Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nocny napad na milicjanta w Bydgoszczy

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
W każdym kraju i w każdym czasie napady na stróżów prawa mobilizują policję (milicję) w sposób szczególny. Znalezienie przestępcy to wówczas także sprawa honoru.

W każdym kraju i w każdym czasie napady na stróżów prawa mobilizują policję (milicję) w sposób szczególny. Znalezienie przestępcy to wówczas także sprawa honoru.

<!** Image 3 align=none alt="Image 215432" sub="Ulica Białostocka w Bydgoszczy. To tu miał miejsce w 1977 roku głośny napad, zakończony brutalnym pobiciem milicjanta FOT. Dariusz Bloch">

W PRL-u do napadu na funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej dochodziło stosunkowo rzadko. Jeśli już tak się stało, na nogi stawiany był praktycznie cały aparat. Tak właśnie było w 1977 roku w Bydgoszczy.

Podejrzany samochód

Była ciepła noc z 10 na 11 czerwca 1977 roku. Jeden z milicjantów z V Komisariatu MO w Bydgoszczy patrolował rejon rozbudowującego się osiedla Wyżyny. Miał przy sobie broń i radiotelefon. Przechodząc ulicą Białostocką około godz. 1 w nocy milicjant zauważył sylwetkę mężczyzny w okolicy sklepu spożywczego. Za chwilę usłyszał odgłos uruchamianego silnika samochodu. Ponieważ w ostatnim okresie w tej okolicy przypadki włamań do pojazdów były dość częste, milicjant zdecydował się odszukać i zatrzymać przechodnia, którego widział przed chwilą, podejrzewając go o próbę kradzieży auta. Okazało się to jednak podejrzeniem niesłusznym. Widziany przed chwilą człowiek szedł spokojnie ulicą. Kiedy milicjant go dogonił, spostrzegł, że przechodzień trzyma w ręku pustą butelkę po mleku.

Na wezwanie do zatrzymania się, mężczyzna przystanął. Nie protestował, kiedy milicjant zażądał okazania dokumentów i podał mu dowód osobisty do spisania danych. W pewnym momencie jednak ze stojacego obok pojazdu nagle wyskoczył inny mężczyzna i rzucił się do ucieczki. Milicjant odruchowo pobiegł za nim w przekonaniu, że to właśnie jest poszukiwany złodziej pojazdów.

<!** reklama>

Uciekinier zatrzymał się jednak nagle. Wówczas milicjant otrzymał uderzenie z tyłu w głowę butelką od mleka. Za chwilę bili go już obydwaj - i przechodzień, i uciekinier.

Wystrzał nie padł

Kiedy milicjant zorientował się, że jest dwóch napastników, w akcie desperacji sięgnął do kabury przy pasie, gdzie znajdował się pistolet. Nim jednak go wyjął, napastnicy, ostrzegwszy się wzajemnie, wyrwali funkcjonariuszowi broń.

- Strzelaj, no strzelaj! - miał wołać przechodzień do swojego znajomego, który wcześniej wyskoczył z samochodu, a teraz trzymał w dłoni pistolet. Mężczyzna dał się przekonać i próbował pociągnąć za spust, jednak nie miał, jak się okazało, obycia z bronią, nie potrafił zatem jej odbezpieczyć.

Ta niewiedza uratowała milicjantowi życie. Napastnicy jednak w złości bili go i kopali dalej. Dopiero otwarcie okna w pobliskiem domu, przez które lokator zaczął oświetlać latarką teren, by zobaczyć, co się dzieje, spłoszyło napastników. Byli jednak na tyle przytomni, że zanim uciekli, zdążyli jeszcze zabrać milicjantowi notatnik, w którym znajdowały się dane personalne spisane z dowodu osobistego jednego z nich. Zabrali również ze sobą milicyjny pistolet.

Lokator, widząc pod domem leżące na chodniku ciało mężczyzny w mundurze milicjanta, zadzwonił po pogotowie. Niemal natychmiast rozpoczęła się wielka obława na przestępców. Zarządzono blokadę, a od chwili, kiedy pobity odzyskał przytomność, milicja dysponowała już także rysopisami sprawców.

Pętla z godziny na godzinę zaciskała się wokół przestępców coraz bardziej. Milicjanci drobiazgowo przeszukiwali Wyżyny - gdzie, jak się okazało, mężczyźni mieszkali.

Tej presji nie wytrzymał Czesław Sz., uprzednio karany już parokrotnie. Zdawał sobie sprawę, że grozi mu dożywocie. Powiesił się w swoim mieszkaniu na klamce.

Jego wspólnik, Kazimierz K., ujęty został cztery dni po nocnym napadzie.

15 lat za współudział

Sąd Okręgowy w Bydgoszczy pod przewodnictwem słynącego z surowości sędziego Henryka Mroza skazał w przyspieszonym procesie, jeszcze w sierpniu tego samego roku, Kazimierza K. na karę 15 lat pozbawienia wolności i 5 lat pozbawienia praw publicznych. Ponadto skazany musiał zapłacić ofierze napaści 20 tys. zł z tytułu odszkodowania za straty moralne i fizyczne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!