Młoda, długowłosa kobieta miała na sobie legginsy, stanik, buty na obcasach, no i okulary przeciwsłoneczne. Miała też tabliczkę, którą trzymała, unosząc. To komunikat „Szukam męża”. Taki obrazek można było zobaczyć ostatnio w Bydgoszczy, konkretnie: na ulicach Śródmieścia.
Pani zwracała na siebie uwagę (zwłaszcza mężczyzn) skąpym odzieniem - i tabliczką. Posypały się komentarze internautów. Choćby te: „Odpowiadam - znalazłaś mnie”, „Czyjego męża?”, „W Bydgoszczy chyba nie znajdziesz”, „Mogę pomóc szukać. A gdzie mniej więcej zaginął?” i „Mężowie nie lecą na okładki. Tak to można znaleźć co najwyżej chłopaka”.
Rzekome poszukiwania męża miały drugie dno. To była chodząca reklama salonu medycyny estetycznej w Bydgoszczy. Promował usługi depilacji. „Zapomnij o niechcianych włoskach już po 6-8 zabiegach i ciesz się efektem do 10 lat”. Faktycznie, można było podziwiać gładką skórę modelki.
- Tę reklamę można również rozpatrywać jako eksperyment społeczny połączony z marketingowym działaniem - na forum wypowiadał się specjalista ds. marketingu w międzynarodowym przedsiębiorstwie. - Tyle że przekaz nie do końca mógł trafić do odpowiedniej grupy docelowej. Modelką, niby poszukującą męża, interesowali się bardziej panowie niż damska część przypadkowej publiczności. Mężczyźni raczej z zabiegów depilacji nie korzystają. To jest minus reklamy. Następny jest taki, że nie od razu wiadomo, co kryje się za informacją „Szukam męża”.
Ekspert jednocześnie wymienia atut tejże reklamy: - Pomysł jest innowacyjny. Oferta przełamuje tabu, ponieważ pokazuje kobietę w odważnym wydaniu. Ludzie mówią o reklamie oraz udostępniają i komentują filmik z nietypowego spaceru kobiety. Skoro zrobiło się głośno o nagraniu, to i salon kosmetyczny, którego dotyczy spot, zyskał na popularności.
Mieszkańcy województwa kujawsko-pomorskiego nietypowe reklamy w Polsce już widywali. Internauta spod Bydgoszczy opisywał: - Była dziewczyna, stylizowana na Barbie (nawet włosy miała długie blond, falowane), polecająca lody o smaku Barbie. To krótko po tym, jak w drugiej połowie lipca br. do kin wszedł film „Barbie”. Hostessa przechadzała się po plaży nad jeziorem. Trzymała lodówkę turystyczną i zachęcała do zakupu różowych lodów. Jeden kubek, a właściwie kubeczek, kosztował 7 zł. Podobne dostaniesz w markecie za 2 zł. Nazwa smaku była chwytliwa, ale nic poza tym. To były zwykłe truskawkowe lody, z mrożonych, zmiksowanych owoców. Prawdopodobnie domowej produkcji, bo na kubeczkach zabrakło etykiet. Nie mam pojęcia, jak skończyłaby się sprzedaż lodów, gdyby hostessa natrafiła na plażowicza, pracującego w sanepidzie.
Dziewczyna i chłopak, wyglądający na licealistów, ale stylizowani na kilkuletnie dzieci (dziewczyna założyła różową sukienkę, kolanówki i lakierki, a jej partner eleganckie spodenki na szelkach i tak samo kolanówki plus buty lakierowane) rozdawali ulotki. Chodziło o zapisy maluchów do nowego przedszkola.
Były też spacerujące po miastach „naleśniki”, zachęcające do wstępu do pewnej restauracji w centrum Bydgoszczy i Torunia albo niby to słuchawki telefoniczne w wersji mega, czyli reklamy serwisu GSM.
Czasami sam filmik stanowi zachętę do skorzystania z propozycji. Pomnik Kopernika, Fabryka Dynamitu, gęsi - nie tylko te miejsca „mijał” Zadrodze chłopak podczas poszukiwań dziewczyny. Umówił się z nią w naszym regionie. To temat spotu „Odkryj Kujawsko-Pomorskie”, który powstał w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego.
Zakład mechaniki pojazdowej rozdawał ulotki z dopiskiem „Szybcy, ale nie wściekli” (jak z filmu). Chwalił, że ekipa błyskawicznie naprawia auta.
Ktoś z klientów skomentował: - Ale można się wściec na wasze ceny.
