[break]
Nie wszyscy zaakceptowali tak nowoczesne podejście do usług pocztowych. Pana Zbigniewa z Bydgoszczy poszukiwał sąd. Do skrzynki pocztowej w jego miejscu zameldowania - ale nie zamieszkania - poszło... 14 awizo, które później lądowały w osiedlowym sklepiku spożywczym (jeden z 45 punktów w regionie, do których trafiają pisma z sądów rejonowych). - Gdy wreszcie trafiłem do tego sklepu, był zamknięty. Musiałem zapłacić za każde wystawione awizo, wyszło tego prawie 60 zł. Jak mam się zabezpieczyć na przyszłość? Przecież nie zostawię swoich danych w sklepie. Gdyby w wymianie korespondencji pośredniczyła Poczta Polska, podałbym w okienku właściwy adres do korespondencji i byłoby po sprawie...
Dla pani Marii z podbydgoskiej gminy, sprawa jest wtedy, gdy musi przed dziesięcioosobową kolejką sąsiadów tłumaczyć sprzedawcy, czy podejrzewa, od kogo przyszedł do niej list. - Przyszedł od komornika, a dzięki „uprzejmości” ekspedientki dowiedzieli się o tym wszyscy - irytuje się pani Maria i podkreśla wyższość poczty nad wszystkimi systemami.- Urzędnik to urzędnik. Takie listy powinny być traktowane inaczej.
PRZECZYTAJ:Po dwóch latach przerwy sądowe przesyłki ponownie pod opieką Poczty Polskiej
W podobnym tonie wypowiada się wielu adresatów. Nie krytykują, bo wpadek, których na początku było dużo, jest mniej. Tylko czasem ranga miejsca odbioru listu nie ta...