Wielu może panu pozazdrościć dobrego zdrowia w takim wieku. Czy ma pan jakieś sprawdzone sposoby, które stosuje pan, by zachować kondycję i wigor?
Szczerze? Nieszczególnie. W okresie letnim jeżdżę trochę na rowerze, trochę pływam, kiedy jestem gdzieś nad ciepłym morzem... I chyba tyle... Nic specjalnego. Naprawdę.
Gdzie pan najchętniej wybiera się na rower? Jest gdzie pojeździć w Warszawie?
Ostatnio w Warszawie rozbudowali sieć ścieżek rowerowych. Jest ich już w stolicy całkiem sporo, więc już naprawdę da się pojeździć. Jest pewnie sporo takich miejsc. Zdarza mi się jeździć po mieście, ale to rzadko. Raczej stronię od wdychania spalin i miejskich pyłów. Mam rower na działce i najczęściej jeżdżę do lasu, na przykład na grzyby.
Tam z kolei trzeba na siebie uważać na nierównych szlakach. Nie boi się pan kleszczy?
Owszem, wiem, że jest ich całkiem sporo, ale jeszcze nie zdarzyło mi się znaleźć żadnego na swoim ciele.
Nie uprawia pan żadnego sportu regularnie? Dobrze rozumiem?
Niestety, nie jest to nic regularnego. No właśnie - niestety!
To może sekret tkwi w diecie? Czy zwraca pan uwagę na to, co je?
Właściwie to nie stosuję żadnych diet. Tylko tyle, że staram się jeść w niedużych ilościach i unikam produktów o pustych właściwościach odżywczych, jeśli można to tak ująć. Lubię kefirek, który polecam szczególnie z kaszą gryczaną. To bardzo dobre danie. Podobnie jak ruskie pierogi. Też uwielbiam! Muszę przyznać, że często też jadam mój ulubiony Majonez Kielecki. I muszę też powiedzieć, że to chyba on przedłuża mi życie wbrew opiniom lekarzy [śmiech].
Czy często jada pan owoce, warzywa?
Lubię i staram się je jeść, jak tylko mogę. Najchętniej sałatę, rzodkiewkę, buraki, marchewkę, czyli te „nasze”, polskie. Za egzotycznymi owocami jakoś szczególnie nie przepadam.
Sport - prawie wcale. Dieta - niespecjalnie. To chyba muszą być geny!
To bardzo możliwe! Można tak powiedzieć, ponieważ moi rodzice długo żyli.
Czy sypia pan regularnie?
Nie lubię zarywać nocy. Robiłem to przez wiele lat z obowiązku grania koncertów po różnych klubach. Aktualnie najdalej zasypiam gdzieś koło godziny 23. Rzadko zdarza się, że później.
Wygląda na to, że jest pan okazem zdrowia!
No cóż. Staram się. Od czasu do czasu jeżdżę wraz z żoną do sanatorium do Buska-Zdroju na kąpiele siarczkowe. Nie są to też częste wypady. Zdarzają się raz na rok, dwa, czasem nawet trzy lata. To zależy od Narodowego Funduszu Zdrowia. Ale kto wie? Może to właśnie też dzięki siarczkowym kąpielom w Busku cieszę się zdrowiem.
Jakieś używki?
Nie piję i nie palę. Jeśli chodzi o napoje, to wolę wspomniany już kefirek.
Nie brakuje panu zdrowia i wigoru...
Tylko trochę czasu brakuje. Jestem ostatnio nieco zajęty. Właśnie dziś wybieram się, by odebrać Złotego Fryderyka.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Poznaj i zastosuj w swojej diecie 25 zasad zdrowego żywienia

