- Wyzywali mnie, używali wulgaryzmów, krzyczeli. W końcu zaczęli grozić, że mnie pobiją - mówi o zatrzymaniu przez policjantów 22-letnia bydgoszczanka.
<!** Image 2 alt="Image 115767" >Skarga w tej sprawie trafiła do Komendy Miejskiej Policji, dochodzenie trwa.
„Zwykle nie biję kobiet, ale tym razem zrobię wyjątek”, „jak ją k... widzę, to jestem za aborcją i eutanazją”, „za kilka lat to my cię będziemy zbierać leżącą między śmietnikami. Dzięki takim jak ty, mamy pracę” - takie słowa miały paść z ust funkcjonariuszy policji, którzy dwa tygodnie temu zatrzymali studentkę Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej. 22-latka zarzuca im skandaliczne zachowanie w związku ze sprawą, o której pisaliśmy.
Przypomnijmy sytuację z 25 marca 2009. Budynek Oddziału Zamiejscowego Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, miszczącego się przy ulicy Wojska Polskiego w Bydgoszczy. Około południa zostaje wezwana policja. Powodem jest atak studentki na panią dziekan, Magdalenę G.
- Dwóch przybyłych policjantów już od pierwszej chwili traktowało mnie bardzo chamsko - twierdzi 22-letnia Aleksandra B.
<!** reklama>Dziewczyna trafiła do izby zatrzymań, gdzie spędziła ponad dobę. Została wypuszczona, ale ma dozór prokuratorski. Zarzuca się jej naruszenie nietykalności cielesnej.
„Express” starał się dociec, co zaszło między studentką a panią dziekan. Ofiara odmówiła komentarza w tej sprawie. Jednak skontaktowała się z nami oskarżona o napaść. Jak się dowiedzieliśmy, nie chodziło o problemy w nauce. Bydgoszczanka bowiem dopiero zaczęła pierwszy semestr kulturoznawstwa na tej uczelni. Dziewczyna twierdzi, że do pierwszego nadużycia doszło już podczas zajęć, w których tego dnia brała udział.
- Jedna z wykładowczyń ingerowała w moje życie osobiste i źle mnie traktowała. Gdy sprzeciwiłam się pomiataniu moją osobą, kazała mi opuścić salę. Odmówiłam, więc wezwała dyrektora budynku - opowiada Aleksandra B.
Ten, według wersji studentki, miał wówczas wezwać policję po raz pierwszy, ponieważ dziewczyna nie chciała opuścić uczelni. Jednak Arkadiusz Sowiński, szef placówki, o którym mowa, zapewnia, że tego dnia nie było go w pracy, bo przebywał poza krajem. 22-latka jako dowód przedstawia film, nakręcony telefonem komórkowym, na którym widzimy dyrektora.
- Już wcześniej mieliśmy problemy z tą słuchaczką. Nagranie powstało 18 marca, a nie w dniu zatrzymania, czyli 25 marca. Rozbieżności w zeznaniach jest tak wiele, że tylko na drodze sądowej możemy sprawę wyjaśnić - mówi Arkadiusz Sowiński.
Dziewczyna zarzuca uczelni, że 40 minut po rozmowie z panią dziekan, wbrew przepisom, skreślono ją z listy studentów. Miało do tego dojść, gdy po pierwszej interwencji policji, opuściła budynek.
- Spacerowałam po uczelnianym ogrodzie. Dogonił mnie tam ochroniarz i wręczył mi pismo, informujące o skreśleniu mnie z listy studentów - mówi Aleksandra B.
Zdenerwowana wróciła do budynku, by sytuację wyjaśnić.
- Gdy spytałam o konkrety, Magdalena G. zaczęła na mnie krzyczeć. Nie chciała wytłumaczyć swojej decyzji i tempa przeprowadzenia postępowania dyscyplinarnego w tak poważnej sprawie. Nie mówiąc już o absurdalnym sposobie doręczenia mi pisma. Wówczas wyzbyłam się resztek złudzeń, że uda mi się wywalczyć prawo do sprawiedliwego potraktowania. Dlatego ją uderzyłam - tłumaczy Aleksandra B.
- Nie uderzała pięścią, nie uszkodziła ciała ofiary, ale naruszyła jej nietykalność cielesną. Podczas przesłuchania odmówiła wyjaśnień. Traktujemy to zdarzenie jako czyn chuligański - mówi podinspektor Sławomir Grzegorczyk, pełniący obowiązki komendanta Komisariatu Policji Wyżyny w Bydgoszczy.
Wtedy po raz drugi wezwano policję i odwieziono studentkę do izby zatrzymań. Dziewczyna zarzuca skandaliczne zachowanie także policjantom.
- Wyzywali mnie, używali wulgaryzmów, krzyczeli (...) W końcu zaczęli mnie zastraszać, grozić, że mnie pobiją - mówi o zatrzymaniu z dnia 25 marca 22-letnia bydgoszczanka. Skarga w tej sprawie trafiła do Komendy Miejskiej Policji.
- Każdy ma prawo złożyć takie zażalenie. W związku z tym pismem, prowadzimy postępowanie - mówi komisarz Maciej Daszkiewicz z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji.
- Nie możemy wdawać się w dalsze potyczki z tą panią. Studenci przynoszą nam od lekarza zaświadczenia, że mogą studiować, ale prawda jest taka, że nikt nie bada ich psychiki. A może powinien - nikt nie ma prawa uderzyć! - mówi Arkadiusz Sowiński.
Sprawa o naruszenie nietykalności cielesnej trafiła do prokuratury. - Ściganie z oskarżenia prywatnego objęte zostało postępowaniem z urzędu, ze względu na charakter sprawy - mówi Włodzimierz Marszałkowski, zastępca szefa prokuratury Bydgoszcz-Południe.