Gdy trzynastoletnia Kinga nie pojawiła się w poniedziałek w domu, policja rozpoczęła poszukiwania. Bydgoscy funkcjonariusze szukali jej całą noc. Dziewczynkę znaleziono wczoraj w galerii handlowej.
Dwaj chłopcy człapią chodnikiem przy ul. Gdańskiej. Duże tornistry przewiesili przez ramię. Jeden z nich je owocowego loda. - Kinga to nasza koleżanka z klasy - opowiada jeden z nich.
Nie wróciła do domu
Wczoraj jej nie było w szkole. Nie wiedzieli, że w poniedziałek uciekła z lekcji i nie wróciła do domu. Jej wczorajsza nieobecność nie zaskoczyła ich.
- Ona miała często zajęcia indywidualne. Jak coś się jej powiedziało, to wyzywała, rzucała się na nas - opowiada uczeń. - W stosunku do nauczycieli też się tak zachowywała. Jej mama była codziennie w szkole - twierdzą dzieci. Kinga ma tylko 13 lat. W dniu zaginięcia ubrana była w jasnozieloną bluzę z białymi wstawkami, popielatą bluzkę z myszką Miki, granatowe jeansy oraz popielato-fioletowe sportowe buty. Jest niewysoka, ma ciemne włosy i zielone oczy.
Mama się stara
- Jej matka bardzo się stara, aby córka wyrosła na przyzwoitego człowieka. Dlatego współpracuje ze szkołą i pedagogami - opowiada jeden z policjantów.
Mundurowi z Wyżyn szukali dziewczyny całą noc. Gdy odnaleziono ją wczoraj w Focus Mallu przy ulicy Jagiellońskiej, tłumaczyła mundurowym, że noc spędziła w śmietniku na osiedlu Bartodzieje.
- Nie do końca to pasuje do tej historii - mówi w rozmowie z nami jeden z mundurowych... Dlatego policjanci sprawdzają, czy dziecko padło ofiarą przestępstwa.
Idziemy do galerii handlowej, w której odnaleziono Kingę. Sporo tu młodzieży w jej wieku. Od stolika pod oknem wybucha głośny śmiech. Historia o imprezie u niejakiego „Patiego” przetykana jest głośnymi przekleństwami.
Każda z dziewczyn ma obcisłe leginsy, buty sportowe i pofarbowane włosy. Co chwila grzebią w torebkach w poszukiwaniu szminki, czy też telefonu komórkowego. Ochroniarze, z którymi rozmawiamy mówią, że przesiadująca tu młodzież to codzienny widok. - Dziewczyny często są gorsze od chłopaków. Bardziej agresywne, nachalne - mówi jeden z nich.
Szkoła Podstawowa nr 37 przy ulicy Gdańskiej, do której uczęszcza trzynastolatka, stara się zapewnić swoim uczniom maksymalną opiekę.
- Tutaj przychodzą już kolejne pokolenia dzieci. My wiemy, z jakich rodzin pochodzą. Czasem to trudne środowisko. Może to wina też ciężkich czasów. Rodzice gonią za pracą, zapominają o swoich dzieciach. I jest ciężko, czasem przynosimy odzież, aby pomóc - opowiada jeden z nauczycieli.
Świetlice, wolontariuszki
Tu dzieci mogą liczyć na pomoc. Czekają na nie cztery świetlice socjoterapeutyczne. Dodatkowo studentki wolontariuszki pomagają w nauce, a to tylko część pomocy.
- No i mamy obiady. Proszę zobaczyć, jakie dobre. To też jest ważne - dodaje Mirosława Pisiewicz, pedagog szkolny.
P.S. Imię dziewczynki zostało zmienione.