https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niech się stanie cud i... zagra Wunder!

Katarzyna Kabacińska
„Steinway mu śpiewa, kto by pomyślał, że ten fortepian to potrafi” - takie słowa oraz inne równie entuzjastyczne opinie można było przeczytać w Internecie po występach Ingolfa Wundera podczas konkursu chopinowskiego.

„Steinway mu śpiewa, kto by pomyślał, że ten fortepian to potrafi” - takie słowa oraz inne równie entuzjastyczne opinie można było przeczytać w Internecie po występach Ingolfa Wundera podczas konkursu chopinowskiego.

<!** Image 2 alt="Image 167231" sub="Austriacki wirtuoz Ingolf Wunder już pięć lat temu został ulubieńcem publiczności Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina, ale do jurorów ze swoją grą ciagle nie może trafić">Ostatni konkurs chopinowski od początku budził ogromne emocje. Zrazu lokalno-patriotyczne: wśród polskich uczestników był torunianin studiujący na Akademii Muzycznej w Bydgoszcy - Paweł Wakarecy. Wprawdzie pewne analogie z triumfatorem z 2005 r., Rafałem Blechaczem, nasuwały się same (prof. Katarzyna Popowa-Zydroń), to zbyt daleko idące porównania ostudziła nieobecność jakiegokolwiek Polaka w finale. Nie oznaczało to jednak końca emocji, wręcz przeciwnie! Publiczność miała już swojego faworyta. Był nim niedoceniony przez jury przed pięciu laty Austriak - Ingolf Wunder. Wielu marzył się cud (po niemiecku wunder) rodem z bajki, gdzie niesprawiedliwość zostaje szczodrze wynagrodzona.  

O mały włos skrzypek

Szczęśliwie nie tylko fakt, że mamy słabość do historii z happy endem decydował, że Wunder cieszył się na konkursie taką popularnością. To doskonały pianista, który - jak wyznała już po wszystkim zasiadająca w jury prof. Popowa-Zydroń - od początku był w gronie jej faworytów, bo: „Miał coś własnego do zaproponowania”. Tymczasem niewiele brakowało, żeby Wundera pianisty w ogóle nie było, mały Ingolf bowiem od czwartego roku życia uczył się gry na skrzypcach. Jako ośmiolatek już koncertował, więc nikomu nawet do głowy nie przyszło, by przesiadł się do fortepianu. Przypadek sprawił, że nauczyciel usłyszał, jak 14-letni już wtedy Ingolf radzi sobie z klawiaturą i od tamtej pory wszystko potoczyło się błyskawicznie. I chyba bezboleśnie, skoro artysta pytany dziś, czy tęskni do skrzypiec, odpowiada bez wahania, że nie... Była w nim jednak jakaś chęć sprawdzenia drogi, którą nieoczekiwanie wybrał, bo jako nastolatek często stawał w konkursowe szranki i po stronie sukcesów może zapisać te w Turynie, Hamburgu, Asti czy Budapeszcie. Naturalną koleją więc nie uchylił się Ingolf Wunder od rywalizacji w jednym z najbardziej prestiżowych konkursów pianistycznych.         

<!** reklama>

W klubie odrzuconych

Gdy Austriak wystąpił na Międzynarodowym Konkursie im. Fryderyka Chopina w 2005 r., miał 20 lat. Całą swą młodzieńczą żywiołowość włożył w grę, co budziło aplauz słuchaczy, ale niekoniecznie jednakowe uznanie u wszystkich jurorów. Wypadkową tych ocen było niedopuszczenie Wundera do III etapu konkursu, głośno oprotestowane przez salę. I choć wydawało się, że austriacki pianista jest zaprawiony w rywalizacji, to samokrytycznie nazwał swój styl gry niekonkursowym, bo lubiącym skrajności. Wprawdzie próbował, jak wyznał, wypośrodkować swą grę i uczynić ją bardziej umiarkowaną, z ... umiarkowanym jednak sukcesem. „Nie ma dla mnie znaczenia, czy gram Chopina, Rachmaninowa, Mozarta - zawsze staram się grać utwór tak, jak mój własny. Oczywiście, czytam o kompozytorze, czasach, w których tworzył, ale to zawsze moja muzyka i nie mogę tego zmienić” - nie żywiąc do nikogo żalu, podsumował swój udział w konkursie chopinowskim Ingolf Wunder. I sam wtedy zapewne nie przypuszczał, że to nieostatnia jego przygoda z Fryderykiem Chopinem nad Wisłą. Lubił zresztą przyjeżdżać do naszego kraju, dużo tu koncertował (również w Bydgoszczy) i niezmiennie cieszył się przychylnością „wspaniałej, bo uważnej publiczności”.    

