Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NIK: korupcjogenny mechanizm w zarobkowaniu inspektorów sanitarnych

Grażyna Ostropolska
Kontrolerzy wskazują na straty budżetu państwa, zaś wojewoda Ewa Mes twierdzi że, kontrola w sanepidzie kosztuje więcej niż naruszenie dyscypliny finansów i dlatego jej nie zleci.

Kontrolerzy wskazują na straty budżetu państwa, zaś wojewoda Ewa Mes twierdzi że, kontrola w sanepidzie kosztuje więcej niż naruszenie dyscypliny finansów i dlatego jej nie zleci.

O tym, że powiatowi inspektorzy za zgodą kujawsko-pomorskiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego dorabiają sobie w lecznicach, nad którymi winni sprawować nadzór, pisaliśmy w lutym 2012 w publikacji; „Dyrektor na pięciu stołkach”. Wojewódzcy urzędnicy odkryli wtedy niegospodarność w nakielskim sanepidzie. Jej źródłem było zarządzenie wojewódzkiego inspektora Jerzego Kasprzaka, który scedował na nakielską placówkę nadzór nad czterema bydgoskimi lecznicami. Bezprawnie, bo statut tej stacji (wydany przez wojewodę) stanowi, że obszarem jej działania jest powiat nakielski.

Przekazanie pod nadzór sanepidu w Nakle czterech bydgoskich lecznic: szpitala im. Biziela, prywatnej kliniki „Alfa-Med” oraz przychodni: „Szwederowo” i „Łomżyńska”, wiązało się z tym, że od czterech lat pracował w nich bydgoski powiatowy inspektor sanitarny Arkadiusz Kuziemski, szef stacji, która winna te placówki nadzorować. Zgodę na dodatkowe zarobkowanie wydał mu wojewódzki zwierzchnik Jerzy Kasprzak i tak to tłumaczył: - Wszystkim lekarzom pracującym w inspekcji wydaję takie zgody. Nie mamy rewelacyjnych wynagrodzeń i gdybym tego nie robił, zabrakłoby nam wysokospecjalistycznych kadr.

Wojewódzcy kontrolerzy wyliczyli wówczas, że dojazdy inspektorów z Nakła do Bydgoszczy i ich dodatkowa praca kosztowały tę placówkę 13 tys. zł. rocznie.

W lutym 2012 r. wojewoda kujawsko-pomorski Ewa Mes zleciła wojewódzkiemu inspektorowi weryfikację wydanych zezwoleń.

NIK ocenia negatywnie

„Przekazanie nadzoru sanitarnego innemu Państwowemu Powiatowemu Inspektorowi Sanitarnemu tylko dlatego, aby w zamian właściwy organ sanitarny mógł wykonywać dodatkowe zajęcia zarobkowe, nie może odbywać się kosztem większego zaangażowania publicznych środków finansowych i narażania budżetu państwa na generowanie dodatkowych kosztów bez jakiejkolwiek korzyści ekonomicznej dla tego budżetu” - to fragment pisma wojewody do Jerzego Kasprzaka.

<!** reklama>

Niedawno NIK opublikowała wyniki kontroli nadzoru sanitarnego w województwie kujawsko-pomorskim (dotyczy lat 2011-12) i jej ocena zgód wydawanych inspektorom jest zbieżna ze stanowiskiem wojewody.

„NIK ocenia negatywnie, pod względem rzetelności działania PWIS, polegające na udzieleniu 9 powiatowym inspektorom sanitarnym zgody na wykonywanie przez nich dodatkowych zajęć zarobkowych bez weryfikacji składanych przez nich oświadczeń o tym, że nie będą one kolidowały z wykonywaniem obowiązków służbowych”, czytamy w raporcie.

Zdaniem kontrolujących udzielanie takich zgód stanowiło „korupcjogenny mechanizm konfliktu interesów, polegający na niezapewnieniu pełnej gwarancji bezstronności i obiektywizmu powiatowych inspektorów” i narażało budżet państwa na dodatkowe koszty.

Pytamy wojewodę Ewę Mes, czy w myśl ustawy o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów wystąpiła do rzecznika dyscypliny finansów publicznych o ukaranie wojewódzkiego inspektora za narażenie budżetu państwa na dodatkowe koszty?

- Nie, bo nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że doszło do niegospodarności czy zmarnowania pieniędzy publicznych, bo tu chodzi jedynie o kwotę 750 zł, dotyczącą diet inspektorów, którzy dojeżdżali do Bydgoszczy z Nakła - odpowiada wojewoda Ewa Mes.

Kontrola... za droga

Nie kryjemy zdziwienia, bo przecież w lutym 2012 r. straty nakielskiego sanepidu wojewódzcy kontrolerzy wyliczyli na 13 tys. zł rocznie. - A co z kontrolami w pozostałych ośmiu stacjach, które wskazała NIK? Jakie tam były straty z tytułu dojazdów inspektorów do innych powiatów? - pytamy. Odpowiedź wojewody nas zaskakuje. - Badana była tylko jedna stacja w Nakle, bo taka kontrola kosztuje więcej niż naruszenie dyscypliny finansów - twierdzi Ewa Mes. Widzieliśmy jej wnioski do rzecznika o ukaranie winnych narażenia budżetu na mniejsze straty i wojewoda przyznaje, że zdarzały się jej takie wystąpienia, ale nie w tej sprawie.

- A dlaczego akurat w tej nie? - pytamy. - A dlatego, że taki mój wybór i jest odpowiedni zapis w ustawie, który pozwala mi tak postąpić - brzmi odpowiedź. Wojewoda ma na myśli art. 26 Ustawy o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych, który pozwala udzielić „grzesznikowi” dyspensy, jeśli roczne straty dla budżetu, jakie wygenerował nie przekraczają przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w gospodarce w roku ubiegłym.

- Niechby te 750 zł na dojazdy pojawiło w każdej z pozostałych stacji, to i tak nie da to kwoty, którą powinnam zgłosić do rzecznika dyscypliny finansów - przekonuje Ewa Mes, ale nam ten rachunek jakoś się nie zgadza.

Wojewoda czytała raport NIK. - Ogólna ocena nadzoru sanitarnego w naszym województwie jest pozytywna z uchybieniami - zauważa i dodaje: - NIK konkretnych strat ani niegospodarności nie wykazała, bo gdyby było inaczej, skierowałaby sprawę do odpowiedniego organu.

Na rozmowę z nami zaprosiła wojewódzkiego inspektora Jerzego Kasprzaka, który przyznał, że nadal wydaje powiatowym inspektorom zgody na dodatkową pracę. - Uzgodniliśmy z panią wojewodą, że nie dostaną ich ci, którzy chcą zarobkować na terenie powiatu, nad którym sprawują nadzór, żeby to nie budziło już żadnych kontrowersji - oświadcza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!