Spółka PKP Intercity likwiduje w Bydgoszczy Biuro Rozliczeń Międzynarodowych i wyprowadza je z miasta do Warszawy. Przeprowadzka skutkować będzie bezrobociem dla kilkudziesięciu osób.
<!** Image 3 align=none alt="Image 220190" sub="Fot.: Dariusz Bloch">
Klienci PKP Intercity, jeśli mieli jakieś uwagi i zażalenia dotyczące podróży międzynarodowych, kontaktowali się z Biurem Rozliczeń Międzynarodowych w Bydgoszczy, dokąd trafiały reklamacje i skargi z całej Polski.
<!** reklama>
Pracownicy biura jednak dostali wypowiedzenia, bo kolejowa spółka woli, by biuro działało w Warszawie. - Zmiany w funkcjonowaniu działu reklamacji wynikają z konieczności usprawnienia procesu składania i rozpatrywania reklamacji.
W nowym modelu wszystkie działania związane z reklamacjami i rozliczeniami przychodów zostały przesunięte do jednej, zlokalizowanej w Warszawie jednostki.
Reklamacje w jednym miejscu
- Dzięki temu udaje się nam skrócić proces rozpatrywania reklamacji - wszystkie sprawy trafiają w jedno miejsce i nie ma konieczności przesyłania, na przykład, dokumentów z Opola do Warszawy i Bydgoszczy, a jedynie do Warszawy.
Centralizacja to również większa przejrzystość - zamiast kontaktu z kilkoma komórkami pasażer korzysta z jednego adresu, gdzie rozpatrywana jest jego sprawa od początku do końca, bez podziału na przejazdy krajowe czy międzynarodowe - wyjaśnia Beata Czemerajda z Biura Komunikacji i Public Relations PKP Intercity S.A.
To, co dla władz spółki jest administracyjnym zabiegiem, dla wielu tutejszych pracowników oznacza bezrobocie - dla pracowników nie znaleziono miejsca w innych działach spółki.
- W bydgoskim biurze do tej pory było zatrudnionych 36 osób, z których propozycję dalszej współpracy otrzymały 3 osoby - mówi Beata Czemerajda.
- To fatalna informacja dla miasta, stracą nie tylko wyrzuceni pracownicy i ich rodziny. Tak się składa, że moja firma robiła swego czasu interesy z PKP PLK - mówi radny Rafał Piasecki. - Kiedy jednak przeniesiono przetargi do Warszawy, zaczęli je wygrywać przedsiębiorcy spoza regionu, mimo że dotyczyły zleceń na naszym terenie. Tyle że firmy, które wygrywały przetargi, nie znały lokalnej specyfiki i później się z nich wycofywały, a PKP musiały jeszcze raz je organizować i płacić dwa razy. Podejrzewam, że i w tym przypadku zmiany okażą się droższe niż potencjalne oszczędności.
Co dalej z budynkiem?
Atrakcyjny budynek, który bydgoszczanie doskonale znają, gdyż przez lata był siedzibą redakcji „Dziennika Wieczornego”, nie będzie na sprzedaż. - Wynajmowaliśmy go od parafii i ewangelicko-augsburskiej w Bydgoszczy - twierdzi rzeczniczka. - Powstał w latach 1897-98 według projektu Artura Koeniga z Piły, to chyba jedyny jego obiekt w naszym mieście. Budynek wpisany jest do naszej ewidencji, w 2006 roku przeprowadzono remont elewacji, a jego stan jest bardzo dobry - mówi Sławomir Marcysiak, miejski konserwator zabytków.
