- To skandal, ten człowiek odpowiada w sprawie śmierci mojego syna, a sąd tak po prostu przystał na wniosek obrońcy i złagodził mu rygor stawiennictwa na komisariacie policji - mówi Ryszard Chrobotek.
To ojciec 26-letniego Jakuba, który pod koniec października został wyłowiony z Brdy w okolicy ulicy Mostowej. Ratownicy medyczni próbowali go reanimować, ale ich wysiłki okazały się próżne. Proces, który trwa właśnie w bydgoskim sądzie, dotyczy okoliczności śmierci mężczyzny w związku z doniesieniami, że wcześniej, zanim znalazł się w wodach Brdy, po Wyspie Młyńskiej miała go gonić grupa osób.
Uderzał siekierą?
Z zeznań świadka składającego wyjaśnienia w sprawie, jeden z goniących miał najpierw "podciąć" nogi uciekającemu, a potem uderzyć go pięścią i kopnąć. Do leżącego na ziemi Jakuba miał też podejść inny mężczyzna i uderzać siekierą obok jego głowy.
Obrońca oskarżonego wnioskował o złagodzenie środka zapobiegawczego już w lutym tego roku. Sąd zgodził się na to. U podstaw wniosku był fakt, że mężczyzna szuka zatrudnienia za granicami Polski.
Ryszard Chrobotek wnioskował w odpowiedzi o zmianę sędziego prowadzącego sprawę, ale jego wniosek został odrzucony. Drugim z oskarżonych w sprawie jest Gracjan M. W sądzie dla nieletnich odpowiadało jeszcze 11 młodych ludzi, którzy mieli być w grupie osób goniących Jakuba na Wyspie Młyńskiej.
W procesie dotyczących pełnoletnich oskarżonych zeznawał ostatnio jako świadek strażnik miejski, który feralnego wieczora patrolował okolice Starego Miasta.
- Na ulicy Mennica podbiegł do nas młody mężczyzna. Pamiętam, że miał ze sobą plecak. Krzyczał, że "rąbią kogoś siekierą" - zeznawał świadek w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy.
Strażnicy miejscy pojechali radiowozem na Wyspę Młyńską, ale nie zastali już opisywanej sytuacji. Objechali teren i zatrzymali się w pobliżu sztucznej plaży, tuż przy przystanku tramwaju wodnego. Strażnik, który w sprawie w bydgoskim sądzie występuje obecnie w charakterze świadka, opowiedział, że wraz z uczestniczącą z nim w patrolu strażniczką, weszli na most wiodący w kierunku Opery Nova. Stamtąd zauważyli mężczyznę, którzy trzymał się jednego z filarów mostowych.
Strażnik miejski próbował ratować tonącego. - Mężczyzna był w wodzie i wzywał pomocy. Zszedłem na dół i przez ujście międzywodzia doszedłem do miejsca w pobliżu jazu farnego elektrowni wodnej - wydarzenia nocy z 28 października 2022 roku wspominał świadek.
Dodał, że zapytał pracowników elektrowni, czy mają łódkę, albo ponton, przy użyciu którego można by pomóc mężczyźnie w wodzie. Okazało się, że niczego takiego na miejscu nie ma. Jeden z pracowników powiedział, że zamknie jaz, by nieco osłabić prąd wody. W tym czasie strażnik miejski rzucił się w nurty Brdy, by pomóc mężczyźnie w wodzie. Okazało się, że tego jednak nurt znosił już na sam środek rzeki. 26-latka nie udało się uratować.
