Staruszek ma trudności z samodzielnym funkcjonowaniem. Chodzi powoli, powłócząc nogami, a po mieście porusza się wyłącznie z osobą towarzyszącą bądź posługując się białą laską. Zaćma, na którą choruje, sprawiła, że na jedno oko nie widzi wcale, a w drugim ma zachowane jedynie 30 procent wzroku.
[break]
Przysięgała, to pomoże
Wczoraj do bydgoskiego Sądu Okręgowego Bernard D. przyszedł w towarzystwie żony Genowefy. Oboje czekali przed salą rozpraw. Na próżno. Okazało się, że rozprawa nie odbędzie się, ponieważ nie ma świadka, którego chce przesłuchać sąd.
- Dla nas, a szczególnie dla męża, stawianie się w sądzie na każde wezwanie jest bardzo uciążliwe - powiedziała Genowefa D., wychodząc z gmachu przy Wałach Jagiellońskich.
Kobieta jest przekonana, że Bernard D. nie popełnił zabójstwa. - To był wypadek. Gerard sam się nadział na nóż. Był pijany, awanturował się. Oczekuję wyroku uniewinniającego, ale jeśli będzie trzeba, to będę się opiekować mężem, nawet jak będzie w więzieniu. Tak przysięgałam - dodała Genowefa D.
Do tragedii doszło 15 marca 2014 roku w mieszkaniu Bernarda D. i jego żony przy ul. Czerkaskiej na osiedlu Leśnym. Według prokuratury mężczyzna śmiertelnie ugodził nożem kuchennym w serce 41-letniego Gerarda J. Oskarżony nie przyznaje się. Twierdzi, że pokrzywdzony się awanturował i sam nadział się na ostrze.
Nieoczekiwany świadek
Prokurator wniósł o karę 8 lat bądź - w przypadku nadzwyczajnego złagodzenia - 2,5 roku więzienia dla Bernarda D. Stwierdził, że wyjaśnienia oskarżonego nie są wiarygodne. - W jego odzieży nie było dziury, przez którą mogło przedostać się ostrze. Oskarżony, mimo że niedowidzi, rozpoznawał sylwetkę Gerarda J. i mógł zdawać sobie sprawę z konsekwencji swego czynu - stwierdził.
Obrończyni, mec. Magdalena Baturo-Wilk, wniosła o zmianę kwalifikacji czynu z zabójstwa na nieumyślne spowodowanie śmierci lub spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu skutkującego śmiercią. Podczas mowy końcowej podkreśliła, że Bernard D. był wykorzystywany przez domowników, bo dostawał emeryturę.
Do trzech razy sztuka?
Sąd miał ogłosić wyrok już w maju, ale pojawiła się przeszkoda w postaci świadka, który stwierdził, że Bernard D. jest niewinny. - Świadek przeczytał w „Expressie”, że może zostać skazany niewinny człowiek i dlatego zgłosił się do sądu - wyjaśnił sędzia przewodniczący Sławomir Ciężki.
Ponieważ jednak mężczyzna z uwagi na stan zdrowia nie mógł stawić się w sądzie, sąd pofatygował się do niego. Po trzech godzinach okazało się, że przesłuchanie nie nastąpiło.
Świadek stwierdził, że nie będzie zeznawać, bo się obawia o swoje życie. Dowiedział się, że rodzina, o której ma zeznawać, ma powiązania z „Kadafim”, szefem niebezpiecznego gangu handlującego narkotykami.
Sąd - chcąc wyjaśnić do końca wszystkie wątki sprawy - postanowił przesłuchać świadka w innym terminie. Dwie próby już się nie powiodły. Kolejna nastąpi w terminie, który zostanie wyznaczony z urzędu.