Jedną z takich nigdy niewyjaśnionych spraw była śmierć Janiny K. Młoda bydgoszczanka zmarła, jak orzekł prokurator – śmiercią samobójczą. Jej rodzina w tę wersję nigdy nie uwierzyła. Niestety, w trakcie śledztwa nie miała nic do powiedzenia. Oskarżyciel był wówczas poza wszelką kontrolą. Próba zweryfikowania wyników dochodzenia po październikowym przełomie, 5 lat po tragicznej śmierci dziewczyny, spełzła na niczym. Nie było wówczas możliwości przeprowadzenia ponownego dochodzenia. Sprawy, jak wiele innych, nie wznowiono.
Janina K. w 1949 roku ukończyła szkołę i poszła do pracy w dużym bydgoskim zakładzie, gdzie została pracownicą działu księgowości. Tam poznała Jarosława S., z którym się związała i planowała wziąć z nim ślub. Jednak pojawiła się rywalka, Anna F., która także myślała o małżeństwie z Jarosławem. Obie dziewczyny dobrze się wcześniej znały, były nawet przyjaciółkami. Teraz ich stosunki wyraźnie się popsuły, przestały nawet ze sobą rozmawiać.
Młoda bydgoszczanka zmarła, jak orzekł prokurator – śmiercią samobójczą. Jej rodzina w tę wersję nigdy nie uwierzyła. Niestety, w trakcie śledztwa nie miała nic do powiedzenia.
11 maja 1952 roku Janina K. wracała z pracy do domu, kiedy nagle lunął rzęsisty deszcz. Przechodząc ul. Śniadeckich spotkała nagle Annę, która w pobliżu mieszkała. Anna, widząc zmokniętą byłą przyjaciółkę, zachowała się elegancko i zaprosiła Janinę do swojego mieszkania, by przeschła i przeczekała ulewę.
Tak też się stało. Wieczorem rodzice Janiny dowiedzieli się o tragedii. Dziewczyna nie żyła. Jak i dlaczego zmarła, nie było wiadomo. Anna F. wyjaśniała, że zostawiła koleżankę, by dalej się suszyła w domu i wyszła do dentysty, a potem na zakupy. Kiedy wróciła po kilku godzinach, Janina leżała na łóżku już martwa.
Rozpoczęło się milicyjne dochodzenie. Annę F. jako ostatnią osobę, która miała kontakt ze zmarłą, aresztowano. W protokole oględzin zwłok pojawiła się informacja, że w ciele zmarłej stwierdzono obecność nieznanej, ale silnie trującej substancji.
W śledztwie Anna do poprzednich wyjaśnień dodała, że kiedy dziewczyny zmoknięte weszły razem do mieszkania, zaparzyła gorącą herbatę. Wówczas Janina miała wyjąć z torebki jakąś saszetkę i dosypać do swojej herbaty białego proszku. Annie miała wyjaśnić, że to środek na wzmocnienie, który lekarz kazał jaj zażywać. Po wypiciu herbaty Janina miała położyć się na łóżku twierdząc, że chce odpocząć, bo czuje się zmęczona, a następnie oznajmiła, że koleżanka może spokojnie wyjść, ona na nią poczeka…
Odwołanie odrzucone
Po zapoznaniu się z wynikami postępowania, ojciec Janiny K. zaczął domagać się sekcji zwłok i zasugerował, że to Anna mogła podać jego córce truciznę. Motyw był oczywisty – pozbycie się rywalki w zabiegach o małżeństwo z Jarosławem S. Prokurator nie podzielił jednak jego zdania i zamknął sprawę, orzekając, iż przyczyną śmierci młodej bydgoszczanki było zażycie przez nią nieustalonej trucizny, w której posiadanie weszła w nieznany sposób.
Ojciec zmarłej został wezwany na przesłuchanie do UB, gdzie niedwuznacznie zasugerowano mu, że jeśli nie chce mieć kłopotów, to ma sobie dać spokój z ewentualną dalszą apelacją.
Odwołanie ojca Janiny do Prokuratury Wojewódzkiej został odrzucone. Niebawem dowiedział się, jaka była tego najbardziej prawdopodobna przyczyna. Wujek Anny F. był wysoko postawionym oficerem Służby Bezpieczeństwa. Sam ojciec zmarłej został wezwany na przesłuchanie do UB, gdzie niedwuznacznie zasugerowano mu, że jeśli nie chce mieć kłopotów, to ma sobie dać spokój z ewentualną dalszą apelacją.
Drugie śledztwo
Minęło 5 lat… Na wiosnę 1957 roku trwało masowe rozliczanie się ze zbrodniami z okresu stalinowskiego. O swoje postanowił upomnieć się także ojciec Janiny K. Napisał wniosek do prokuratury o ponowne wszczęcie śledztwa w sprawie zgonu jego córki. Nowy prokurator do wniosku się przychylił. W kwietniu miała miejsce ekshumacja zwłok. Niestety, jej wyniki nie dały oczekiwanego rezultatu.
W świetle zachowanych materiałów, a zwłaszcza z powodu nieprzeprowadzenia sekcji zwłok, nie sposób było na nowo rozpocząć postępowania. Zagadka śmierci Janiny K. pozostała na zawsze niewyjaśniona.
