https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Odkłada gwizdek, sięga po mikrofon

Małgorzata Pieczyńska
W czasie jednego meczu sędzia ma do pokonania około czternastu kilometrów na lodzie. Aby nadążyć za zawodnikami, musi ostro trenować. To trudne, gdy w rodzinnej miejscowości Waldemara Matuszaka nie ma lodowiska.

W czasie jednego meczu sędzia ma do pokonania około czternastu kilometrów na lodzie. Aby nadążyć za zawodnikami, musi ostro trenować. To trudne, gdy w rodzinnej miejscowości Waldemara Matuszaka nie ma lodowiska.

<!** Image 2 align=right alt="Image 67831" sub="Waldemar Matuszak sędziował ogółem ponad 700 meczów w ekstraklasie hokeja na lodzie. Jeszcze w ubiegłym sezonie poprowadził spotkanie w Toruniu między TKH ThyssenKrupp Energostal a Podhalem Nowy Targ. /Fot. Archiwum">Waldemar Matuszak, sędzia międzynarodowy, po 24 latach swojej przygody z hokejem postanowił zakończyć karierę:

- Przymierzałem się do tego od dwóch sezonów. Nie dlatego, że czuję się stary, bo dzięki Bogu zdrowie jeszcze dopisuje - śmieje się. - Niestety, w Bydgoszczy brakuje lodowiska i w tym głównie tkwi problem. Przez kilka lat jeździłem na treningi do Torunia. Na taflę wchodziłem około godziny 22.30, w rezultacie w domu byłem grubo po północy. Uznałem więc, że czas odejść. Nie zrywam jednak całkowicie z hokejem. Teraz będę oficjalnym obserwatorem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie. Sprawdzam się również w nowej roli jako komentator TVP Sport.

Tercja pierwsza: Po sąsiedzku z hokeistami

Dzieciństwo spędził na bydgoskim Śródmieściu i tam właśnie połknął hokejowego bakcyla.

- Mieszkałem przy ulicy Paderewskiego. Moimi sąsiadami byli znani hokeiści, bracia Guzikowscy, Andrzej Maćkowiak i Andrzej Majewski. Razem z kolegami byliśmy w nich wpatrzeni jak w obraz. Cieszyliśmy się, gdy ofiarowali nam swoje stare kije hokejowe. To było coś! - wspomina. - Już jesienią przygotowywaliśmy na podwórku lodowisko. Sami równaliśmy ziemię i robiliśmy bandy z desek. Gdy jeszcze nie było lodu, graliśmy piłeczką tenisową. Zimą zamienialiśmy ją na krążek hokejowy. W naszej kamienicy znajdowała się kotłownia, gdy pogoda sprzyjała, zaprzyjaźniony palacz pozwalał nam wylewać wodę. Gdy tafla była gotowa, rozgrywaliśmy mecze i mieliśmy wielką frajdę.

<!** reklama>Ubolewa, że w Bydgoszczy nie ma hokeja:

- Kiedyś była Polonia, potem Budowalni i BTH. Mieliśmy zespół w ekstraklasie, ale to już, niestety, historia. Pamiętam, że w latach 70. hokej należał do wiodących dyscyplin sportowych w mieście. Na mecze przychodziło mnóstwo ludzi. Większość kibiców już dwie godziny przed spotkaniem rezerwowała sobie miejsca na trybunach. Wszyscy żyli hokejem. A teraz? Nie mamy nawet lodowiska, a młodzież zna bydgoski hokej tylko z opowiadań.

Tercja druga: Gwizdek pana Henia

Jego przygoda z sędziowaniem zaczęła się dość nieoczekiwanie... na żużlu. Był rok 1983. - Wybrałem się na mecz Polonii. Obok mnie, na trybunach, usiadł sędzia Heniu Muzalewski. Przy okazji ucięliśmy sobie pogawędkę o hokeju, a on zaproponował, abym sprawdził się jako arbiter. Wkrótce zdałem egzamin na Torbydzie. I wtedy spotkał mnie wielki zaszczyt. Heniu wręczył mi swój gwizdek, którym sędziował aż 18 lat! Mam go do dziś. Powiem więcej, sędziowałem nim wszystkie mecze, a teraz umieszczę w domu na honorowym miejscu.

Kariera Matuszaka potoczyła się w błyskawicznym tempie. Miał dużo szczęścia, bo uczył się od najlepszych. Wzorami do naśladowania byli, m.in., Aleksander Zagórski, Sławomir Wycichowski, Janusz Górski, Tomasz Sobieszczański oraz Bogdan Tyszkiewicz.

Pierwsze zawody międzynarodowe sędziował w 1991 r.: - Pojechałem wówczas do Lillehamer na mistrzostwa świata grupy A 18-latków. I przyznaję to było wielkie przeżycie. Najbardziej żałuję jednak, że nie „zaliczyłem” igrzysk. Chociaż szansa pojawiła się przed olimpiadą w Alberville. Zostałem powołany do Bled na zgrupowanie sędziów. Uczestniczyło w nim 60 arbitrów z całego świata, lecz nie wybrano mnie do składu na igrzyska. Ale to, że znalazłem się wśród kandydatów, było dla mnie powodem do dumy. Czuję się spełniony. Gdy sędziowałem, nie przyniosłem wstydu ani sobie, ani Polsce.

Bydgoski arbiter sędziował wiele prestiżowych imprez, wśród nich mistrzostwa świata, mistrzostwa Europy, Puchary Europy, Puchary Kontynentalne i Euroligę. Przy okazji zwiedził kawał świata. Jednym z najciekawszych miejsc, które zobaczył, była Korea Południowa, gdzie w 1997 r. odbywała zimowa uniwersjada: - Sędziowałem tam 4 mecze, w tym finał Kanada - Rosja, pod okiem słynnego Boba Nadina. To było bardzo zacięte spotkanie i miałem tremę. Pamiętam, że wygrali Kanadyjczycy, strzelając zwycięską bramkę na 6 do 5 i to na 3 sekundy przed końcem meczu.

Mile wspomina również pobyt w Chinach: - W Pekinie rozgrywane były wówczas mistrzostwa świata seniorów grupy C. Tam obchodziłem 40. urodziny. Otrzymałem w prezencie od sędziego Craiga Cambella medal wydany przez Muzeum Hokeja w Toronto z okazji zakończenia kariery Wayne Gretzky’ego. W Chinach duże wrażenie zrobiła na mnie dyscyplina kibiców. W przerwie jednego z meczów doszło do szarpaniny między dwójką kibiców. Craig chciał im zrobić zdjęcie, ale zaraz obok nas pojawili się policjanci i dali do zrozumienia, że nie wolno tego robić, pogrozili palcem niesfornym kibcom i natychmiast na trybunach zapanował porządek.

Tercja trzecia: Kibic pokorny

Bez sportu nie wyobraża sobie życia. Amatorsko gra w piłkę nożną i siatkówkę. Jest także wielkim kibicem żużla. - Żałuję, że moja ukochana Polonia spadła do I ligi, ale to, co się stało, przyjmuję z pokorą. Powiedzmy sobie szczerze, odejście z zespołu Piotra Protasiewicza bardzo skomplikowało sprawę. Na dodatek zawodnicy, którzy mieli być lokomotywą, czyli Andreas Jonsson i Emil Sajfudinow, borykali się z kontuzjami. Cóż, taki jest sport. Wierzę jednak, że za rok powrócimy go grona najlepszych.

Poza hokejem i żużlem ma także inną pasję: - Uwielbiam żeglować i jeździć na nartach wodnych. Zabiegam o utworzenie szlaku wodnego po Brdzie. Co roku po Zalewie Koronowskim pływa około 1500 jachtów. Wielu żeglarzy skorzystałoby na tym projekcie. Między Bydgoszczą a Koronowem mogłyby kursować też małe łodzie pasażerskie. Kłopot w tym, że na razie wodniacy spotykają na swej drodze przeszkody. O ile przerzutnie w Smukale i Bożenkowie są dobrze zachowane, to w Samociążku skradziono szyny, a most drogowy jest bardzo niski. Zalew Koronowski to jedno z najbardziej urokliwych miejsc w naszym regionie. Od lat wakacje spędzam w Pieczyskach. Wspólnie z moim przyjacielem, Ryszardem Smędą, śpiewakiem operowym, organizujemy tam koncerty w kawiarence na wodzie.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski