Putin przyspieszył inwazję na Ukrainę i stosuje obecnie „politykę spalonej ziemi”, twierdzi jeden z czołowych ukraińskich dowódców.
Petro Kuzyk dowodzi brygadą szybkiego reagowania Gwardii Narodowej, która broni Siewierodoniecka. Obszar ten stał się głównym celem ataków Putina w ostatnim czasie, ponieważ próbuje on zachować twarz podczas inwazji, która trwa trzy miesiące dłużej, niż pierwotnie planował.
Zdaniem Kuzyka, co godzinę na miasto spada około 500 pocisków. "Ta taktyka została przetestowana, niewiele im daje, ale dzięki zmasowanym ostrzałom posuwają się naprzód — bo niszczą nasze pozycje, okopy i budynki krok po kroku" - mówi Kuzyk. - "Nie zdobyli Rubiżnego, starli go po prostu z powierzchni ziemi" - dodaje.
Oficer mówi, że obrońcom bardzo brakuje systemów artyleryjskich, które by niszczyły działa wroga z dużej odległości. "Aby dać wyobrażenie o proporcji — na nasz jeden pocisk Rosjanie wytwarzają średnio od 20 do 50. Błędem jest polegać wyłącznie na bohaterstwie żołnierzy. I tak są bohaterami, przekroczyli wszelkie standardy NATO. Ale muszą przynajmniej być chronieni i wspierani" - mówi obrońca.
Obszar broniony przez Kuzyka i jego ludzi jest nazywany „nowym Mariupolem” - na wzór miasta, które broniło się do ostatka.
