Tych lekarzy nikt się nie boi. Może dlatego, że nie są ubrani na biało. A może dlatego, że zamiast stetoskopu i termometru noszą ze sobą baloniki i magiczne karty?
<!** Image 2 align=right alt="Image 137806" sub="Czerwone nosy i kolorowe ciuszki - to znak rozpoznawczy wolontariuszy. Bydgoski oddział fundacji szuka chętnych do niesienia pomocy Fot. Nadesłane">Od roku w naszym mieście działają wolontariusze fundacji „Dr Clown”.
Śmiech. W fizjologii wyraz twarzy, powstały przez napięcie mięśni przede wszystkim w okolicach kącików ust, lecz również wokół oczu. U ludzi jest jednym z przejawów radości lub szczęścia - czytamy w wirtualnej encyklopedii. Na końcu notki to, co najważniejsze - może leczyć. Doskonale wiedzą o tym wolontariusze fundacji „Dr Clown”, której bydgoski oddział liczy kilkanaście osób.
Magiczne fajtłapy
- Każdy z działających w Polsce oddziałów ma swoją specyfikę. Naszą grupę tworzą studenci pedagogiki, którzy chociażby za sprawą studenckich praktyk mieli styczność z dziećmi. Druga grupa to uczestnicy policealnego studium medycznego, którzy także przygotowani są do spotkania z chorymi - opowiada Zbigniew Śląski, pełnomocnik fundacji „Dr Clown” w Bydgoszczy, na co dzień właściciel poważnej firmy szkoleniowej. Od czasu do czasu zamienia jednak garnitur na kolorowe wdzianko, a swojej twarzy nadaje nowy wyraz przez założenie czerwonego nosa (bez niego nie może obejść się żaden clown!). Ta postać to doktor Galimatias...
<!** reklama>- Imię każdy wybiera sobie sam. Sir Galimatias to ulubiona postać mojego syna spośród rycerzy okrągłego stołu, największa fajtłapa wśród nich - śmieje się Zbigniew Śląski. Podczas wizyty na oddziałach szpitalnych (pod opieką fundacji jest pięć oddziałów Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego, wizyty odbywają się też w Juraszu) ma kilkunastu pomocników, między innymi, doktora Rączkę.
<!** Image 3 align=right alt="Image 137806" sub="„Śmiesznego” lekarza poznaliśmy w 1998 roku za sprawą filmu „Patch Adams” z Robinem Williamsem w roli głównej Fot. Internet">- Żonglujemy, robimy karciane sztuczki. Nie mamy specjalnego sprzętu do iluzji, robimy proste rzeczy, którymi wprawiamy dzieci w osłupienie, na przykład wtedy gdy zza ucha małego pacjenta wysuwa się nagle czerwony nos clowna. Konkretnie rzecz biorąc, to maluch sam musi go wyczarować... - opowiada dr Galimatias, specjalista w nadmuchiwaniu balonów, z których powstają śmieszne zwierzaki. To nie lada wyczyn - w 20 minut gotowa musi być ich nawet setka! Tajników czarodziejskich sztuczek nie zdradza, wiadomo tylko, że czerwone nosy na swoją kolej czekają w kieszeniach niezwykłych medyków. Każda chwila ich obecności wśród małych pacjentów jest na wagę złota.
Zapomnieć o chorobie
- Przez ten czas mogą zapomnieć o chorobie, o bólu i o nudzie. Przecież będąc na dłuższym leczeniu spędzają na oddziałach nawet kilka tygodni. Robimy wszystko, by dać im chwilę radości, dlatego już nasz strój jest niezwykle kolorowy. W ten sposób odróżniamy się od ubranego na biało personelu - mówi Zbigniew „Galimatias” Śląski. Doskonale pamięta swój pierwszy szpitalny występ.
- To była onkologia w szpitalu Jurasza. Miałem pewne obawy, sam mam kilkuletniego syna. Jednak po wejściu na oddział moje lęki zniknęły. Zresztą to, co nam zapada w pamięci po wizytach na oddziałach, to nie chore dzieci, ale dzieci roześmiane i radosne - opowiada.
Śmiech to zdrowie!
Wizyta czerwononosych lekarzy pomaga nie tylko dzieciom, ale też leczącym je specjalistom.
- Śmiech sam w sobie może nie jest w stanie wyleczyć z choroby, ale takie dzieci, roześmiane, zrelaksowane, które wiedzą, że czeka je coś dobrego, dużo lepiej się prowadzi. One mają świadomość tego, że istnieje rzeczywistość poza szpitalem. Tym, kto lub co wspomaga leczenie, nie musi być clown, on jest tylko symbolem radości. Może to być cokolwiek, co choremu będzie dobrze się kojarzyło - stwierdza Marlena Mania, przełożona pielęgniarek w szpitalu dziecięcym. Pod niebiosa wychwala wszystkich wolontariuszy, między innymi, Przemysława Grzybowskiego z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, współorganizatora przyjazdu do Bydgoszczy śmiesznego doktora. Podczas wizyty w „dziecięcym” okazało się, że marzeniem 16-letniego Łukasza jest zobaczyć wyższą uczelnię. Bydgoski „dr clown” przygotował grunt pod wizytę młodego gościa, który zwiedził uniwersytet niemalże od piwnic po dach przez sale wykładowe, ćwiczeniowe, laboratoria...
<!** Image 4 align=right alt="Image 137806" >Lekarz społecznik
- Dr med. Hunter „Patch” Adams. Światowej sławy lekarz i społecznik, patron ruchu lekarzy-klaunów. Pracę prowadzi w ośrodku Gesundheit Institute w Arlington w Stanach Zjednoczonych (www.patchadams.org). Pojutrze przyjeżdża do Bydgoszczy na zaproszenie Fundacji DrClown i Akademickiego Centrum Wolontariatu UKW. Jego przyjazd możliwy jest dzięki wsparciu finansowemu Bydgoskiego Ośrodka Rehabilitacji, Terapii Uzależnień i Profilaktyki BORPA.