Bożonarodzeniowe dekoracje, choć przez wieki zmieniały swoją formę, zawsze symbolizowały dobrobyt, szczęście i życie.
<!** Image 3 align=right alt="Image 140071" sub="Wybór odpowiedniej choinki wymaga czasami odwiedzenia kilku targowisk Fot. Miłosz Sałaciński">Kilka wieków temu, w Wigilię Bożego Narodzenia, od rana przystrajano izby - świąteczne dekoracje nadal są atrybutem polskich świąt. Centralnym elementem były i są nadal zielone gałęzie. W krajach śródziemnomorskich wykorzystywano gałązki oliwne lub laurowe, a w państwach skandynawskich, Anglii, Niemczech świerki oraz jodły.
W Polsce gałązki przybijano do płotów, drzwi stodół, domów i obór. Najpiękniejszą (najczęściej rozwidlony wierzchołek świerku) i najbardziej okazałą wieszano nad stołem.
- Gałęzie ścinano w Wigilię rano - tłumaczy Maria Flinik-Huryn, kierownik Działu Etnografii Muzeum Okręgowego im. L. Wyczółkowskiego w Bydgoszczy. - W ciszy i skupieniu, przy zagaszonych światłach wnoszono je do izby. Postępowano tak, by nie straciły swojej dobroczynnej mocy.
Gałązkę, którą wieszano nad stołem, przyozdabiano jabłkami - symbolem zdrowia, urody, młodości, siły i dobrobytu oraz orzechami - symbolem zdrowia, siły, prawdy, mądrości, cierpliwości. Umieszczano na niej krążki wycięte z opłatków. Na środku, nieco niżej, zawieszano kulisty, barwny „świat” wykonany z opłatka i symbolizujący narodziny Chrystusa. Całość obsypywano sieczką i ziarnem. Tak przystrojone gałęzie nazywano podłaźnikami, połaźnikami, jutką, wiechą, rajskim bądź bożym drzewkiem.
- Ozdoby z opłatka, charakterystyczne tylko dla Polaków, symbolizowały miłość, zgodę i wzajemny szacunek - dodaje Maria Flinik-Huryn. - Z podłaźnikiem wiąże się wiele wróżb. Na przykład, kiedy do panny przyszedł kawaler, usiadł pod wiechą i zdjął jabłko, to znaczyło, że się dziewczynie oświadcza. Poza tym, czerwone jabłko zdjęte, poświęcone i zjedzone w dniu świętego Błażeja leczyło zęby oraz choroby gardła. Natomiast wysuszone gałązki wykorzystywano do odczyniania złych mocy.
<!** reklama>Najmłodszą historycznie dekoracją, która przywędrowała do nas z Niemiec, jest właśnie choinka. Pojawiła się na przełomie XVIII i XIX wieku, ale na polskiej wsi rozpowszechniła się dopiero sto lat później.
- Choinkę przystrajano tak samo, jak podłaźniczki - mówi Maria Flinik-Huryn. - Z czasem pojawiły się na niej łańcuchy, symbole „węża kusiciela”.
Jak wyglądały podłaźniczki i pierwsze choinki, zobaczyć można w Muzeum Etnograficznym w Toruniu. Tam czynna jest wystawa „Od adwentu do Trzech Króli”, prezentująca wystrój izb mieszkańców Kujaw, Kaszub, Borów Tucholskich i Kociewia.
- Chodząc od chaty do chaty, odbywa się tajemniczą podróż w czasie - tłumaczy Olga Kwiatkowska z działu edukacji toruńskiego muzeum. - Są i choinki, i drzewka, które kiedyś wieszano pod sufitem „do góry nogami”. Zielone gałązki zawsze symbolizowały życie.
Jak się okazuje, tradycje wyrabiania ozdób na drzewka kultywowane są jeszcze przez regionalnych twórców ludowych. - Urocze, ozdobne drobiazgi kosztują niewiele - twierdzi Agnieszka Sowińska z galerii. - Wykonane zostały z tradycyjnie ze słomy i bibuły. Są też drewniane ptaszki, wisiorki ze sreberek...
Takich ozdób nie ujrzy się w dużych sklepach, w których dominują bombki, światełka, aniołki, gwiazdorki, koraliki, lamety i... wiele innych różności. Jak nam zdradzili sprzedawcy, powoli odchodzi się od ubierania choinki w jednym tylko kolorze (np. niebieskim, bordowym, czy żółtym).
- Coraz częściej ludzie kupują bombki plecione lub wykonane z naturalnych materiałów: kory, szyszek, patyczków - zdradza jeden z toruńskich sprzedawców. - Mody szybko przemijają, trudno trafić w gust.
Nigdy modom nie ulega Adrianna Witucka, artysta plastyk, ceramik.
- Zawsze mam żywą choinkę, na której wieszam jabłka i orzechy - zdradza Adrianna Witucka. - To symbole mojego dzieciństwa. Po jabłka musiałam latać do ciotki, bo tylko ona miała odpowiednio małe i bardzo czerwone jabłuszka. Tylko raz powiesiłam gałgankowe aniołki. Moje kotki były małe, więc żeby nie najadły się anielskich włosów i lamety, zrezygnowałam z tradycyjnych ozdób.
Wśród mieszkańców regionu niezmienną popularnością cieszą się świerkowe drzewka. Rok temu Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Toruniu sprzedała 6 tys. tych drzewek, w tym roku przygotowano 10 tysięcy.
Regionalna dyrekcja na terenie 27 nadleśnictw od połowy grudnia prowadzi akcję „choinka”. Strażnicy leśni sprawdzają, czy nikt nie niszczy drzew. Zwykle każdego roku, zatrzymują kilkanaście osób, które chcą ukraść choinki.
- Najbardziej dotkliwe są kradzieże drzewek z terenów upraw leśnych i młodników - wyjaśnia Mateusz Stopiński, rzecznik ODLP. - Rosnące obok drzewa zaczynają się deformować, trudno jest dosadzić drzewko w podobnym wieku. W naszym regionie nie ma dużo świerków, rosną one najczęściej w podszyciu.
Wszystkie nadleśnictwa prowadzą sprzedaż choinek. Jak zapewnia Mateusz Stopiński, wystarczy zadzwonić, umówić się i pojechać po niedrogie drzewko.