Jak mówią strażnicy i policjanci - wandalizm w mieście ma różne postaci, ale dominują zdarzenia powodowane bezmyślnością.
- Można częściowo wyjaśnić zachowanie kogoś, kto urywa jakiś przedmiot, bo chce go zwyczajnie ukraść - mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik bydgoskich strażników miejskich. - Jak jednak wyjaśnić zachowanie kolesia, który po prostu mija np. uliczną ozdobę świąteczną i zaczyna ją kopać? Albo zrywa kwiaty dziewczynie - oczywiście z miejskiego klombu...
Leśna wychodzi bokiem
Opowieści o wyczynach wandali można mnożyć, a jedne są głupsze od drugich... Mają np. postać ataku nożem na słup miejskiej latarni albo wyżywania się na polskiej fladze - wandala przyłapano na tym, jak uderzał nią o chodnik w centrum miasta.
Przeczyta także: Wandale zniszczyli grobowiec Romów
- Naszym największym problemem jest na pewno dworzec PKP Bydgoszcz-Leśna - nie ukrywa Krzysztof Kosiedowski, rzecznik bydgoskich drogowców. Przypomnijmy, że dworcem - mimo że kolejowy - zarządzać będzie jeszcze prze jakiś czas ZDMiKP. - Ostatnie zdarzenia w tym miejscu to okradzenie ubikacji ze wszystkiego, co można było odkręcić i sprzedać, posmarowanie sprajami podziemnego przejścia do Lasu Gdańskiego... Koszty idą w tysiące złotych, a to nie miasto przecież płaci, tylko podatnicy, bydgoszczanie...
Palą i sikają
Krzysztof Kosiedowski mówi, że gdyby nie ubezpieczenie mienia, straty byłyby jeszcze wyższe.
- Mamy ubezpieczone na przykład szyby na przystankach - wymienia. - Tyle że jeśli zniszczeń przybywa, pakiet ubezpieczeniowy też staje się droższy. Na własny koszt musimy sprzątać przystanki na przykład z odchodów... O spalonych rozkładach jazdy już lepiej nie wspominać.
Zobacz także: Młodzi ludzie dosiadali renifera, który stoi na Starym Rynku w Bydgoszczy. Urwali mu rogi
Rocznie drogowcy muszą pokrywać straty spowodowane przez wandali w wysokości od 80 do 100 tysięcy złotych. Mniej więcej takie same koszty ponoszą Miejskie Zakłady Komunikacyjne za naprawy zdewastowanych autobusów i tramwajów. A niszczone jest wszystko - od cięcia poręczy po dziurawienie i przypalanie foteli. Dość przypomnieć wysmarowany sprajami w lutym tego roku nowiutki tramwaj Swing, który wyjechał obsługiwać tramwaj do Fordonu...
ADM - kilka tysięcy zł
Pseudograficiarze to utrapienie Administracji Domów Miejskich. Najlepszym przykładem jest posmarowanie elewacji kamienicy na Przyrzeczu - dopiero co odnowionej.
Rzeczniczka spółki, Magdalena Marszałek, mówi: - Jeżeli cokolwiek pojawia się na elewacjach budynków gminnych, na zasadzie jednorazowej usługi, zlecamy to firmie zewnętrznej - zazwyczaj w ramach konserwacji. W skali roku, łącznie może to jednak być kwota nawet kilku tysięcy złotych.
- Generalnie na prace naprawcze na terenach zielonych przeznaczamy każdego roku średnio 240 tys. zł. W tym jest 90 tys. zł na malowanie i odnawianie ławek, czasami to wymiana desek, a czasami całych ławek - mówi Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta miasta. - Kolejne 150 tys. zł idzie na prace interwencyjne.
Nikt w ratuszu nie jest w stanie dokładnie wyliczyć kosztów usuwania zniszczeń.