https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pięknie było, ale już minęło

Paweł Antonkiewicz [email protected]
- Na braciach i na mnie skończyło się rodzinne śpiewanie, bo nasze dzieci już miały inne rozrywki - mówi Bernard Brukwicki, najdłużej śpiewający nakielski chórzysta.

- Na braciach i na mnie skończyło się rodzinne śpiewanie, bo nasze dzieci już miały inne rozrywki - mówi Bernard Brukwicki, najdłużej śpiewający nakielski chórzysta.

<!** Image 2 align=right alt="Image 158375" sub="Jak widać, śpiewanie łączy. Dwa pokolenia tenorów Nakielskiego Chóru Kameralnego, czyli Bernard Brukwicki i Sławomir Śnieciński / Fot. Archiwum">Jak się zaczęło Pana 65-letnie chóralne śpiewanie?

To rodzinna tradycja. Tata był prezesem „Harmonii”, jednego z dwóch nakielskich chórów, śpiewali w nim starsi bracia. Tata i brat Stanisław basem, a Roman i ja tenorem. Poza tym, chóry były wówczas popularne, uczestniczyły we wszystkich uroczystościach w mieście - kościelnych i z okazji świąt lokalnych i państwowych. Śpiewało się też w domach, obowiązkowo podczas świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy, ale także w czasie spotkań towarzyskich.

<!** reklama>Pierwszym zespołem był?

Nie śpiewałem tylko w jednym chórze. Zacząłem w 1945 roku w chórze przy parafii świętego Wawrzyńca, który wówczas nazywano Zespołem Dobrowolnych Śpiewaków. Później w 1981 roku nadano mu nazwę „Soli Deo”. Jego dyrygentem był wtedy Klemens Pufal. Jednocześnie śpiewałem też w „Harmonii”. Dobrowolni śpiewacy próby mieli w kościele, a „Harmonia”, którą później zaopiekowała się kolej, w poniemieckich barakach koło cukrowni. Jego dyrygentami byli pan Watkowski z Mroczy, Michał Prymas i Czesław Dyląg. Później byłem również w chórze „Jedność”, który działał przy Powiatowym Domu Kultury, a śpiewali w nim członkowie chóru kościelnego a dyrygentem był Franciszek Trybuszewski. Oba były zespołami męskimi. Chóry były liczne, w „Jedności” było nas pięćdziesięciu.

Kto w nich śpiewał?

Długo w Nakle były tylko chóry męskie, a śpiewali w nich głównie rzemieślnicy, których dzisiaj też już nie ma. Byli kowale z Pocztowej i Dąbrowskiego, szewcy, kołodziej z Pocztowej, bednarz z Długiej, kapelusznik z Dąbrowskiego, rymarz, piekarze, fryzjerzy, młynarze, zdun, drogomistrz i kolejarze. Jak śpiewał mistrz, to i czeladnik, i na pewno uczeń& To nie były tylko zespoły kulturalne. Spotykaliśmy się towarzysko, chór cementował rodziny, bo na występy wybieraliśmy się z żonami i dziećmi. Inne to były też wyjazdy. Do Górki Klasztornej jechaliśmy pociągiem do Witosławia, stamtąd kolejką wąskotorową do Łobżenicy, a potem był marsz ze śpiewem do klasztoru.

Co dało Panu śpiewanie w chórze?

Przede wszystkim wielką przyjemność. Poznałem kawał Polski, ciekawych ludzi. Szkoda tylko, że chórów jest coraz mniej i są coraz mniejsze, a na braciach i na mnie skończyło się jednak rodzinne śpiewanie, bo nasze dzieci już miały inne rozrywki. Dziś w naszym chórze są tylko cztery męskie głosy. Pięknie było, ale minęło.

 

 

Teczka personalna

Bernard Brukwicki, chórzysta z Nakła

Od 65 lat członek Nakielskiego Chóru Kameralnego, kontynuatora tradycji Chóru Kościelnego założonego 80 lat temu przy parafii św. Wawrzyńca w Nakle. Mieszkaniec Nakła od urodzenia, przez 42 lata pracownik nieistniejących już zakładów mięsnych. Do chóru wstąpił w wieku 12 lat. Śpiewa tenorem, lubi repertuar operowy i operetkowy, a oprócz muzyki jest miłośnikiem siatkówki, piłki nożnej i lekkoatletyki.


 

 

 

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski