Chętnych do poznawania w praktyce tajników fryzjerstwa, mechaniki samochodowej, murarstwa czy cukiernictwa nie brakuje. Gorzej mają się zawody związane z branżą włókienniczą i odzieżową.
Przedsiębiorcy z Kujaw i Pomorza na razie nie muszą martwić się
o brak rąk do pracy. Co roku tytuł czeladnika zdobywa w regionie około 1800 osób. Przyszli czeladnicy pracować zaczynają już na początku nauki. To, w jakim systemie się uczą, zależy od szkoły. Zasadnicza Szkoła Zawodowa Rzemiosła i Przedsiębiorczości, w której uczy się około 300 osób w większości zawodów kształci na zasadzie „tydzień nauki w szkole, tydzień praktyki w zakładzie”. Najpopularniejsze zawody w skali całego kraju to fryzjer, cukiernik, piekarz, a także wszelkie fachy związane z mechaniką samochodową i budownictwem. Brakuje krawców, garbarzy, kuśnierzy, rzeźników-wędliniarzy. Szkoły zawodowe od kilku lat obserwują spadek zainteresowania swoimi ofertami. Dlaczego?
Gorszy z zawodówki?
- Przyczyn tego zjawiska upatrujemy w polityce prowadzonej przez nasze państwo. Ministerstwo Edukacji Narodowej propaguje kształcenie ogólne, pomijając ogromne znaczenie kształcenia zawodowego dla gospodarki. Młodzież podejmująca edukację w zasadniczych szkołach zawodowych, mimo działań promocyjnych, wciąż czuje się gorsza od uczniów ogólniaków, do których obecnie przyjmowany jest praktycznie każdy absolwent gimnazjum, bez względu na średnią. Ważnym aspektem zmniejszonej liczby uczniów szkół zawodowych jest też niż demograficzny - przyznaje Piotr Andrzej Krzyżaniak, dyrektor Kujawsko-Pomorskiej Izby Rzemiosła i Przedsiębiorczości.
Wielu młodych ludzi boi się, że po skończeniu szkoły zawodowej nie znajdzie satysfakcjonującej pracy. Czy słusznie?
- Wszystko zależy od stosunku ucznia do nauki zawodu. Jako mistrz kształcę uczniów od 2003 roku. Najbardziej cenię tych, którzy wykazują zaangażowanie. Same praktyki dadzą młodemu człowiekowi niezbędne przeszkolenie. Jeśli jednak uczeń dopytuje, interesuje się, chce samodzielnie wykonywać jak najwięcej zadań, pozwalam mu na to. W ciągu kilku lat miałam kilkunastu świetnych młodych ludzi. To prawdziwe perełki, dziś pracują w dobrych salonach, a ja mogę być nich dumna - przyznaje Edyta Sobota, właścicielka salonu fryzjerskiego przy ul. Jezuickiej 5.
<!** Image 2 align=none alt="Image 168710" sub="W salonie Edyty Soboty pracują uczennice Anna Sowińska i Adrianna Lebiecka (1 rok nauki) oraz Justyna Buczkowska (3 rok). - Szkoła zawodowa da nam niezbędną praktykę. Po zdaniu egzaminu wybierzemy, szkoły uzupełniające - przyznają zgodnie
Fot. Tymon Markowski">
Adrianna Lebiecka uczy się fryzjerstwa w I klasie Zasadniczej Szkoły Zawodowej Rzemiosła i Przedsiębiorczości. Tydzień nauki i tydzień praktyk to system, który bardzo jej odpowiada. - W ten sposób więcej zapamiętam, mam szanse dobrze przećwiczyć umiejętności i utrwalić je. Naukę rozpoczęłam we wrześniu, ale mam już za sobą pierwsze strzyżenia na swoich modelach. Po zdaniu egzaminu czeladniczego chcę zapisać się do technikum uzupełniającego i oczywiście pracować w zawodzie - mówi. Podstawą poprawy szkolnictwa zawodowego jest rozwój nauczycieli i mistrzów zawodowych. Im lepiej przygotowany mistrz, tym lepiej wyszkolony uczeń.
Pracodawcy zatrudniający młodcianych czerpią określone korzyści, choć obecna polityka zaczyna je ograniczać.<!** reklama>
Uczeń dofinansowany
- Do instrumentów finansowych, zachęcających pracodawców do zatrudniania młodocianych pracowników, zaliczyć można przepisy prawne gwarantujące pracodawcom spełniającym określone warunki możliwość refundowania z Funduszu Pracy wypłacanych płac i przekazywanych składek ubezpieczeniowych oraz dofinansowanie kosztów kształcenia uczniów - pracowników młodocianych. Niestety, w obliczu ogromnego deficytu budżetowego Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej poleciło ochotniczym hufcom pracy wstrzymanie zawierania z pracodawcami umów o refundację ponoszonych przez nich wydatków. Decyzja ta zapadła po zakończeniu procesu zawierania przez tych pracodawców umów z młodocianymi pracownikami. Oznacza to, że zmiana warunków miała miejsce już po przyjęciu młodocianego do zakładu pracy. Dotknęło to szczególnie małych pracodawców, w tym rzemieślników. Pracodawcy, którzy zawarli umowy, nie otrzymują obecnie należnych im środków z tytułu refundacji wynagrodzeń i składek na ubezpieczenie społeczne pracowników młodocianych - mówi Aneta Korybalska, specjalista ds. kwalifikacji zawodowych. Dofinansowanie do kosztów kształcenia wypłacane jest jednorazowo po cyklu kształcenia każdego ucznia i dopiero po zdaniu egzaminu, co wielu zatrudniającym wydaje się niesprawiedliwe. Zdarza się, że młodociani pracownicy przysparzają kłopotów - przerywają naukę, chorują czy nie przystępują do egzaminów.