Podsumowaliśmy ten okres rządów Rafała Bruskiego, starając się pokazać, jak sprawdzał się w najbardziej dotyczących bydgoszczan dziedzinach życia.
[break]
Miasto się zmieniło - to przyznają nawet najwięksi wrogowie prezydenta. Wczoraj otwarta Trasa Uniwersytecka, zdaje się, jest ukoronowaniem wielu bydgoskich inwestycji za unijne pieniądze. Innych nie brakuje - tramwaj do dworca PKP i do Fordonu, Wyspa Młyńska... Tyle że to konsekwentne kończenie tego, co zaczynał poprzednik, Konstanty Dombrowicz. Własne inwestycje Rafała Bruskiego mają kaliber kilku orlików... To efekt kiepskiego pozyskiwania przez Bydgoszcz zewnętrznych pieniędzy - według ostatnich badań pisma „Wspólnota” jesteśmy na przedostatnim, siedemnastym miejscu wśród dużych miast z kwotą niecałych 750 zł na głowę mieszkańca. Toruń jest na szóstym.
Twardy ekonomista Rafał Bruski i sprawny skarbnik Piotr Tomaszewski zaczęli w czasach kryzysu trzymać budżet żelazną ręką. Efekty odczuli mieszkańcy we własnych kieszeniach. Podwyżki biletów, czynsze komunalne, opłaty parkingowe. Trudno w tej dziedzinie Rafałowi Bruskiemu stawiać plusy, zwłaszcza że zaciskanie pasa wcale nie uchroniło zadłużeniem miejskiego budżetu przekraczającym magiczną liczbę miliarda złotych.
Niewątpliwe zasługi ma prezydent jako animator bydgoskiej kultury, ale ta nie nakarmi zwolnionych pracowników Zachemu i paru innych firm, dla których - wydaje się - Bruski mógł zrobić więcej.
Czy jest to prezydent, o którym można powiedzieć, że potrafił przeprowadzić Bydgoszcz przez lata kryzysu? Odpowiemy sobie na to pytanie za rok. Przy urnach wyborczych.