Drużyna miała budować zaliczkę przed spotkaniami z silnymi rywalami, tuzami PlusLigi, ale mecz sam się nie wygra.
Sobotnie zawody kompletnie Łuczniczce nie wyszły. Wróciły stare demony - bezradność, bezsilność i brak pomysłu na wykończenie akcji oraz oszukanie przeciwnika.
- Nie wiemy, co się stało - to było najczęściej używane wśród bydgoskich zawodników stwierdzenie po porażce z Będzinem.
Ale trener Jakub Bednaruk powiedział wprost: - Zespół wyłączył myślenie. Siatkarsko wyglądało to nieźle, mieliśmy w końcu lepsze początki setów, ale w pewnym momencie wszystko się zacięło.
W pierwszej partii gospodarze zmarnowali sporą przewagę, a od stanu 21:21 nie byli w stanie przebić przez ścianę gości. Kolejno na bloku rywali zatrzymywali się Metodi Ananiew i dwukrotnie Bartosz Filipiak i było po secie.
W drugiej odsłonie po bloku Michała Szalachy to Łuczniczka prowadziła 11:9, ale po chwili była już w odwrocie. Kiedy Filipiak trafił w antenkę, przewaga gościła wynosiła już 18:12. W będzińskiej drużynie prym wiódł Marcin Waliński, były gracz bydgoskiego klubu. Po długim pobycie w polu zagrywki kompletnie odebrał bydgoszczanom ochotę do walki. Świetnie atakował ze środka, był wszędzie.
Trzeci set znowu zaczął się po myśli Jakuba Bednaruka, od prowadzenia 6:2. Jednak niewiele to dało, bo już po chwili zrobiło się... 11:16! Kolejne przebicie się przez blok Walińskiego, oznaczało, że Łuczniczka tego meczu już nie wygra (18:24).
Łuczniczka Bydgoszcz - MKS Będzin 0:3 (21:25, 22:25, 19:25)