Podczas zabawy w piaskownicy na Błoniu dziecko odniosło bolesną kontuzję. Rodzina domaga się zadośćuczynienia od spółdzielni mieszkaniowej.
W zeszłym tygodniu z piaskownicy między blokami 2 i 4 na ulicy Waryńskiego na Błoniu wybierano piach. Piaskownica była więc głębsza niż zwykle, jednak nowy piasek trafił do niej po kilku dniach.
- To właśnie wtedy mój syn zahaczył nogą o jakiś wystający element i rozciął ją sobie aż do kości - mówi pani Krystyna Bojarska.
<!** Image 2 align=none alt="Image 177109" sub="Pusta przez dwa dni piaskownica okazała się niebezpieczna dla maluchów. Fot. Tymon Markowski">
Siedmiolatek trafił do szpitala. Po opatrzeniu rany wrócił do domu, ale nadal leczy kontuzję. Mama dziecka uważa jednak, że takie lekceważenie przepisów i narażanie innych na niebezpieczeństwo powinno zostać ukarane.
- Złożyłam pismo do Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej z prośbą o odszkodowanie w wysokości 3 tysięcy złotych. Czekam teraz na odpowiedź. W swoim piśmie opisałam przebieg zdarzenia, załączyłam zdjęcia syna po wypadku, a także fotografie piaskownicy. Podałam również świadków zdarzenia. Chciałabym zaznaczyć, że w spółdzielni zostałam potraktowana profesjonalnie i życzliwie - mówi bydgoszczanka.
<!** reklama>
Sprawa osobiście zajął się Tadeusz Stańczak, prezes Bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
- Chcieliśmy dobrze i sami, żeby dzieci bawiły się w lepszych, higienicznych warunkach, mimo że nie musieliśmy, w środku sezonu zaczęliśmy wymieniać piasek w naszych piaskowniach. Zewnętrzna firma, którą wyłoniliśmy w przetargu, źle zorganizowała pracę, wybrała piasek w piątek, a dosypała go dopiero w poniedziałek. Bijemy się w piersi. Jest to dla nas nauczka. Wydaliśmy już odpowiednie zalecenia, jak postępować w przyszłości w takich przypadkach. Warto jednak zauważyć, że piaskownica jest elementem z daleka widocznym i nie można do niej wpaść, nie zauważając jej. Trzeba też mieć świadomość, że dzieci, nawet w piaskownicy, powinny się bawić pod opieką dorosłych. Nie umywamy rąk. W końcu ucierpiało dziecko, nad czym bardzo ubolewamy. Przypadek zgłosiliśmy naszemu ubezpieczycielowi, który rozpatrzy całe wydarzenia - obiecuje prezes Tadeusz Stańczak.
- Po zimie zawsze dokonujemy starannego przeglądu wszystkich instalacji na osiedlach. W czasie sezonu wszystkiego doglądają administratorzy obiektów, a także osoby, które dbają o czystość na osiedlach. Przyjmujemy też i reagujemy na sygnały mieszkańców. Przeglądów dokonują osoby, które legitymują się odpowiednimi dokumentami budowlanymi - dodaje prezes. - To był fatalny zbieg koliczności.
Mieszkańcy mają jednak wiele zastrzeżeń do całości rekreacyjnej infrastruktury na osiedlu.
- Wróciłam w czwartek od lekarza z kontroli, a ten powiedział, że syn może powoli wychodzić na spacery i siadać na ławce - mówi pani Krystyna. - Ale nie ma gdzie. To kolejny problem w mojej okolicy. Nie dość, że dzieci nie mają się gdzie bawić, to na dodatek dorośli nie mają gdzie odpocząć. Wszystkie ławeczki sprzed mojego bloku zostały bowiem zdemontowane. Stoi za tym kilka osób, którym przeszkadza to, że na ławkach siedzi młodzież i zachowuje się czasem głośno. O tym, że starsi bydgoszczanie nie mają teraz gdzie odpocząć w trakcie spaceru, nikt jednak nie pomyślał.
PS Imię i nazwisko bohaterki artykułu zostało na jej prośbę zmienione.