Zobacz wideo: Rok 2023 w Bydgoszczy ogłoszony został rokiem Andrzeja Szwalbego.

65-letni mieszkaniec Koronowa jest samotny. - Do tego megaskromny, chociaż zasługuje na podziw, ponieważ robi to, na co stać niewielu ludzi – tak opisuje go bydgoszczanka. - Pana Mirka znam od 4 lat.
Poznali się w nietypowych okolicznościach. - Zorganizowałam internetową zbiórkę na zakup oczyszczacza powietrza dla mojej chorej córki. Brakowało mi 700 złotych. Skontaktował się ze mną właśnie pan Mirek. Powiedział, że przekaże mi brakującą kwotę. Myślałam, że reprezentuje jakąś firmę. Okazało się, że jest prywatną osobą i podarował mi swoje oszczędności.
Mężczyzna angażuje się w akcje charytatywne. - Pomaga m.in. dzieciom chorym na raka. Bierze udział w występach, organizuje dla nich kiermasze - dodaje czytelniczka. - Ja i jeszcze kilka innych pań, których rodzinom on pomógł, regularnie dzwonimy do niego. Te panie mieszkają w Bydgoszczy czy Grudziądzu, a pan Mirek w podbydgoskim Koronowie.
Wiedzą, że na zdrowiu podupadł. W listopadzie 2022 przez długi czas leżał w szpitalu, więc tym bardziej chcą mieć z nim bieżący kontakt. W zeszłym tygodniu znowu do niego dzwoniły, ale nie odbierał. Gdy nazajutrz jego komórka nadal milczała, zaniepokojona bydgoszczanka postanowiła zareagować. - Pan Mirek mieszka sam. Sąsiadów ma, ale my nie znamy tych ludzi i nie mamy na nich namiarów. Zadzwoniłam na policję i opowiedziałam, że martwimy się o pana.
Był pechowy piątek, 13 stycznia. Zgłoszenie odebrał dyżurny policji w Koronowie.
- Dwóch policjantów natychmiast pojechało pod podany przeze mnie adres. Dzwonili, pukali do drzwi. Wreszcie pan Mirek im otworzył - opowiada dalej kobieta. - Przyznał, że nie odbierał, ani nie miał siły otworzyć, bo bardzo źle się czuje. Funkcjonariusze porozmawiali z nim i gdy upewnili się, że wszystko jest w porządku, opuścili jego mieszkanie.
Historia lubi się powtarzać, no i się powtórzyła. - Od razu w sobotę – kontynuuje nasza rozmówczyni. - Ponownie zadzwoniłam na policję. Ponownie mundurowi szybko pojechali do pana Mirka. On jednak im nie otworzył.
Znajome 65-latka miały złe przeczucia. - Służby musiały wyważyć drzwi, żeby wejść do jego mieszkania. Pan Mirek znajdował się w środku, prawie nie był świadomy, co się dzieje. Funkcjonariusze wezwali karetkę. Pogotowie zabrało mężczyznę do szpitala. Do teraz pan Mirek przebywa na oddziale w Bydgoszczy.
Za pośrednictwem bydgoszczanki wzruszony przyznaje: - Gdyby nie pomoc panów policjantów z Koronowa, mogłoby już mnie nie być. Wiele się słyszy o bezdusznym działaniu funkcjonariuszy, a akurat mundurowi, którzy dwukrotnie, dzień po dniu, mi pomogli, okazali ludzkie oblicze. Mogliby odmówić podjęcia interwencji, zwłaszcza na drugi dzień, bo przecież zgłoszenie było identyczne. Mogliby uznać je za bezpodstawne. A oni szybko przyjechali.
Kobieta wymienia nazwiska policjantów: - Dyżurny komisarz Mirosław Heinrich oraz policjanci z patrolu – sierżant Patryk Banach i sierżant Bartłomiej Sztanga. Niektórzy może powiedzą, że nie zrobili niczego wielkiego. Dla pana Mirka i dla nas są jednak wielcy.