Nocne zajścia w bydgoskim klubie Mega-Fit sprzed roku to pierwsza odsłona konfliktu

[break]
Ubiegłoroczne czerwcowe zajścia przy klubie Mega-Fit przy ul. Curie-Skłodowskiej zakończyły się sporządzeniem aktu oskarżenia przeciwko Jarosławowi M. i Krzysztofowi S. Zarzucono im naruszenie miru - czyli bezprawne wejście na teren posesji.

Spór, który dotyczy prawa własności do budynku wynajmowanego przez Mega Fit, faktycznie toczy się między braćmi Januszem i Mirosławem S. - jednymi z najbogatszych bydgoszczan. Pełnomocnik Mirosława S. twierdzi, że to właśnie on jest właścicielem obiektu. Problem polega na tym, że budynek był wynajmowany, a po zajeździe pracownicy klubu nie mogli się do niego dostać.

Przypomnijmy, że rok temu w nocy do Megi wtargnęła grupa mężczyzn - wyważyli drzwi, wymienili zamki, a na furtce powiesili kłódkę z informacją, że klub jest nieczynny z powodu awarii. Druga strona na miejsce wezwała patrol policji.

Jeden z funkcjonariuszy, Jarosław W., wczoraj stanął przed sądem jako świadek. Niewiele pamiętał, odczytano mu więc zeznania ze śledztwa, w których odtwarzał przebieg interwencji. Pytany przez sędzię Justynę Mrajską, czy rozpoznaje kogoś na sali, zaprzeczył.

Jednym z wezwanych na wczoraj świadków był Janusz S. Nie pojawił się. Początkowo sąd chciał go ukarać grzywną 500 zł, ale potem okazało się, że ma on zwolnienie lekarskie podpisane przez biegłego sądowego. Kolejną rozprawę zaplanowano dopiero na koniec sierpnia.

Przypomnijmy, że wydarzenia w Medze to niejedyna odsłona konfliktu między braćmi S. W sierpniu ub. roku doszło do zajazdu na siedzibę firmy Maktronik na ul. Deszczowej. Staranowano bramę, zerwano czterdzieści metrów ogrodzenia. Po tym zajściu przez kilka dni porządku pilnowała tam policja, a obie strony konfliktu złożyły w prokuraturze 21 zawiadomień o popełnieniu przestępstwa.