Modna bluzka za 9,90 albo markowe sandałki za 149,90 - na takie okazyjne zakupy natrafić możemy właśnie teraz. Sezon na letnią wyprzedaż rozpoczęty!
<!** Image 2 align=right alt="Image 2292" >Moda na wyprzedaże zaczęła się w Stanach Zjednoczonych, a stamtąd bardzo szybko przywędrowała do Europy. W naszym kraju na prawdziwe „sejle”, czyli obniżki organizowane jeszcze podczas trwania sezonu, liczyć możemy od niedawna.
- Organizujemy je od paru lat, nawet kilka razy w ciągu roku - przyznaje Agnieszka Głodzik, ekspedientka w sklepie odzieżowym „Terranova”. - Ceny obniżamy nawet o 70 procent. Wiele naszych klientek robi zakupy tylko w tym okresie. Przychodzą do sklepu, gdy wywieszamy nowe kolekcje. Wtedy oglądają, przymierzają, ale zakupy robią wówczas, gdy cena na metce spadnie co najmniej o połowę. Niestety, bywa że niektóre z upatrzonych rzeczy są tak atrakcyjne, że wyprzedaży nie doczekują - dodaje.
Gdy rozpoczyna się sezon na superokazje, w sklepach kupić można wymarzone produkty tańsze o 10-15 procent, choć duże sieci handlowe obniżają ceny nawet o 70-80 procent. Właściciele firm przyznają, że choć na wielkich wyprzedażach tracą, dla wielu z nich to jedyna okazja na pozbycie się „starej” kolekcji. Choć teoretycznie na „sejle” trafiają całe kolekcje, bywa że atrakcyjny asortyment jest bardzo przebrany. Za grosze kupić więc można ubrania tylko w bardzo małych lub wielkich rozmiarach albo niemodnych kolorach.
Handlowcy dobrze wiedzą, że klienci na wyprzedażach mogą zyskać, ale wielu potrafi na nich stracić niemałe pieniądze. Łapiąc się na przekreślone na metkach ceny, kupują torby niepotrzebnych rzeczy.
- Czasami mam wrażenie, że pod hasłem superokazji handlowcy chcą się pozbyć zalegających w magazynach artykułów. Wybrałam się do galerii handlowej, by na wyprzedaży kupić fajne i tanie sandałki. Noszę numer 39, a ciekawe modele były dostępne tylko w rozmiarze 35. Żeby nie wrócić do domu z niczym, kupiłam kolejne półbuty - opowiada 28-letnia Kasia, bydgoszczanka, która mówi o sobie, że jest uzależniona od obniżek cen.
Promocje i wyprzedaże to przede wszystkim domena sklepów odzieżowych, choć nie tylko. Od lat kuszą w ten sposób wielkie sieci hipermarketów.
- Gdy dostanę gazetkę pod drzwi, zawsze dokładnie ją studiuję i porównuję ceny. Bywa, że dla kilku tanich produktów ze Szwederowa, gdzie mieszkam, jadę aż do Fordonu - opowiada emerytowana nauczycielka.
