Zanim kolędami zaczęto nazywać pieśni o narodzeniu Chrystusa, po domach już chodzili kolędnicy. Śpiewem winszowali powodzenia i urodzaju na nadchodzący rok.
<!** Image 2 align=right alt="Image 41182" sub="Przedszkolne jasełka to okazja do nauki kolęd i pastorałek ">- Te zwyczaje potem zostały przejęte przez święta chrześcijańskie - mówi Agnieszka Kostrzewa, muzykolog z Muzeum Etnograficznego w Toruniu. - Od chodzenia z szopką bożonarodzeniową starsze jest kolędowanie w przebraniach. Spośród przebrań zaś najdawniejszy rodowód mają te zwierzęce - kozy, turonie, bociany, niedźwiedzie.
Na Kaszubach w grupie przebierańców spotyka się gwiżdże. Kim są te tajemnicze postacie trochę przypominające chochoła? Dziś już nie wiadomo. Anioły, diabły, Trzej Królowie, pojawili się wśród kolędników po przyjęciu chrześcijaństwa.
Na Kujawach z kozą
- W Polsce kolęduje się od adwentu po Wielkanoc - dodaje Agnieszka Kostrzewa. - W regionach, które pozostawały w bliskim kontakcie z kulturą niemiecką, na przykład w Beskidzie Śląskim, kolędnicy przychodzą głównie w adwent. Nawet w tak dużym mieście jak Poznań pojawiają się w domach przebrani kolędnicy, i to w okresie... Wielkanocy. Jednak rodowód kolędowania zimowego i wiosennego jest taki sam: to tradycja bardzo dawna, sięgająca czasów, gdy obchodzenie domów z życzeniami miało związek nie z kościelnymi świętami, ale z budzeniem się przyrody i nadzieją na kolejne zbiory.
W naszym województwie najżywsze tradycje kolędnicze zachowały się na Kujawach. Tu wśród przebierańców chodzących po domach obowiązkowo znajduje się „koza”.
Skąd więc wzięły się pieśni, które dzisiaj kojarzymy z nazwą kolęda?
- Z dramatu liturgicznego, z bożonarodzeniowych widowisk - wyjaśnia muzykolog. - Upowszechniły je kościelne ceremonie, które w późnym średniowieczu zaczęły towarzyszyć obchodom Bożego Narodzenia. W przedstawieniach były role, wzbogacane śpiewem. Z tego nurtu wywodzą się kolędy kołysanki, takie jak „Lulajże, Jezuniu” czy „Gdy śliczna panna syna kołysała”.
Z ziemi czeskiej do Polski
Słuchając naszych pięknych kolęd nie zdajemy sobie zwykle sprawy, że wiele z nich przywędrowało z obcych stron. Pierwsze pieśni bożonarodzeniowe w Polsce były tłumaczeniami z łaciny albo z czeskiego. Zza południowej granicy przywędrowały najdawniej zapisane po polsku kolędy „Zdrowy bądź, Królu Anielski” i „Stała się rzecz wielmi dziwna”, z łaciny „Anioł pasterzom mówił”. Kolędy tak zadomowiły się w naszej tradycji, że nawet poważne wydawnictwa publikują je w śpiewnikach pomijając nazwiska autorów. A przecież wiele z nich to nie są dzieła anonimowe. Słowa uroczystej pieśni w rytmie poloneza „Bóg się rodzi” napisał Franciszek Karpiński, ten od „Laury i Filona”, a „Mizerną, cichą…” - romantyczny poeta Teofil Lenartowicz.
<!** reklama left>Z czasem teksty kolęd zaczęły traktować o realiach polskich. I - często w zawoalowanej formie - nieść treści patriotyczne. Od prośby, by Nowo Narodzony błogosławił ojczyznę miłą poprzez napisaną w obozie hitlerowskim w Gusen smutną pieśń „Nie było miejsca dla Ciebie” po kolędy pisane w stanie wojennym. Dopisywano zwrotki, nawiązujące do współczesności. Ksiądz Borzęcki internowany w stanie wojennym, do kolędy Franciszka Karpińskiego dopisał strofę: „Pociesz, Jezu, kraj płaczący. Zasiej w sercach prawdy ziarno. Swoją siłę daj walczącym. Pobłogosław „Solidarność”. Fryderyk Chopin tęskniąc za ojczyzną zacytował fragmenty kolędy „Lulajże Jezuniu” w swoim Scherzu h-moll.
Czym różni się kolęda od pastorałki?
- Pastorałki to te pieśni bożonarodzeniowe, które opowiadają zabawne epizody z życia pasterzy, brnących przez śniegi, by złożyć hołd nowo narodzonemu Chrystusowi - mówi Agnieszka Kostrzewa. - Zaczęły się wyodrębniać w XVII wieku. Choć ich treść dotyczy przeżyć ubogich pastuszków, na ogół nie mają ludowych korzeni. Pod strzechy trafiły na przykład z klasztorów. Potem zadomowiły się w bożonarodzeniowych widowiskach.
Dwa muzea jednej kolędy
Chełpimy się naszymi kolędami, mówimy, że są najpiękniejsze. Ale to Austriacy, którzy dorobili się jednej prawdziwie sławnej kolędy, „Cichej nocy” ze słowami księdza Mohra i muzyką organisty Grubera, poświęcili jej aż dwa muzea. Jedno Stille Nacht Museum mieści się w domu autora tekstu, drugie - w domu kompozytora.
Kto dziś jeszcze śpiewa kolędy rodzinnie, kto zna ich teksty? Dzieci chodzące z byle jak skleconą szopką, po jednej zwrotce wyciągające rękę po pieniądze, to znak czasu. Ale nie odpędzajmy ich.
- W końcu kiedyś także nie wolno było bezkarnie odprawiać kolędników nie zapłaciwszy im. Kto ich przepędził albo im nie zapłacił, mógł się spodziewać przekleństwa. Miało moc sprawczą, jak kolęda - mówi Agnieszka Kostrzewa.
Spójrzmy więc na małych kolędników życzliwiej jak na kontynuwaotrów polskiej tradycji. Najwyżej zachęćmy, by bardziej przykładali się do nauki pieśni. Bo szopkę zamienią na wydrążoną dynię i zaczną próbować szczęścia w całkiem nam obce święto Halloween.