Dopiero strzał w nogę uspokoił niebezpiecznego nożownika, szalejącego wczorajszej nocy na ulicy Toruńskiej na bydgoskim Szwederowie.
Po pierwszej w nocy do mieszkania swojej żony dobijał się 33-letni mężczyzna. Przestraszona kobieta poprosiła o pomoc policję. Wtedy jeszcze nic nie zapowiadało, że zajście skończy się strzelaniną. - Mężczyzna nie był agresywny, zgodził się na odwiezienie go do matki, która mieszka w Śródmieściu - przekazała „Expressowi” Katarzyna Witkowska z Biura Prasowego KWP w Bydgoszczy.
<!** reklama left>Wkrótce jednak, po godzinie 4 nad ranem, zjawił się ponownie w mieszkaniu żony, z którą żyje w separacji.
- Wyważył drzwi i zaczął straszyć kobietę nożem, przystawiając go do jej szyi. Udało się jej jednak wybiec z domu i zgłosić się na komisariat policji na Szwederowie. W domu z rozwścieczonym napastnikiem pozostał 7-letni chłopiec i 11-letnia dziewczynka.
Przybyłemu na miejsce patrolowi mężczyzna zagrodził drogę w wejściu do mieszkania. - W rękach miał dwa noże, dwa kolejne miał wetknięte za pasek spodni - mówi Ewa Przybylinska, rzeczniczka bydgoskiej policji.
- Funkcjonariusze nie mogli obezwładnić go za pomocą tonfy (rodzaj policyjnej pałki - przyp. red.), a po chwili awantura przeniosła się na podwórze. Napastnik został wezwany do odrzucenia noży, ale nie reagował na wezwania. Wtedy policjanci użyli broni, raniąc go w nogę - informuje rzecznik.
Teraz nożownik przebywa w szpitalu, nie są znane powody jego agresywnego zachowania. Wiadomo jednak, że adres, pod który wezwano policję, jak i sam 33-latek, są dobrze znani bydgoskiej policji. Wielokrotnie zakłócał ciszę pod wpływem alkoholu. Dziećmi, które były świadkami zajścia, na prośbę matki zajęli się policyjni psycholodzy. Wyjaśniana jest również zasadność użycia broni przez funkcjonariuszy. - To typowa procedura w takiej sytuacji - wyjaśnia Ewa Przybylinska.