Rusza kolejny proces o niedopełnienie obowiązków i dopuszczenie do zamiany bliźniąt. Poszkodowani domagają się po 300 tysięcy złotych odszkodowania.
Tym razem sprawa toczy się w Rzeszowie. Do zamiany doszło w 1953 roku w szpitalu w Przeworsku, w którym przyszła na świat para chłopców oraz bliźnięta - dziewczynka i chłopiec - informuje tvp.info. Narodziny dzieci nastąpiły dwa dni po sobie. Nie wiadomo, w jakich dokładnie okolicznościach doszło do zamiany chłopców. Dotychczasowe życie cała czwórka spędziła blisko siebie - dzieci mieszkały w sąsiednich wsiach, chodziły do tego samego kościoła.<!** reklama>
Podobno od lat ludzie podejrzewali, że mogło dojść do zamiany. Zapewne dzieci, a potem dorośli mieszkający osobno byli do siebie podobni.
Na decyzję w sprawie przeprowadzenia testów DNA wpłynęła prawdopodobnie inna precedensowa sprawa. Rodziny zdecydowały się na to badanie dopiero po nagłośnieniu przez media w 2009 roku sprawy zamiany dziewczynek z Warszawy. Sąd zasądził po 300 tys. zł każdemu z poszkodowanych (również rodzicom). Proces trwał jednak aż siedem lat.
- Córki po urodzeniu chorowały - mówił w wywiadzie dla „Życia Warszawy” Andrzej Ofmański, ojciec zamienionych 27 lat temu bliźniaczek. - W 1984 roku, kiedy miały dwa tygodnie, trafiły do szpitala na Niekłańską. Tam Edyta została zamieniona z Niną, córką państwa Wierzbickich. Na oddziale leżało 80 dzieci, którymi zajmowały się dwie pielęgniarki. Było ich tak dużo, że dzieci leżały po dwoje, troje w poprzek w łóżeczkach. Kiedy brakowało miejsca, kładziono je w koszach na podłodze, w szufladach. Policzyliśmy, że samo mycie dzieci musiało zajmować siedem godzin dziennie. A gdzie karmienie, leki, przewijanie? Cała organizacja szpitala, jak się okazuje, była fatalna.
Andrzej Ofmański, zapytany wtedy, co radzi rodzicom, którzy podejrzewają, że mogło dojść do zamiany również ich dzieci, radzi, aby zapomnieli o całej sprawie, bo gdy okaże się, że ich to spotkało, będzie to rodzinna tragedia i nie da się już o tym nigdy zapomnieć. - Edytę zobaczyłem ponownie po 17 latach. Bardzo ciężko to przeżyła.
Tym razem rodziny z Przeworska występują o odszkodowanie na łączną kwotę 2,4 mln zł za naruszenie dóbr osobistych. Testy DNA sąd uznał za decydujące w sprawie.
Rodzi się pytanie, kto powinien za takie niedopatrzenie ponieść karę. Szpital, w którym dzieci przyszły na świat, dawno zlikwidowano. Za tego rodzaju błąd odpowiada skarb państwa - w tym szczególnym przypadku wojewoda podkarpacki.
Pełnomocnik rodzin bliźniąt mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz jest dobrej myśli. Istnieją duże szanse na uznanie roszczenia poszkodowanych. Proces toczy się za zamkniętymi drzwiami.