https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Śpica - bydgoski wicemistrz świata

Tadeusz Nadolski
Paweł Śpica dołączył do Enei Astorii przed tym sezonem.
Paweł Śpica dołączył do Enei Astorii przed tym sezonem. Filip Kowalkowski
Ma w swoim koszykarskim CV tytuł wicemistrza świata U-17. Pozyskanie przed tym sezonem Pawła Śpicy przez Eneę Astorię może okazać się strzałem w dziesiątkę bydgoskiego klubu.

Występujący najczęściej na pozycji nr 3 zawodnik urodził się w Koszalinie. Karierę zaczynał w tamtejszym AZS. Mimo dopiero 24 lat występował już w barwach kilku drużyn od II ligi zaczynając na ekstraklasie kończąc.

Poprzedni sezon spędził w Spójni Stargard. Do „Asty” przymierzany był już w roku 2016, ale wówczas nic z tego nie wyszło. Jak trafił nad Brdę?

W ubiegłym sezonie wracałem do siebie po kontuzji i w pierwszej kolejności przeszedłem kompleksowe testy medyczne w Spójni Stargard. Później wybrałem się jednak na obóz przygotowawczy GETBETTER, gdzie jednym z twórców projektu jest właśnie trener Enei Astorii Konrad Kaźmierczyk. Tam prowadziliśmy wiele wspólnych rozmów na ten temat, jednak do rozpoczęcia sezonu pozostawało coraz mniej czasu i ostatecznie rozegrałem sezon w Spójni. Po roku, powróciliśmy jednak do tego tematu i jak widać zaowocowało to moim przejściem do Enea Astorii - mówi na stronie internetowej klubu Śpica.

Kibice doskonale się orientują, że Paweł Śpica grał w reprezentacji, która w 2010 roku wywalczyła wicemistrzostwo świata w kategorii U-17, ulegając jedynie w finale drużynie USA. Wielu z zawodników, u boku których występował, stanowi obecnie trzon dorosłej kadry. Można tu wymienić choćby takie nazwiska jak Mateusz Ponitka, Przemysław Karnowski, czy Tomasz Gielo.
Śpica w tej ekipie nie odgrywał kluczowej roli - w sumie w 6 meczach zdobył 5 punktów, miał 3 asysty i 2 zbiórki. Ale już sama możliwość rywalizacji z najlepszymi w swojej kategorii wiekowej była bezcennym doświadczeniem. Na boisku spotkał się twarzą w twarz z zawodnikami, którzy teraz grają w NBA, jak chociażby aktualnym kolegą klubowym Marcina Gortata w Washington Wizards, Amerykaninem Bradleyem Bealem, czy Litwinem Jonasem Valanciunasem (Toronto Raptors).

- Dla mnie było to bardzo duże przeżycie, które zapamiętam na zawsze. Tym bardziej, że udało nam się wywalczyć srebrny medal na tak dużej imprezie, co było też ogromnym sukcesem. W sumie muszę przyznać, że moja przygoda z kadrą zaczęła się zupełnie przypadkiem. Byłem na zgrupowaniu w Cetniewie, na które nie przyjechało dwóch koszykarzy z Warszawy. Sytuacja ułożyła się w taki sposób, że w zamian powołano mnie do kadry, wraz z moim kolegą z Koszalina, Robertem Gibaszkiem. Później okazało się, że głównie dzięki swojej obronie (byłem graczem zadaniowym), bardzo spodobałem się trenerom i wybrano mnie do głównego składu. Tym sposobem, załapałem się chociażby na uczestnictwo w mistrzostwach Europy (U-16 w 2009 r. - 4 miejsce - dop. T.N.) i wspomnianych mistrzostwach świata, co było fantastyczną sprawą - mówi bydgoski skrzydłowy.

W tym sezonie na I-ligowych parkietach, choć rozegrał dopiero dwa spotkania, już zaprezentował swoje nieprzeciętne umiejętności. Na razie w ciągu śr. 21,19 min zdobywa 18,5 pkt, ma 3,5 zb. Można się spodziewać, że z każdym kolejnym meczem będzie tylko lepiej. Także z pożytkiem dla czarno-czerwonych.

POLUB NASZ PROFIL NA FACEBOOKU

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski