Rywale prezydenta Konstantego Dombrowicza uznają, że plan inwestycyjny na lata 2011-2014 jest wyborczy i... przeterminowany.
<!** Image 2 alt="Image 154059" sub="Konstanty Dombrowicz - czy budżet wytrzymałby jego plan inwestycyjny? Fot. Radosław Sałaciński">Prezydent Konstanty Dombrowicz, o czym pisaliśmy, przedstawił plan inwestycyjny („Miasto dla pokoleń”) na lata 2011-14. Trudno oprzeć się wrażeniu, że dokument liczący kilkadziesiąt stron, zapowiadający swojskie eldorado, przygotowany został z myślą o wyborach.
- Po co ten kabaret? - zastanawia się Adam Fórmaniak, przewodniczący klubu radnych PO. - Gdyby prezydent przyznał, że plan jest elementem kampanii, uzyskałby więcej.
Zdaniem radnego PO, kluczowe inwestycje, zawarte w „Mieście dla pokoleń”, są takie same jak 4 lat temu. - Bydgoszczanie już tego nie kupią - przypuszcza radny PO i zauważa, że ich wartość (największych ponad 1,6 mld zł) znacznie przekracza możliwości budżetu miasta.
Podobnie, choć niezwykle powściągliwie, ocenia plan Rafał Bruski (PO). - Jak każdy bydgoszczanin życzyłbym sobie, żeby obietnice stawały się rzeczywistością - mówi Rafał Bruski.
<!** reklama>Warto przypomnieć, że PO dysponując największą liczbą głosów w bydgoskim samorządzie i posiadając „swojego” wiceprezydenta, współpracowała z prezydentem w niektórych kwestiach, jak np. sprzedaży KPEC. Stąd ze zdziwieniem członkowie PO przeczytali o tym, że rada blokowała realizację jednego z pomysłów (poszukiwania źródeł energii geotermalnej).
- Współpraca była szorstka, ale była i nie da się wszystkiego zrzucić na radnych - dodaje Adam Fórmaniak.
Niech się rozliczy
Opozycja, co oczywiste, z prezydentem nie chciała współpracować, zwłaszcza w sprawach sprzedaży majątku gminy. Ocena „Miasta dla pokoleń”, i to też nie dziwi, jest więc niższa od tej, prezentowanej przez PO.
- Prezydent najpierw powinien rozliczyć się z tego, co zrobił przez 8 lat - uważa poseł Grażyna Ciemniak, kandydatka na prezydenta Bydgoszczy. - Powinien podsumować to, co stało się miejskimi finansami, jak realizował strategię rozwoju uchwaloną do 2015 roku i plan rozwoju obowiązujący do 2014. Co warte są kolejne obietnice, skoro nie wywiązał się z poprzednich?
Jan Szopiński (SLD), radny województwa, jesy także kandydatem na prezydenta Bydgoszczy.
- Czy autor planu jest wizjonerem czy mitomanem? - pyta radny SLD i odpowiada od razu: - Trudno rozszyfrować. W kampanii obiecuje złote góry, a potem nagle zmienia zdanie. Tak było w przypadku budowy hali wystawienniczej w Myślęcinku, która najpierw była priorytetem, a chwilę później już nie.
Radny Jacek Bukowski (SLD) oświadcza: - Nie miałem siły przeczytać wszystkiego i mam nadzieję, że nikt tego do końca nie przeczyta. Osiem lat temu słyszeliśmy to samo; aquapark, multikino w Fordonie, przebudowa Polonii, tramwaj do dworca i do Fordonu... Nic się nie udało.
Kosmę Złotowskiego, byłego senatora, lidera regionalnego PiS (może kandydata na prezydenta?) złapaliśmy podczas urlopowych wojaży. Choć nie znał treści planu dość dobrze, uznał go za powtórkę z rozrywki.
- Pan prezydent bardzo chciał ale mu nie wyszło - twierdzi Kosma Złotowski.
Poseł Andrzej Walkowiak (Polska Plus), o którym także się mówiło, że może wziąć udział w tegorocznej kampanii, okazał się mniej wyrozumiały. - To zdarta płyta - mówi Andrzej Walkowiak. - Przez dwie kadencje prezydent mógł to zrealizować.
Po 8 latach nie wierzę
Treść planu, w części dotyczącej edukacji, rozbawiła Sławomira Wittkowicza - i nie dlatego, że Konstanty Dombrowicz (choć nie ma takich uprawnień) obiecuje utworzenie na bazie Collegium Medicum Uniwersytetu Medycznego.
- Kiedy miasto mówi o oszczędnościach w oświacie, widzę likwidacje szkół - zdradza Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Solidarność-Oświata”. - Kiedy prezydent obiecuje prowadzenie konsultacji, to ja po 8 latach doświadczeń, już mu nie wierzę. Kiedy mówi o współpracy, przypominam sobie raport wypracowany przez radnych i odłożony do szuflady. Kiedy czytam, że prezydent chce łączyć gimnazja z podstawówkami to wiem, że taki projekt nie jest zgodny z wytycznymi MEN.
Opinia. Program prezydenta Dombrowicza
Socjolog Grzegorz Kaczmarek w programie inwestycji Konstantego Dombrowicza na lata 2011-2014 wychwycił aż trzy ogólne wady.
Pierwsza, to brak wizji rozwoju miasta. - Czytając ten dokument nie wiem, na ile mam go skrytykować - wyznaje Grzegorz Kaczmarek. - Nie ma w nim strategii. To urzędnicza buchalteria, wyborczy program z listą ustalonych zadań do wykonania. Nie ma wizji, a szkoda, bo przecież o kolejną kadencję ubiega się ktoś, kto rządzi od 8 lat.
W planie zabrakło też konsekwencji i zdecydowania, bo np. w przypadku metropolii próżno szukać odpowiedzi na pytanie; z Toruniem czy bez? - Tak samo jest w przypadku propozycji utworzenia uniwersytetu medycznego. To trochę tak, jak rzucanie się do ściany do ściany - ocenia socjolog.
Po drugie; prezydent nie wie, jak może w demokratyczny sposób pobudzić i wykorzystać potencjał miasta.
I wreszcie po trzecie: program jest skonstruowany tak, że dopuszcza konsultacje społeczne. Jednak nie przewiduje budowania demokratycznego sporu, konstruktywnej debaty.
- W planie prezydent stosuje demagogiczną argumentację. Na szczęście, jeszcze jest czas, by podjąć próbę zbudowania takiego programu, który spełniałby choć odrobinę moje postulaty - twierdzi Grzegorz Kaczmarek. - Od prezydenta wymaga się dziś tego, by był dobrym strategiem i politykiem, a od takich „michałków”, jakie są w programie, powinni być urzędnicy.(haw)