiast zajmować się pacjentami, którzy w taką pogodę potrzebują naszej pomocy, czyli osobami chociażby z problemami układu krążenia, zajmujemy się pijanymi! To młodzi, zdrowi ludzie w pełni sił, około dwudziestego, trzydziestego roku życia. I może się zdarzyć tak, że nie będziemy w stanie pomóc komuś, kto naprawdę tego potrzebuje, bo będziemy zajęci kimś nietrzeźwym - mówi lek. med. Andrzej Markowski, specjalista medycyny ratunkowej z Kliniki Medycyny Ratunkowej Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. Jurasza. Jakiej rady może udzielić nam na upały? - Myśleć. Zachowywać zdrowy rozsądek. Na szczęście, wiele mówi się ostatnio o tym, jak chronić się w upały i wiele osób ma to na uwadze - stwierdza specjalista.