Marek Szuba ze Zbrachlina uprawia żużel przed swoim domem. Stanisław Masternak z Topolna poszukuje skarbów, a Wojciech Tarach z Kozłowa - meteorytów.
<!** Image 2 align=right alt="Image 43450" sub="Prywatny tor żużlowy w Zbrachlinie poświęcił w ubiegłym roku proboszcz miejscowej parafii, ksiądz Andrzej Danielski">Zygmunt Drewko, rolnik z Siemkowa koło Lniana, ma żyłkę do majsterkowania. W wolnych chwilach skonstruował maszynę produkującą tani opał. - Maszyna przerabia bezużyteczną dotychczas „gałęziówkę” w pełnowartościowy opał - mówi Zygmunt Drewko. - Rozdrabnia pozostałości po wycince drzew na przydatną do palenia masę. Do jej budowy wykorzystałem przedwojenną sieczkarnię - dodaje mieszkaniec Siemkowa.
Podobnych pasjonatów jest wielu w powiecie świeckim. Bierny odpoczynek na kanapie w kapciach - to nie dla nich. Najlepiej odpoczywają... pracując i robiąc to, co sprawia im przyjemność.
Tor przed domem
Marek Szuba ze Zbrachlina w gminie Pruszcz żużlem pasjonuje się od ponad 20 lat. Konstruuje też motory żużlowe. - Początkowo działałem przy klubie Polonia Bydgoszcz. Potem jednak los rzucił mnie do Zbrachlina, gdzie zbudowałem sobie własny tor - śmieje się Marek Szuba. - Służy on nie tylko mnie. Korzystają z niego także znajomi i miejscowi chłopcy - dodaje.
<!** reklama left>Stanisław Masternak z Topolna jest rolnikiem. Po dniu ciężkiej pracy przychodzi czas na hobby. Jego pasją jest poszukiwanie starej broni, nabojów, hełmów wojskowych i innych militariów.
- Pakuję wykrywacz, szpadel i w drogę, nad Wisłę. Chodzę z wykrywaczem po krzakach, szuwarach i słucham. Jak w słuchawkach usłyszę pikanie, odkładam wykrywacz, biorę szpadel i kopię. W okolicach Topolna, w miejscu dawnej przeprawy przez rzekę, znalazłem najwięcej starych militariów- wspomina poszukiwacz.
Goście z kosmosu
Wojciech Tarach z Kozłowa w swoich zbiorach ma kilkadziesiąt sztuk wielobarwnych, o fantazyjnych kształtach kamieni. Wszystkie znalazł na polach, w okolicach Świecia. Jak podejrzewa, są wśród nich także meteoryty.
Znaleźć bryłę, która posiada cechy świadczące o pozaziemskim pochodzeniu, to dopiero połowa sukcesu. Aby nabrać pewności i uzyskać naukowe potwierdzenie co do wartości znaleziska, trzeba pokonać żmudną drogę.
- Nawet, gdy jadę samochodem, zerkam na pobocze. Zdarza się, że zatrzymuję auto, podchodzę do niepozornej kupki polnych kamieni, patrzę i już wiem, co mnie zatrzymało. Nie trzeba jechać do Meksyku, by do domu przynieść prawdziwy skarb - twierdzi Wojciech Tarach.