Dobre, bo polskie?

Czy ta publiczność pierwsza wyczuła polskość w interpretacjach utworów Chopina przez Wundera, czy dopiero wymiana pozytywnej energii między pianistą a odbiorcami pomogła jej zaistnieć? Dość powiedzieć, że Austriak zdecydował się ponownie wejść do tej samej rzeki, choć po pięciu latach rzeka nie była już taka sama, ale i on nie był ten sam! Przeżył kryzys, co go tylko wzmocniło, również jako artystę. Powrócił do fortepianu i nie marnował czasu, gdy „intensywnie zgłębiał tajniki Chopinowskiego odczuwania świata i tak trudnej do zdefiniowania Chopinowskiej emocjonalności tzw. śpiewającego fortepianu, pod okiem chopinisty tej klasy, co Adam Harasiewicz”, jak napisał Krzysztof Rozner, a my przypomnijmy, że ów profesor to triumfator konkursu z 1955 roku. Wiedział o tym doskonale Wunder, który przyznając w jednym wywiadów, że poprzednio podszedł do konkursu niezbyt poważnie, powiedział: „Teraz jestem inną osobą, pokochałem muzykę Chopina dzięki współpracy z prof. Harasiewiczem, a dwa i pół roku temu zdecydowałem się skupić wyłącznie na niej”. Zakochany w Chopinie, przystojny Ingolf nawet dziewczynę ma z kraju Fryderyka...

Przegrany, wygrany

Ale przed konkursem Wunder mówił też, że jest doskonale przygotowany i ma w związku z tym ogromne oczekiwania. Tymczasem nie wygrał, a i drugim miejscem musiał się podzielić... Adam Rozlach, krytyk muzyczny, nazwał Ingolfa Wundera największym przegranym ostatniego konkursu chopinowskiego, co dolało oliwy do ognia dość powszechnej krytyki werdyktu jury. Tylko Dorota Szwarcman na swoim blogu „Co w duszy gra”(wcale nie będąc specjalną admiratorką zwyciężczyni Yulianny Avdeevej) wytknęła Wunderowi potknięcia. To nie na nie jednak spoglądali z konsternacją szefowie słynnej firmy fonograficznej Deutsche Grammophon, w której nagrywa Zimerman i Blechacz, tylko na Avdeevą. Wprawdzie wygrała, ale oni zaproponowali kontrakt przegranemu Wunderowi! „Jest niezwykle utalentowany i ma naturalną umiejętność skupiania uwagi słuchaczy na muzyce, to rzadki dar” - tłumaczył tę decyzję dyrektor DG, Michael Lang. Ma więc Wunder prestiżowy (i lukratywny!) kontrakt, ma uwielbienie publiczności i uznanie fachowców, którzy, jak prof. Katarzyna Popowa-Zydroń, słyszą i cenią w jego grze rys osobowości. Wszystko, mimo przegranej. To nie cud?

Gdzie, kiedy?

  • 4 marca o godz. 19.00 Ingolf Wunder wystąpi w Filharmonii Pomorskiej z towarzyszeniem tutejszej Orkiestry Symfonicznej pod batutą Tadeusza Wojciechowskiego.
  • W programie Koncert fortepianowy e-moll Fryderyka Chopina oraz Szeherezada Mikołaja Rimskiego-Korsakowa.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski