Minęły trzy lata od momentu, gdy Dominika Leśniewicz rozstała się z Bydgoszczą. Co się przez ten czas z panią działo?
<!** Image 2 align=right alt="Image 183276" sub="Dominika Leśniewicz gra w siatkówkę już tylko dla przyjemności. FOT. nadesłane">10 kwietnia 2010 roku urodziłam drugą córkę, Hanię [wcześniej przyszła na świat Wiktoria - dod. red.]. Wyprowadziłam się ze stolicy, mieszkam teraz w podwarszawskiej miejscowości Złotokłos. Nareszcie nie mieszkam w bloku, mam swój dom. Właśnie spoglądam przez okno i widok jest naprawdę cudowny. Po siedemnastu latach w rozjazdach wreszcie mogę poświęcić się rodzinie. Ona jest dla mnie najważniejsza.
Odchodząc z Bydgoszczy wydawało się, że nie zobaczymy pani już na parkiecie. Tymczasem „Domino” występuje w III-ligowej Perle Złotokłos...
Pewnego razu pracowałam w ogrodzie i zostałam wypatrzona przez trenerów zespołu. Przyszli do mnie i zapytali, czy im pomogę. Gram w Perle od dwóch sezonów, dla przyjemności. Traktuję to jako odskocznię od obowiązków domowych. Jest mi to potrzebne także dla zdrowia psychicznego.
Miałam propozycję gry, a nawet trenowania pierwszoligowej Sparty Warszawa. Nie zdecydowałam się. Trening, wraz z dojazdem, zajmowałby mi prawie pięć godzin. Wszystko przez korki. W podobnej sytuacji są dziewczyny, które przyjeżdżają na zajęcia Perły ze stolicy. Poświęcają się, wykładają własne pieniądze, aby grać w siatkówkę. Zresztą ja też. Dlatego szukamy sponsorów. Mamy piękną halę, dobre wyniki i możemy awansować do drugiej ligi. Pytanie tylko, co dalej?
Rozpoczynała pani karierę jako rozgrywająca. Słyszałem, że w Perle znów występuje pani na tej pozycji...
Zgadza się. Co ciekawe, na początku występowałam w Perle jako atakująca. Poziom nie jest za wysoki i radzę sobie na każdej pozycji.
Dlaczego nie na libero?
Na tej pozycji nie przydałabym się drużynie. Perła potrzebowała mózgu zespołu, kogoś, kto będzie dyrygował grą. Obecnie jestem też grającym drugim trenerem.
<!** reklama>
Ale sentyment do numeru „13” pozostał...
Zgadza się. W Bydgoszczy grałam z tym numerem i w Perle także. Urodziłam się trzynastego i ta liczba przynosi mi szczęście.
Zdobyła pani mistrzostwo Europy, dwa Puchary Polski, srebrne i brązowe medale w lidze. Brakuje tylko złota. Młodsi kibice być może nie pamiętają, ale w finale w 1993 roku, gdy po tytuł sięgał Pałac, w barwach Wisły Kraków grała Dominika Smereka [nazwisko panieńskie - red.]. W piątym, decydującym meczu prowadziłyście już w Bydgoszczy 2:0 w setach, by przegrać 2:3. Często wraca pani do tamtego spotkania?
Nie. Zresztą ja złoty medal mistrzostw Polki mam, w siatkówce plażowej. Poza tym, staram się pamiętać tylko te dobre chwile. A tych nie brakowało w mojej karierze: mistrzostwo Europy, czy też nieoczekiwany awans z Piłą do ekstraklasy.
<!** Image 3 align=none alt="Image 183276" sub="„Domino” z mężem Januszem oraz córkami: Wiktorią i Hanią FOT. nadesłane">
Czy śledzi pani rozgrywki PlusLigi Kobiet? Jakie szanse ma w nich zespół Pałacu?
Oglądam dużo meczów w telewizji, także w wykonaniu mężczyzn. Co do Bydgoszczy, to ma ciekawy, perspektywiczny skład. Dużo młodych zawodniczek, wspartych kilkoma doświadczonymi siatkarkami, także z zagranicy. Myślę, że powinien awansować do play-off.
Wracając jeszcze do Pałacu, to mam mały żal. Spędziłam w tym klubie dziesięć lat i miałam nadzieję, że na jakieś pożegnanie zasłużyłam, choćby skromny goździk...
Ale bydgoskich kibiców powinna pani wspominać raczej dobrze?
Oczywiście! Korzystając z okazji, chciałabym życzyć im wszystkiego najlepszego, niech przynajmniej jedno z ich marzeń spełni się w 2012 roku. Gorąco wszystkich pozdrawiam.
Dziękuję za rozmowę.
Teczka osobowa
Dominika Leśniewicz
- Urodzona 13 stycznia 1974 roku w Grudziądzu.
- Mistrzyni Europy z 2003 roku z Turcji.
- Kluby: MKS Grudziądz, Wisła Kraków, Nafta Piła, Pałac, Perła.
- Sukcesy halowe: wicemistrzostwo Polski (3 razy), brązowy medal (2), Puchar Polski (2), 3. miejsce w rozgrywkach Top Teams Cup.
- Sukcesy na plaży: mistrzostwo Polski (2), srebrny medal i Puchar Polski.