- Renifer z karetą stoją na Starym Rynku dwa tygodnie i tylko jednej doby nikt niczego mu nie zniszczył. A to próby wsiadania, a to łapanie i urywanie rogów... - mówi Krzysztof Kosiedowski z zarządu Dróg Miejskich. Podświetlony świąteczny renifer ma pecha, bo rok temu też go atakowano - wtedy ledwo stojący na nogach klient jednego z pubów zaczął kręcić kółka karetą z taką zawziętością, że prawie odpadły jej koła.
Za zniszczenia w mieście płacimy niemało, choć - ile dokładnie - nikt nie wie. - Nie mamy w budżecie takich pozycji jak wydatki na „naprawę” aktów wandalizmu - mówi Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta miasta.
Gdzie pilnuje bezdomny
Pozostają szacunki. Miasto wykłada średnio 240 tysięcy złotych na łatanie zniszczeń w małej architekturze i parkach. Jedna wiata przystankowa kosztuje ok. 4 tys. zł, więc ZDMiKP - głównie właśnie na wiaty - musi wyciągać 100 tysięcy zł. Na naprawy tramwajów i autobusów komunikacji idzie kolejne sto tys. Do tego parę tysięcy na czyszczenie usmarowanych sprajami elewacji miejskich kamienic.
Przeczytaj także: Młodzi ludzie dosiadali renifera, który stoi na Starym Rynku w Bydgoszczy. Urwali mu rogi
Fantazja w niszczeniu miejskiego mienia najczęściej zależy od ilości wypitego piwa. Bazgrolenie po ścianach nowych dworców BiT City to norma. Najgorzej jest na Leśnym, bo Błonie ma swojego stróża... wandali goni koczujący w pobliżu bezdomny.
A bruk do Młynówki...
Koszty trudno policzyć, bo nie zawsze uda złapać się chuliganów. Tego, który ciął nożem miejską latarnię namierzył monitoring; tych; którzy demolowali przystań na Wyspie Młyńskiej - też. Ale tego, który zrywał tam kostkę brukową z chodnika i wrzucał do Młynówki - już nie.
W szacowaniu skali zjawiska trzeba brać pod uwagę wartość zniszczeń - powyżej 470 zł to już przestępstwo. Do końca listopada komisariat w Śródmieściu stwierdził 173 takie przypadki, rok temu było ich 189. Dla porównania w Fordonie w tym roku było 90 takich przestępstw.